RECENZJA: Cela - Jonas Winner
16:15
Autor: Jonas
Winner
Tytul oryginalu: Die Zelle
Cykl: jednotomowa
Stron: 352
Wydawnictwo: Initium
Data wydania: 26 kwietnia 2017
Gatunek: Thriller
Narracja: pierwszoosobowa
Bohater: Sam
Czas czytania: 2 dni
Moja ocena: ★★★★★★★☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Czekała na mnie.”
OPIS:
Sammy ma jedenaście lat i właśnie przeprowadził
się z rodzicami do Berlina. Jego nowym domem jest stara secesyjna willa z
ogrodem. W schronie przeciwlotniczym należącym do posiadłości chłopiec dokonuje
wstrząsającego odkrycia. W zamkniętej celi, szczelnie wyłożonej gumową folią,
jest więziona przerażona dziewczynka, niewiele starsza od niego. Kiedy Sammy
schodzi do bunkra następnego dnia, cela jest pusta, a po dziewczynce nie ma
śladu. Chłopiec jest pewien, że istnieje tylko jedno wytłumaczenie tego
wszystkiego: jego ojciec. Mroczna, duszna opowieść tocząca się pewnego upalnego
lata, w której nie wiadomo, co jest obłędem, co manipulacją, a co
rzeczywistością.
RECENZJA:
11-letni Sam przeprowadził
się wraz z rodzicami oraz starszym bratem do wielkiej willi w Berlinie. Wkrótce
odrywa, że ojciec znika w okolicznej szopie, a raczej pod nią. Podążając za nim
trafia do rozległego bunkra, a w nim odrywa coś przerażającego… nastoletnią
dziewczynkę zamkniętą w celi. Chłopiec jest zdezorientowany i nie wie co
zrobić. Kiedy następnego dnia znów trafia w to miejsce okazuję, że dziewczynki
nie ma. Co się z nią stało. Czy tylko mu się przewidziała? A może jego ojciec
ma coś z tym wspólnego?
Historia chłopca została
opowiedziana z perspektywy dorosłego już Sama, który po prawie dwudziestu
latach wrócił do Berlina, aby stawić czoło przeszłości – spotkać się oko w oko
z potworem i przy okazji opowiedzieć swoją przerażającą historie. Mamy do czynienia z
narracją pierwszoosobową w czasie przeszłym, a niestety nie do końca jestem
fanką takiej formy. Powoduje ona, że w pewnym sensie jesteśmy na łasce Sama. Izoluje
nas od szerszej perspektywy, narzuca nam swój punkt widzenia. Potrzebowałam
czasu, aby przyzwyczaić się do tej narracji, dlatego początek książki trochę
męczyłam, później było lepiej, ale nadal czegoś mi brakowało…
Czego konkretnie? Nie licząc
zakończenia, o którym zaraz napiszę, książka była momentami nudna i jakby o
niczym, mało konkretna. Akcja książki obracała się wokół rodziny Sammy’ego –
jego ojca, który był kompozytorem, matki śpiewaczki operowej, nastoletniego
brata i młodej opiekunki chłopców. Autor skupił się na ich problemach. W tym
zabieganiu nikt nie miał czasu dla chłopca, który odkrył coś przerażającego i
nie potrafił tego udźwignąć. Jonas Winner próbował zaślepić czytelnika,
odciągnąć jego uwagę od istotnych elementów i przekierować jego wzrok na
dramaty rodzinne i przeciążenie psychiki 11-letniego chłopca. I muszę przyznać,
że udało mu się to zrobić, przez co zakończenie było niemałym zaskoczeniem.
Na początku sądziłam, że
książka nie będzie zbyt emocjonująca, bo w końcu od pierwszej strony wiemy kto
jest zbrodniarzem. Mimo wszystko snułam jakieś dziwne teorie, bo już tak mam z
thrillerami czy kryminałami. Mój umysł pełen jest szalonych dywagacji. I w
pewnym momencie przeszło mi przez myśl pewne rozwiązanie, ale uznałam, że ten
pomysł jest zbyt szalony i go porzuciłam. Co się okazało? Autor jednak zdecydował
się na takie zakończenie, co uważam za świetne rozwiązanie. I mimo iż przeszło
mi ono przez głowę, to i tak zostałam przyjemnie zaskoczona.
„Cela” to książka, która mocno działa na wyobraźnie. Jest to
historia dość mroczna, momentami przerażająca, a nawet ocierająca się o
surrealizm. Mimo początkowych trudności w czytaniu z pewnością doceniam
ukazanie brutalnej zbrodni oczami niewinnego chłopca. Kontrast jest
przytłaczający. Dzięki temu fabuła jest mętna, pełna niedopowiedzeń oraz
sprzeczności. Zastanawiamy gdzie jest granica między wyobraźnią dziecka, a
rzeczywistością.
0 komentarze