RECENZJA: Zgromadzenie cieni - V.E. Schwab
10:08
TYTUL
ORYGINALU: A Gathering of Shadows
CYKL: Odcienie magii #2
STRON: 550
WYDAWNICTWO:
Zysk i
S-ka
DATA WYDANIA: 26 czerwca 2017
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa
BOHATER: Lila/ Kell/ Holland/ Rhy
CZAS CZYTANIA: 4 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Delilah Bard pakowała się w
kłopoty.”
OPIS:
Upłynęły
cztery miesiące, odkąd w ręce Kella wpadł czarny kamień. Cztery miesiące, odkąd
przecięły się ścieżki antariego i dziewczyny z Szarego Londynu, Delilah Bard.
Cztery miesiące, odkąd książę Rhy został ranny, Kell i Lila pokonali rządzące
Białym Londynem bliźniaki Dane, a kamień wraz z umierającym Hollandem wrzucili
w otchłań Londynu Czarnego.
Pod wieloma względami sytuacja prawie wróciła do normalności, chociaż... Rhy spoważniał, a Kella dręczą wyrzuty sumienia. Antari nie przemyca już przedmiotów między światami – jest nerwowy, nawiedzany przez sny z udziałem złowieszczej magii, skupiony na myślach o Lili, która zniknęła mu z oczu w porcie, tak jak zawsze tego pragnęła.
Tymczasem w Czerwonym Londynie trwają przygotowania do Igrzysk Żywiołów, spektakularnego i kosztownego międzynarodowego turnieju – mającego na celu rozrywkę i zachowanie dobrych stosunków z sąsiednimi mocarstwami. Na zawody przybędzie wielu gości, a wśród nich starzy przyjaciele na pewnym statku pirackim.
Jednakże, podczas gdy wszyscy w Czerwonym Londynie skupiają się na czekających ich emocjach sportowych i towarzyszących igrzyskom przyjęciach, w innym Londynie rozkwita życie, a ci, którzy mieli rzekomo odejść na zawsze, powracają. Jak cień, który znika w nocy, lecz pojawia się znów kolejnego dnia, tak odżywać zdaje się Czarny Londyn. Tyle że magia wymaga równowagi, więc by odrodził się Czarny Londyn, inne miasto musi upaść...
Pod wieloma względami sytuacja prawie wróciła do normalności, chociaż... Rhy spoważniał, a Kella dręczą wyrzuty sumienia. Antari nie przemyca już przedmiotów między światami – jest nerwowy, nawiedzany przez sny z udziałem złowieszczej magii, skupiony na myślach o Lili, która zniknęła mu z oczu w porcie, tak jak zawsze tego pragnęła.
Tymczasem w Czerwonym Londynie trwają przygotowania do Igrzysk Żywiołów, spektakularnego i kosztownego międzynarodowego turnieju – mającego na celu rozrywkę i zachowanie dobrych stosunków z sąsiednimi mocarstwami. Na zawody przybędzie wielu gości, a wśród nich starzy przyjaciele na pewnym statku pirackim.
Jednakże, podczas gdy wszyscy w Czerwonym Londynie skupiają się na czekających ich emocjach sportowych i towarzyszących igrzyskom przyjęciach, w innym Londynie rozkwita życie, a ci, którzy mieli rzekomo odejść na zawsze, powracają. Jak cień, który znika w nocy, lecz pojawia się znów kolejnego dnia, tak odżywać zdaje się Czarny Londyn. Tyle że magia wymaga równowagi, więc by odrodził się Czarny Londyn, inne miasto musi upaść...
RECENZJA:
Delilah Bard zawsze marzyła o przygodzie i właśnie spełnia swoje pragnienia. Cztery miesiące po rozstaniu z Kellem znajduje się na „Nocnej Iglicy” i wraz z kapitanem Alucardem Emerym oraz jego załogą napada na piratów. Natomiast antari został w pałacu i musi radzić sobie z poczuciem winy, tęsknotą za nieznośną złodziejką oraz z więzią, która połączyła go z bratem. Wszystkich w Czerwonym Londynie zajmują przygotowania do Essen Tasch – wielkiego turnieju rozgrywanego co trzy lata. To spektakularne wydarzenie zgromadzi najpotężniejszych magów, którzy stoczą ze sobą pojedynki. Nikt nie zauważa, że w innym świecie rodzi się potężna, mroczna magia, która jest zdolna naprawiać, tworzyć, ale i niszczyć oraz rujnować.
Delilah Bard zawsze marzyła o przygodzie i właśnie spełnia swoje pragnienia. Cztery miesiące po rozstaniu z Kellem znajduje się na „Nocnej Iglicy” i wraz z kapitanem Alucardem Emerym oraz jego załogą napada na piratów. Natomiast antari został w pałacu i musi radzić sobie z poczuciem winy, tęsknotą za nieznośną złodziejką oraz z więzią, która połączyła go z bratem. Wszystkich w Czerwonym Londynie zajmują przygotowania do Essen Tasch – wielkiego turnieju rozgrywanego co trzy lata. To spektakularne wydarzenie zgromadzi najpotężniejszych magów, którzy stoczą ze sobą pojedynki. Nikt nie zauważa, że w innym świecie rodzi się potężna, mroczna magia, która jest zdolna naprawiać, tworzyć, ale i niszczyć oraz rujnować.
Muszę przyznać, że mocno
obawiałam się tej kontynuacji, tym bardziej po tym, jak zaczęły pojawiać się
pierwsze polskie recenzje. Niekoniecznie przychylne. „Mroczniejszy odcień magii” był dla mnie poprawną książką, ale
skłamałabym, gdybym napisała, że nie miałam nadziei na to, że „Zgromadzenie cieni” będzie jednak
lepsze. Negatywne opinie trochę mnie otrzeźwiły, ale uznałam, że nie ma co się
zamartwiać, tylko trzeba zebrać się w sobie i w końcu wyrobić własną opinię.
Zacznę od fabuły, która
niestety miała małe braki. Początek był świetny – dynamiczny i żywiołowy, ale
później coś siadło. Zrobiło się nudno, praktycznie nic się nie działo.
Rozdziały z perspektywy Kella były o niczym. Antari się miotał, próbował naleźć swoje miejsce w Czerwonym
Londynie, dogadać się z bratem. Wszystko ładnie, pięknie, ale to było mało
ciekawe. Zastanawiałam się o czym w ogóle będzie ten tom. Tym samym
przechodzimy do… turnieju. Sam w sobie pomysł rywalizacji najsilniejszych magów
z trzech królestw Faro, Vesk i Arnes był obiecujący, ale nie opuszczało mnie
uczucie, że element ten jest trochę zapychaczem. Autorka zapewne zastanawiała
się, jak wzbogacić fabułę i wpadła na pomysł Essen Tasch. Nie mogę napisać, że cały turniej był klapą, bo oprócz
kilku przewidywalnych elementów, jak chociażby tego, kto weźmie w nim udział,
nie brakowało paru zaskoczeń – stawiałam na inną trójkę finalistów. W każdym
razie turniej był odwróceniem uwagi. Bohaterowie skupiali się na
rywalizacji, ale najistotniejsze było to, co działo się w innym świecie, w
innym Londynie.
Przejdźmy do protagonistów.
Po pierwszym tomie nie byłam zachwycona. Bohaterów dało się lubić, ale ich
kreacja nie wyróżniała się niczym szczególnym. Na szczęście w „Zgromadzeniu cieni” było dużo lepiej.
Muszę przyznać, że uwielbiałam rozdziały z perspektywy Lili i jak czytałam
zmagania Kella, czy Rhya, to miałam nadzieję, że szybko się skończą, abym mogła
powrócić do złodziejki. Dziewczyna czasami jest nieznośna, bywa pyskata, nie
zawsze postępowała etycznie, ale właśnie to w niej lubię – jej ognisty
temperament. Poszukiwała własnej tożsamości i próbowała obudzić w
sobie magię. Co więcej za jej sprawą lepiej poznaliśmy Alucarda, wygnanego z
Londynu przez Kella. Muszę przyznać, że niesamowicie polubiłam tego faceta i
relację, jaka połączyła jego oraz Lilę. Natomiast rozdziały Kella i Rhya
bardziej skupiały się na więzi, która ich złączyła i na ograniczeniach z tym
związanych. Antari czuł, że zyskał
kolejne więzienie i mimo że dzielił z bratem uczucia, to zaczęli oddalać się od
siebie.
Gwoli podsumowania napiszę
tylko tyle, że mam ochotę zrobić krzywdę autorce za to zakończenie. Poważnie? I
ja ma teraz czekać na kolejny tom? Jak niby mam to zrobić pani Schwab? Może
finał nie był całkowitym szokiem, ale autorka wywołała we mnie taką frustrację,
że miałam ochotę rwać włosy z głowy. W każdym razie daje on nadzieję na
naprawdę świetny trzeci tom.
Cykl „Odcienie magii”:
1.Mroczniejszy odcień
magii
2. Zgromadzenie
cieni
3. A Conjuring of Light
0 komentarze