RECENZJA: Dożywocie - Marta Kisiel
09:32
AUTOR: Marta
Kisiel
CYKL: Dożywocie #1
STRON: 376
WYDAWNICTWO:
Uroboros
DATA WYDANIA:
30 września 2015
(pierwsze wydanie 19 listopada 2010)
(pierwsze wydanie 19 listopada 2010)
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa
BOHATER: Konrad Romańczuk (32
lata)
CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★★☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Wszystko było nie tak.”
OPIS:
Wyczekiwane
wznowienie bestsellerowej powieści!
Początkujący pisarz dziedziczy dom razem z zamieszkującymi go dożywotnikami. Wszystko mogłoby być pięknie, gdyby nie fakt, że w gotyckiej willi znajduje: naiwnego anioła, rozmiłowanego w gotowaniu morskiego potwora, widmo romantycznego poety, cztery utopce, kotkę o bardzo ostrych pazurach oraz dziwnego królika! Jeden człowiek nie podoła tej ferajnie – szaleństwo czai się za progiem!
Pełna humoru opowieść o mocno nietypowej grupie bohaterów. Przekonajcie się, czy warto było odziedziczyć Lichotkę!
Marta Kisiel została nominowana do Literackiej Nagrody Fandomu Polskiego im. A. Zajdla za powieść Nomen Omen.
Początkujący pisarz dziedziczy dom razem z zamieszkującymi go dożywotnikami. Wszystko mogłoby być pięknie, gdyby nie fakt, że w gotyckiej willi znajduje: naiwnego anioła, rozmiłowanego w gotowaniu morskiego potwora, widmo romantycznego poety, cztery utopce, kotkę o bardzo ostrych pazurach oraz dziwnego królika! Jeden człowiek nie podoła tej ferajnie – szaleństwo czai się za progiem!
Pełna humoru opowieść o mocno nietypowej grupie bohaterów. Przekonajcie się, czy warto było odziedziczyć Lichotkę!
Marta Kisiel została nominowana do Literackiej Nagrody Fandomu Polskiego im. A. Zajdla za powieść Nomen Omen.
RECENZJA:
Porzuciwszy swoje wielkomiejskie życie oraz niedoszłą
narzeczoną Majkę, 32- letni Konrad Romańczuk postanowił przeprowadzić się na
łono natury, a dokładniej do zapyziałej dziury zwanej Lichotką. Ten iście
gotycki dom odziedziczył po bardzo odległym krewnym, którego istnienia nie
był świadomy. Ma nadzieję, że w tym zapomnianym przez Boga przybytku odnajdzie wenę,
która niechybnie go opuściła i za nic w świecie nie chce powrócić. A cóż byłby z niego za pisarz bez natchnienia? A na dokładkę istna krwiożercza wampirzyca w
postaci jego agentki nie daję mu chwili wytchnienia i zasypuje toną próśb… wróć... gróźb o nową książkę. No i jak tu nie zwariować?
Tym bardziej, że nowe demoniczne miejsce zamieszkania,
to nie jedyna bolączka naszego bohatera, gdyż razem z nim odziedziczył cudaczną
grupę dożywotników. Na tę osobliwą gromadę składa się Licho – anioł o mentalności dziecka, mierzący
całe 150 cm wzrostu, uczulony na pierze, ganiający po domu z odkurzaczem i miotełką
w różowych bamboszkach na stópkach.
Kolejne indywiduum stanowi nieszczęsny
panicz Szczęsny – widmo o zmiennym stanie skupienia rozmiłowane w stanach depresyjnych. Seryjny samobójca, który
pierwszy raz targnął się na swoje życie w 1807 roku i skutecznie się go
pozbawił. Bezgranicznie lubujący się w poezji. Charakteryzuję go żółta kamizelka,
cudowne blond loczki, obcisłe pantalony i rozchełstana koronkowa koszula.
Jakby tego było mało, domową spiżarkę zamieszkuję starożytny
stwór z głębin Krakers z kompletem macek, utalentowany szef kuchni- przy nim Nigela Lawson to kucharka ze szkolnej stołówki.
Konrad stał się również właścicielem dwóch słodkich
zwierzątek… no może słodkich, to niezbyt trafne określenie. Kocica Zmora, ubóstwiająca
grzać łoże swemu panu, ale również zatapiać swoje ostre niczym brzytwa pazurki
w jego miękkiej skórze. Kolejnym jest Rudolf Valentino, króliczek z
oczkami jak paciorki i porywczym temperamentem. Wielbiący wszelkiej maści
kartony, pudełka, karteluszki i inne ustrojstwo – z pasją pochłaniający je w
iście hurtowych ilościach.
Ostatnimi domownikami, zamieszkującymi okoliczne
jezioro są utopcie, sztuk cztery, pałające namiętnością do kąpieli w wannie.
„Licho nie lubiło śnieżek, wolało lepić bałwanki. Nie wpadały tak za
kołnierz.”
Nie da się ukryć, że powyższe postacie stanowią
kwintesencje tej niezwykłej powieści. Są barwne i nietuzinkowe, pokochałam je
wszystkie od pierwszej chwili – w szczególności Szczęsnego i Licha. Książce nie
da się odmówić oryginalności i świetnego humoru wyzierającego z każdej strony. Bohaterowie
raczący się wieloma uszczypliwościami, nie szczędzą sobie ironicznych i
cynicznych wypowiedzi. Powieść niejednokrotnie raziła absurdalnością i groteskowością,
ale właśnie to w niej jest najlepsze - nieszablonowość, nieschematyczność i
oryginalność fabuły. Co więcej książka ta wzbudziła we mnie same ciepłe uczucia,
czytając ją robiło mi się ciepło na sercu. Historia przedstawiona przez Martę
Kisiel jest piękna i przejmująca.
"- (…)Dziergam szalik dla Licha i mam
dylemat, jaką barwę wybrać. Podsunął Konradowi po nos kłębki mechatej włóczki.
- Fuksja, amarant czy purpura?
- Bardziej oczojebnych nie było?”
- Fuksja, amarant czy purpura?
- Bardziej oczojebnych nie było?”
Oczywiście grzechem byłoby nie wspomnieć o oprawie
graficznej, która jest wspaniała. Nie tylko okłada, ale również ilustracje,
które bez wątpienia dodają powieści uroku
i dzięki nim lepiej mogłam się wczuć we wszystkie wydarzenia (poniżej możecie obejrzeć
kilka z tych ilustracji).
Co do zakończenia… pozostawiło ono pewien niedosyt i odczuwałam
lekką melancholię. Ta książka równie dobrze mogłaby mieć 800 stron, bo dla mnie
skończyła się zdecydowanie za szybko. Ciężko jest mi rozstać się z tym cudownym,
kolorowym towarzystwem. Na szczęście kontynuacja się piszę, w czym znajduję
pocieszenie.
,,Szanuj anioła swego, bo nie dostaniesz nowego.”
Jedyne co pozostaje mi zrobić, to zaprosić Was na
wycieczkę do Lichotki i dać szansę tej jedynej w swoim rodzaju, nieziemskiej
hałastrze, która moje serce już skradła, a czy skradnie Wasze?
0 komentarze