RECENZJA: Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu - Anna Lange

12:01

AUTOR: Anna Lange
TYTUL ORYGINALU: Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu
CYKL:  Magiczne akta Scotland Yardu #1
STRON: 448
WYDAWNICTWO: SQN
DATA WYDANIA: 17 sierpnia 2016
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa

CZAS CZYTANIA:  4 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★☆☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
„Nekromancja nie ma u większości ludzi najlepszej opinii, a jeśli już budzi jakieś w miarę pozytywne skojarzenia, dotyczą one przede wszystkim dramatycznych starć woli z umarłymi.”
OPIS:
Clovis LaFay ma kłopoty rodzinne. Nieżyjący już ojciec miał reputację czarnego maga, znacznie starszy przyrodni brat jest wrogo nastawiony, a dzieci tego ostatniego… No cóż, na pewne zaburzenia nie ma jeszcze nazw – jest rok 1873 – co nie znaczy, że nie istnieją te zjawiska.
John Dobson, dawny przyjaciel Clovisa i nadinspektor świeżo utworzonej jednostki wydziału detektywistycznego londyńskiej policji metropolitalnej również ma liczne problemy. Z pieniędzmi nie jest najlepiej, z prowincji przyjechała młodsza siostra, podwładni krzywo patrzą na zwierzchnictwo młodego eksporucznika artylerii, a najgorsze, że w Londynie drastycznie brakuje egzorcystów!
Alicja Dobson waha się: zamążpójście czy pielęgniarstwo? Sęk w tym, że konkurenci się nie tłoczą, a zajęcia z magii leczenia na kursie pielęgniarskim okazały się nie całkiem tym, na co miała nadzieję. Clovis LaFay chętnie służy pomocą w tym drugim problemie, a kto wie, może i w pierwszym? Chociaż czegoś się jakby boi…

RECENZJA:
Anglia, rok 1873. Policja metropolitarna przeżywa kryzys. Brakuje pracowników -  w szczególności nekromantów. Nadinspektor John Dobson wraz ze swoją świeżo utworzoną jednostką detektywistyczną prowadzi sprawy kryminalne, w których pojawiają się nadużycia magiczne. Niedawno pod swój dach przygarnął młodszą siostrę Alicję, która szkoli się na pielęgniarkę. Jego sytuacja materialna i zawodowa nie prezentuje się zbyt pozytywnie, dlatego kiedy całkiem przypadkiem trafia na dawnego znajomego ze szkoły – uzdolnionego nekromantę, nie może zaprzepaścić takiej okazji i proponuje mu stanowisko konsultanta. Clovis LaFay nie potrzebuje nawet chwili do namysłu i zgadza się od razu.

Na wstępnie nadmienię, że uwielbiam takie klimaty – Anna Lange przenosi nas do wiktoriańskiej Anglii, a mało tego akcję swojej debiutanckiej powieści umiejscowiła w świecie opanowanych przez magów. Ich umiejętności podzieliła na kilka kategorii – nekromancję, kinemancję, piromancję, tworzenie i iluzję oraz poszukiwanie i zauroczenia. Osoba z potencjałem magicznym wybiera sobie specjalność w wieku dziecięcym i szkoli się w jej zakresie (jeśli ją na to stać). Nie brakuje tutaj ghuli, duchów, egzorcyzmów, a wszystko to stanowi świetne tło dla afer i zagadek kryminalnych.

Powieść napisana została w narracji trzecioosobowej z perspektywy wielu bohaterów, ale prym wiodą Clovis, John oraz Alicja. Ten pierwszy wywodzi się z arystokratycznej rodziny, która nigdy go nie akceptowała. Od lat jest skłócony ze swoim przyrodnim bratem hrabią Bedford i stryjem Horatio. Jego rodzina jest niezwykle potężna magicznie i szczyci się długą, ale niezbyt chlubną historią, gdyż wielu jego przodków parało się czarną magią. Clovis pragnie odciąć się od przeszłości swego rodu. Nie chcę podążać drogą swoich krewnych, ale boi się, że krew może okazać się silniejsza. Aczkolwiek okazuje się on osobą niezwykle inteligentną i wyczuloną na krzywdę innych. Wzbudza powszechny szacunek wśród ludzi, którzy go znają – w tym Johna Dobsona, który poznał Clovisa, gdy ten miał 11 lat. Nadinspektor jest człowiekiem ściśle przestrzegającym prawa, surowym, ale i szczerym, rozsądnym i niezwykle oddanym. Jego siostrę obdarzyłam najmniejszą sympatią (co nie znaczy, że jej nie lubiłam), gdyż była postacią nieco sztampową. Alicja jest kobietą, która przerosła czasy w których się urodziła. Jest ograniczana przez mężczyzn, którzy widzą w niej kruchą i głupiutką istotę, która dla swojego dobra nie powinna parać się magią. Na szczęście ma oparcie w bracie i świeżo poznanym Clovisie i w miarę swoich możliwości stara się być niezależna. Książka nie jest pozbawiona wątku romantycznego, który jest bardzo przewidywalny, ale na szczęście stanowi on tylko i wyłącznie tło dla rozgrywającej się akcji.

Oprócz tej trójki głównych bohaterów, książka jest naszpikowana postaciami drugo i trzecioplanowymi. Nazwiska sieją się tutaj gęsto (krewni LaFaya – ci żyjący i przodkowie, policjanci, przestępcy, ofiary) z czym z początku miałam mały problem. Ogarniecie ich wszystkich i umiejscowienie było kłopotliwe i spowodowało, że pierwsze rozdziały książki trochę mnie męczyły. Trafiałam na jakieś nazwisko i zastanawiałam się, kim jest ten gość? I dopiero, jak mi się wszystko ułożyło w głowie zaczęłam czerpać przyjemność z lektury. Początek powieści jest dość spokojny, ale autorka sprawnie wytycza fabułę i nakreśla sprawy kryminalne. Po każdym rozdziale ma miejsce retrospekcja, która pozwala lepiej poznać bohaterów i zaobserwować, jak rozwijała się przyjaźń między Johnem a Clovisem. Każdy aspekt książki został starannie przemyślany. Zakończenie do spektakularnych i zaskakujących nie należało, ale niewątpliwie daje nadzieję na dobrą kontynuację.

Clovis LaFay. Tajemnicze akta Scotland Yardu” to bardzo udany debiut autorki, który udowadnia, że  Polacy też potrafią pisać dobre książki fantastyczne. Jest to świetne połączenie powieści detektywistycznej osadzonej w klimatach wiktoriańskich z fantastyką. Nie brakuję tu waśni rodowych, zdeprawowanych magów, oddanej przyjaźni, a nawet szczypty miłości w tle. 

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
        

0 komentarze