RECENZJA: Tysiąc pocałunków - Tillie Cole
11:40
AUTOR: Tillie Cole
TYTUL
ORYGINALU: A
Thousand Boy Kisses
CYKL: jednotomowa
STRON: 440
WYDAWNICTWO:
Filia
DATA WYDANIA: 17 maja 2017
GATUNEK: Young Adult / Romans
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Poppy / Rune
CZAS CZYTANIA: 1 dzień
MOJA OCENA: ★★★★★★★★☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Istniały dokładnie cztery
momenty, które znacząco wpłynęły na moje życie.”
OPIS:
Wyobraź sobie, że otrzymujesz tysiąc małych
karteczek i masz wypełnić je najpiękniejszymi momentami swojego życia…
Jeden pocałunek trwa chwilę. Tysiąc pocałunków może wypełnić całe życie.
Chłopak i dziewczyna. Uczucie powstałe w jednej chwili, pielęgnowane później latami. Więź, której nie był w stanie zniszczyć ani czas, ani odległość. Która miała przetrwać już do końca. A przynajmniej tak zakładali.
Kiedy siedemnastoletni Rune Kristiansen wraca z rodzinnej Norwegii do sennego miasteczka Blossom Grove w stanie Georgia, gdzie jako dziecko zaprzyjaźnił się z Poppy Litchfield, myśli tylko o jednym. Dlaczego dziewczyna, która była drugą połową jego duszy i przyrzekła wiernie czekać na jego powrót, odcięła się od niego bez słowa wyjaśnienia?
Serce Rune’a zostało złamane, gdy dwa lata temu Poppy przestała się do niego odzywać. Jednak, gdy chłopakowi przyjdzie odkryć prawdę, jego serce rozpadnie się na nowo.
Jeden pocałunek trwa chwilę. Tysiąc pocałunków może wypełnić całe życie.
Chłopak i dziewczyna. Uczucie powstałe w jednej chwili, pielęgnowane później latami. Więź, której nie był w stanie zniszczyć ani czas, ani odległość. Która miała przetrwać już do końca. A przynajmniej tak zakładali.
Kiedy siedemnastoletni Rune Kristiansen wraca z rodzinnej Norwegii do sennego miasteczka Blossom Grove w stanie Georgia, gdzie jako dziecko zaprzyjaźnił się z Poppy Litchfield, myśli tylko o jednym. Dlaczego dziewczyna, która była drugą połową jego duszy i przyrzekła wiernie czekać na jego powrót, odcięła się od niego bez słowa wyjaśnienia?
Serce Rune’a zostało złamane, gdy dwa lata temu Poppy przestała się do niego odzywać. Jednak, gdy chłopakowi przyjdzie odkryć prawdę, jego serce rozpadnie się na nowo.
RECENZJA:
Rune wraz z rodziną przeprowadził się z Norwegii do Blossom Grove – małego miasteczka w Georgii i już pierwszego dnia poznał swoją sąsiadkę – pełnią życia Poppy. Mieli po pięć lat i wydawałoby się, że nic ich nie rozłączy. Kiedy nieco podrośli, chłopak obiecał wypełnić dni dziewczyny słodkimi pocałunkami, które zapisywała na różowych karteczkach i chowała w wielkim słoju. Tysiąc pocałunków jednego chłopaka. Wszystko się wali, kiedy Rune musi wrócić do Oslo. Obiecują utrzymać kontakt, ale wkrótce Poppy przestaje się odzywać. Co się stało? Czemu nie dotrzymała swojej części obietnicy? Chłopak jest załamany. Po dwóch latach wraca do Stanów, a prawda o Poppy okazuje się niebywale trudna do przyjęcia…
Rune wraz z rodziną przeprowadził się z Norwegii do Blossom Grove – małego miasteczka w Georgii i już pierwszego dnia poznał swoją sąsiadkę – pełnią życia Poppy. Mieli po pięć lat i wydawałoby się, że nic ich nie rozłączy. Kiedy nieco podrośli, chłopak obiecał wypełnić dni dziewczyny słodkimi pocałunkami, które zapisywała na różowych karteczkach i chowała w wielkim słoju. Tysiąc pocałunków jednego chłopaka. Wszystko się wali, kiedy Rune musi wrócić do Oslo. Obiecują utrzymać kontakt, ale wkrótce Poppy przestaje się odzywać. Co się stało? Czemu nie dotrzymała swojej części obietnicy? Chłopak jest załamany. Po dwóch latach wraca do Stanów, a prawda o Poppy okazuje się niebywale trudna do przyjęcia…
Sięgając po tę książkę w
ogóle nie wiedziałam czego się spodziewać, ale raczej nastawiłam się na lekką,
romantyczną młodzieżówkę i już w połowie książki okazało się, że byłam w
wielkim błędzie. Ta powieść to niebywały wyciskacz łez. I kiedy to sobie
uzmysłowiłam, doszłam do wniosku, że nie wiem, czy w danej chwili mam ochotę na
taką bolesną historię. Niestety, było już za późno, bo książka wciągnęła mnie
niczym tornado i za nic nie chciała puścić. Poddałam się temu, że moje
najbliższe godziny będą naznaczone łzami i wzruszeniem.
Książka zaczyna się bardzo
niepozornie. Skupia się na dorastaniu Poppy i Runa na i chwilach, które ze sobą
spędzają. Są to sielskie momenty przepełnione spokojem i romantyzmem. Emocje
zaczytaną się, kiedy chłopak wraca z Norwegii. Okazuje się, że rozłąka wpłynęła
na niego w bardzo negatywny sposób. Stał się zgorzkniały, humorzasty i wkurzony
na cały świat. Jest skłócony z ojcem, którego obwinia o rozstanie z ukochaną i
nie odzywa się do swojego małego braciszka. Nie takiego chłopca znała Poppy.
Jest w nim mrok, a nie światło. Próbują się trzymać od siebie z daleka, ale przyciąganie
jest zbyt silne. Bardzo polubiłam tego zagubionego chłopca, który stara się
ułożyć swoje roztrzaskane życie na nowo. Natomiast Poppy była taką iskierką
pełną energii, rządną przygód i żyjącą chwilą. Jej optymizm aż bił po oczach.
Co bardzo podobało mi się w książce to to, że dużą rolę odgrywała w niej sztuka, a dokładnie pasja Runa i Poppy. On kocha fotografię. Odnajduje spokój w utrwalaniu pięknych chwil, a ona oddaje się muzyce i grze na wiolonczeli. Chwile, kiedy zatracali się w swojej pasji były magiczne i hipnotyzujące.
I tutaj muszę wtrącić o dwóch rzeczach, które trochę mnie raziły. Pierwszą było to, że wielka i romantyczna miłość połączyła dwójkę ośmioletnich dzieci. Mi to wydawało się trochę dziwne. Mi w tym wieku nie w głowie były romantyczne uniesienia i pocałunki, ale może byłam jakaś wadliwa. Rozumiem, że mogła zrodzić się jakaś więź, która z czasem przekształciła się w coś silnego, ale dojrzała miłość u dzieci? Aczkolwiek dla dobra fabuły niech autorce będzie. Drugą rzeczą były dialogi, które w pewnym momencie zrobiły się ckliwe i pompatyczne do bólu. Kto posługuje się takim językiem w normalnym życiu? Brakowało tutaj cytowania jakichś wierszy i byłoby pełen zestaw.
Co bardzo podobało mi się w książce to to, że dużą rolę odgrywała w niej sztuka, a dokładnie pasja Runa i Poppy. On kocha fotografię. Odnajduje spokój w utrwalaniu pięknych chwil, a ona oddaje się muzyce i grze na wiolonczeli. Chwile, kiedy zatracali się w swojej pasji były magiczne i hipnotyzujące.
I tutaj muszę wtrącić o dwóch rzeczach, które trochę mnie raziły. Pierwszą było to, że wielka i romantyczna miłość połączyła dwójkę ośmioletnich dzieci. Mi to wydawało się trochę dziwne. Mi w tym wieku nie w głowie były romantyczne uniesienia i pocałunki, ale może byłam jakaś wadliwa. Rozumiem, że mogła zrodzić się jakaś więź, która z czasem przekształciła się w coś silnego, ale dojrzała miłość u dzieci? Aczkolwiek dla dobra fabuły niech autorce będzie. Drugą rzeczą były dialogi, które w pewnym momencie zrobiły się ckliwe i pompatyczne do bólu. Kto posługuje się takim językiem w normalnym życiu? Brakowało tutaj cytowania jakichś wierszy i byłoby pełen zestaw.
„Tysiąc pocałunków” to pozycja, która poruszy serce nawet najbardziej
cynicznego czytelnika. Jest to słodko-gorzka opowieść o dorastaniu, przyjaźni i
epickiej miłości wykraczającej poza wszelkie ramy. Traktuje o tym, jak z pomocą
rodziny i przyjaciół poukładać własne życie od nowa, gdy zostało ono przewrócone
do góry nogami. Tillie Cole podkreśla, że należy żyć z całych sił, nie chować
urazy i kochać całym sercem, po drodze spełniając marzenia i utrwalając
najpiękniejsze chwile.
0 komentarze