RECENZJA: Czerwona Królowa - Victoria Aveyard

09:52

AUTOR: Victoria Aveyard
TYTUL ORYGINALU: Red Queen
CYKL: Czerwona Królowa #1
STRON: 488
WYDAWNICTWO: Otarte/Moondrive
DATA WYDANIA: 18 lutego 2015
GATUNEK: Fantastyka/YA
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Mare Molly Barrow (18 lat)

CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★☆☆☆☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
„Nie znoszę tych comiesięcznych piątkowych widowisk.”
OPIS:
– Mare Molly Barrow, urodzona siedemnastego listopada 302 roku Nowej Ery, córka Daniela i Ruth Barrowów – recytuje z pamięci Tyberiasz, streszczając moje życie. – Nie masz zawodu i w dniu następnych urodzin masz wstąpić do wojska. Chodzisz do szkoły nieregularnie, osiągasz słabe wyniki i masz na swoim koncie wykroczenia, za które w większości miast trafiłabyś do więzienia. Kradzieże, przemyt, stawianie oporu podczas aresztowania to zaledwie początek listy. Ogólnie rzecz biorąc, jesteś biedna, nieokrzesana, niemoralna, mało inteligentna, zgorzkniała, uparta i przynosisz hańbę swojej wiosce i królestwu. […]
– A mimo to jest w tobie coś więcej. – Król wstaje, ja zaś przyglądam się z bliska jego koronie. Jej końce są nieprzeciętnie ostre. Jak sztylety. – Coś, czego nie mogę pojąć. Jesteś jednocześnie Czerwoną i Srebrną. Ta osobliwość pociąga za sobą potworne konsekwencje, których nie jesteś w stanie zrozumieć. Co zatem mam z tobą począć?

RECENZJA:
Victoria Aveyard w swojej debiutanckiej książce przenosi nas do królestwa, które od dziesięcioleci pogrążone jest w krwawej wojnie z sąsiadem, Lakelandią. Władze w Norcie sprawują ludzie, którzy doznali mutacji wynikającej z napromieniowania atomowego, zyskując nadprzyrodzone moce. Ich krew zmieniła kolor na srebrny. Jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Niektórzy nie przeszli owej przemiany. Ich krew pozostała niezmiennie czerwona, co jest równoznaczne z zepchnięciem ich do roli parobków, służących, a nawet przysłowiowego mięsa armatniego w trwającej wojnie. 18-letnia Mare ma wkrótce podzielić los swoich trzech  braci i zostać wysłana na front. Jednak w wyniku nieoczekiwanego zbiegu okoliczności dziewczyna trafia jako służąca na dwór króla… i dziwny wypadek uświadamia jej i przy okazji całej obecnej arystokracji, że nie jest taką zwyczajną Czerwoną jak do tej pory sądziła. Tym samym Mare zostaje wplątana w wir intryg i spisków. Staje się pionkiem w grze o władze i wpływy.

Nie da się ukryć, że Czerwona królowa” naszpikowana jest schematami. Szkic fabularny, kreacje bohaterów, wizja świata przedstawionego – połączenie średniowiecza z rozwojem technicznym, podziały społeczne, chęć uzyskania suwerenności przez ciemiężoną frakcję, narodziny rewolucjonistów – wszystko to bez wątpienia jest bardzo znajome.

Do tego dochodzi wątek fantastyczny, który mnie nieco śmieszył. Niektóre umiejętności Srebrnych, były określane zabawnymi nazwami, jak: Żelezcy, Żywiacze, Wietrzyce, Wodiaki, Zieleńce i wiele innych. Jednak nie czepiam się, bo to wina naszego efektownego języka polskiego. Poza tym wydawało mi się, że autorka umieściła tu wszystko co jej tylko wpadło do głowy. Niewidzialni, ciskający ogniem, piorunami, panujący nad wodą, roślinami, telekineza, teleportacja i prawdopodobnie wszystkie inne jakie jesteście w stanie sobie wyobrazić. Jednak skąd się wzięły owe umiejętności? Raz wspomniane było coś o napromieniowaniu. Ale co to tego doprowadziło? Kiedy? Jak wszystko wyglądało zaraz po tym wydarzeniu? Więcej szczegółów bym poprosiła. Nie znoszę takich niedopowiedzeń.

Victoria Aveyard świetnie radzi sobie z opisami przyrody i otoczenia. Potrafi bardzo obrazowo oddać rzeczywistość otaczającą naszą bohaterkę. Bez problemu pobudza to moją wyobraźnię i w moim umyślę maluję się szczegółowy obraz miejsc, w których przebywa Mare. Niestety talent do plastycznych wizji świata, nie ma swego odzwierciedlenia w zarysach charakterów poszczególnych postaci. 
Główna bohaterka jest mdła aż do bólu. Nie potrafiłam obdarzyć jej sympatią. Nie brak jej takich walorów jak odwaga, dążenie do ustalonego celu, lojalność, ale co z tego skoro wszystkie jej wewnętrzne rozterki zostały spłaszczone do minimum. Nie potrafiłam cierpieć razem z nią, odczuwać bólu, satysfakcji, szczęścia, bo było to tak okrojone, że wołało o pomstę do nieba.
Podobnie sprawy się mają z pozostałymi postaciami. Waleczny książę Cal był bezpłciowy, wytarty z wszelkich emocji. Autorka na siłę chciała zrobić z niego tego złego, zepsutego Srebrnego, ale jej to nie wychodziło. Dla mnie Cal był tak idealny, że aż nierzeczywisty. Jego młodszy brat, Maven też pozostawia sporo do życzenia. Tutaj sprawy się mają odwrotnie. Głównej bohaterce jawił się on jako ten idealny książę, niedoceniany przez wszystkich, lekceważony, a przecież posiada tyle pozytywnych przymiotów. Czemu nikt inny tego nie zauważa? Ręce opadają.

Skoro jesteśmy przy książętach, naskrobie parę słów o wątku miłosnym, chociaż wolałabym ominąć go szerokim łukiem. Nie uchroniłam się od przeklętego trójkąta. Na szczęście nie raził on po oczach i skończył się stosunkowo znośnie. To wszystko. Finito.

Jednak muszę oddać autorce jedną rzecz - starała się stworzyć postacie mocno ludzkie. A jak wiadomo natura ludzka jest nader nieprzewidywalna. W "Czerwonej Królowej" postaci, które jawią się jako złe, niekoniecznie takie muszą się okazać i odwrotnie. Nie ma tu zła i dobra, czerni i bieli, wszystko spowija szarość Każdy broni swojej racji, którą uważa za słuszną. Trudno było mi opowiedzieć się po czyjejkolwiek stronie i bardzo mi się to podobało. 

Poza tym książce nie można odmówić wartkiej akcji. Przesączona jest intrygami, bezwzględną walką o przetrwanie i lepsze jutro. Wszystko to powoduję, że „Czerwoną Królową” czyta się sprawnie i szybko, nawet mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że momentami trzyma w napięciu. Victoria Aveyard starała się, aby zakończenie było dla czytelnika wielkim zaskoczeniem, istnym cliffhangerem, ale w moim przekonaniu jej to nie wyszło. Odniosłam wrażenie, że w niektórych przypadkach na siłę próbuje coś mi wmówić, przekonać do czegoś, co działało mi na nerwy.

Dochodzę do wniosku, że „Czerwona Królowa”, to zmarnowany potencjał. Wiem, że w świecie gdzie mamy zatrzęsienie książek trudno nie powielać schematów. Aczkolwiek pomysł z mutacją krwi mi się podobał - gorzej z wykonaniem. Jest to kolejna historia o rewolucjonistce, która ośmiela się sprzeciwić władzy i walczyć o wolność tych uciśnionych. Jednak zdaję sobie sprawę, że nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie wiele niedopracowanych szczegółów, które powodowały, że książka co najwyżej jawi się jako przeciętna.

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:






0 komentarze