RECENZJA: Królowie Dary - Ken Liu

16:13

AUTOR: Ken Liu
TYTUL ORYGINALU: The Grace of Kings
CYKL: Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu #1
STRON: 592
WYDAWNICTWO: Sine Qua Non
DATA WYDANIA: 27 kwietnia 2016
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa

CZAS CZYTANIA: 10 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★★☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
Biały ptak szybował po zachodniej stronie czystego nieba i od czasu do czasu machał skrzydłami.”
OPIS:
Definicja sprawiedliwości zmienia się w trakcie trwania rewolucji!
Długo wyczekiwana seria Kena Liu nareszcie w Polsce!
Oto misterna, wielowątkowa i wielopoziomowa opowieść przepełniona duchem Orientu, którą pokochał cały fantastyczny świat. Porywająca historia o walce z tyranią, mechanizmach politycznych, braterstwie i rywalizacji zdolnej obrócić wniwecz wszystko, co cenne.
Cwany i czarujący hulaka Kuni Garu oraz stanowczy i nieustraszony Mata Zyndu zdają się zupełnymi przeciwieństwami. Mimo to, gdy niezależnie od siebie występują przeciwko cesarzowi, szybko zawiązuje się między nimi przyjaźń. Łączy ich upór w dążeniu do celu i walka ze wspólnym wrogiem. Po obaleniu władzy ich drogi rozchodzą się w dramatycznych okolicznościach. Dzielą ich wizje co do kierunku, w którym powinien zmierzać świat, oraz… pojęcie sprawiedliwości.
„Królowie Dary”, pierwsza część cyklu „Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu” autorstwa uhonorowanego prestiżowymi nagrodami Kena Liu, to lektura obowiązkowa dla wielbicieli fantastyki z najwyższej półki.

RECENZJA:
Dwóch bohaterów, którzy różnią się od siebie jak ogień i woda. Kuni Garu to nieokrzesany rzezimieszek, dla którego najważniejsza jest zabawia i hulaszczy tryb życia. Natomiast Mata Zyndu to wielki wojownik, wychowany przez wuja, który od dzieciństwa wpajał mu, aby pamiętał swoją przeszłość i walczył o odzyskanie honoru rodziny. Dzieli ich wszystko, a łączy jedno: nienawiść do cesarza Mapideriego, który podbił wszystkie królestwa Dary, zjednoczył je i dzierży absolutną i tyrańską władzę nad mieszkańcami wysp.

Z pierwszą częścią książki trochę się męczyłam i jeśli mam być szczera, to nie do końca wiem dlaczego. Wydaje mi się, że mógł do tego przyczynić się język, którym posługuje się autor. Nie chce żebyście rozumieli mnie źle i uznali, że był on słaby, bo absolutnie taki nie był. Ken Liu ma świetny styl, ale dość ciężki. Miałam wrażenie jakbym czytała jakąś kronikę historyczną czy streszczenie z wydarzeń historycznych. Aczkolwiek od drugiej połowy wciągnęłam się nie miłosiernie. Co się zmieniło? Być może przyzwyczaiłam się do stylu, ale to nie zmienia faktu, że oderwanie się od powieści graniczyło z cudem.

Królowie Dary” to mistrzowskie połączenie historii Chin z fantastyką, ale najważniejsze, że wszystko zostało świetnie zbalansowane i na szczęście elementów fantasty było tu niewiele. Wiązały się one głównie z teologią. Bóstwa w tej powieści odgrywają niebotyczną rolę. Pojawiały się w najmniej odpowiednich momentach - potrafiły nieźle namieszać i co ciekawe, nie zawsze wszystko szło po ich myśli.

Autor stworzył cudowny i niezwykle zróżnicowany świat. Przemieszczamy się z jednej wyspy na drugą i każda jest inna od poprzedniej. Jedna upstrzona klifami i górami, druga pełna pasterskich dolin. Poza tym autor okrasił wszystko latającymi sterowcami, stworami pływającymi głęboko w głębinach, orientalnymi legendami i wierzeniami, a wokół tych cudów wmieszał wiele widowiskowych walk i potyczek.

Ta książka to od początku do końca jedna wielka intryga. Mamy tu pełno zdrad, knowań i manipulacji. Oczywiście wszystko to wzbudzało we mnie przeogromne emocje, czasami przecierałam oczy ze zdumienia. Co tam się działo! Ponadto autor uzmysławia jak chęć władzy może zmieć człowieka, pomieszać mu w głowie i wyzwolić w nim najgorsze cechy i instynkty. Królowie dary” jest kopalnią „złotych myśli”. Jeszcze nie spotkałam się z książką, która byłaby ich tak pełna. Ken Liu wkładał w usta bohaterów wielkie słowa i ciekawe przemyślenia, które skłaniały do refleksji.

Stworzone przez niego postaci to mistrzostwo świata. Każdy z głównych bohaterów przechodzi prawdziwą metamorfozę i śledzenie tych zmian było fascynujące. Jednak autor nie skupia się tylko na Kunim Garu i Macie Zyndu, ale mamy całą rzeszę postaci drugoplanowych, które odrywają szalenie istotne role w powieści. Wiele z nich pojawia się na krótko – zaledwie kilka rozdziałów, ale Liu to wystarczy, aby w ciekawy sposób je nakreślić i wzbudzić w czytelniku zainteresowanie.

Nie mogę wyjść z podziwu nad umiejętnościami Kena Liu. Książka dopracowana jest w najdrobniejszych szczegółach. Czytając ją mogłabym przysiąść, że autor musiał nad nią spędzić długie lata, albo nawet dziesięciolecia. Niewątpliwie najważniejsza w tej powieści jest rodząca się rewolucja, ale nie brakuje w niej również imperialnej polityki czy bogatego spektrum przemyśleń i refleksji bohaterów, a wszystko to przyprawione zostało szczyptą jedynej w swoim rodzaju magii. Czekam na kolejny tom!

Cykl „Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu”:
1. Królowie Dary
2. Ściana Burz

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
 
 
 

0 komentarze