RECENZJA: Boski ogień - Brian Staveley
11:33
Autor: Brian
Staveley
Tytul oryginalu: Providence of Fire
Cykl: Kronika Nieciosanego Tronu #2
Stron: 808
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 10 lutego 2016
Gatunek: Fantastyka
Narracja: trzecioosobowa
Narracja: Valyn/Adare/Kaden
Czas czytania: 5 dni
Moja ocena: ★★★★★★★★☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Gdy Sioan dotarła na szczyt wieży i wyszła w
chłód nocy, zimne powietrze zapiekło gniewnie jej płuca, jakby chciało dorównać
furii szalejącego na ulicach ognia.”
OPIS:
Adare ucieka z Pałacu Brzasku, aby stawić czoło
spiskowi wymierzonemu w jej rodzinę. Gdy roznosi się wieść, że jest ulubienicą
bogini-patronki cesarstwa Annuru, znajduje zwolenników, którzy pomagają jej
zawładnąć stolicą. Groźba inwazji barbarzyńskich hord każe jednak rywalom
zjednoczyć siły przeciwko wspólnemu wrogowi.
Nieuchronnie narasta też konflikt Adare z jej bratem Valynem, dezerterem z elitarnej cesarskiej jednostki wojskowej - Kettralu. Ich brat Kaden, prawowity dziedzic Nieciosanego Tronu, toczy własną walkę i przedostaje się do stolicy przy pomocy niezwykłych sojuszników.
Nieuchronnie narasta też konflikt Adare z jej bratem Valynem, dezerterem z elitarnej cesarskiej jednostki wojskowej - Kettralu. Ich brat Kaden, prawowity dziedzic Nieciosanego Tronu, toczy własną walkę i przedostaje się do stolicy przy pomocy niezwykłych sojuszników.
RECENZJA:
Adare odkryła kto był
prawdziwym zabójcą jej ojca. Wie, że sama nie wymierzy sprawiedliwości i jedyna
nadzieja w tym, że uda jej się znaleźć sojuszników. W tym celu ucieka z pałacu
i przyłącza się do pielgrzymki wędrującej na południe do Olonu. W tym samym
czasie uznany za zdrajcę Valyn jest przekonany, że siostra sprzymierzyła się z
wrogiem, natomiast Kaden, prawowity dziedzic, obiera inną drogę. Tylko czy
będzie ona prowadziła na Nieciosany Tron? Aczkolwiek prawdziwe zagrożenie czai
się gdzie indziej. Barbarzyńscy Urghulowie zagrażają cesarstwu od północy. Czy
podzielony kraj będzie w stanie się bronić?
Pierwszy tom „Kroniki Nieciosanego Tronu” był dobrą
powieścią fantastyczną z ciekawym światem przedstawionym. Czasami odczuwałam
lekkie znużenie, ale ostatecznie debiut Briana Staveleya uznałam za udany. W
każdym razie po ciągłym odkładaniu lektury drugiej części w końcu uznałam, że
nadszedł jej czas i wzięłam się za jej czytanie. Jakie były moje wrażenia? Czy
kontynuacja okazała się lepsza od swojej poprzedniczki?
Zacznę od tego, że „Boski ogień” podobnie, jak „Miecze cesarza” nie porwał mnie od
pierwszych stron. Nie wiem czym było to spowodowane. Może, gdybym nie zwlekała
z sięgnięciem po kontynuację wyglądałoby to inaczej, emocje byłby świeższe, a
może chodziło o to, że akcja rozwijała
się dość melancholijnie i jeśli już się coś działo, to nie wzbudzało żadnej mojej
reakcji. Autor potrzebował trochę czasu, aby rozkręcić niektóre wątki. W
ostateczności książka wciągnęła mnie dopiero mniej więcej od 250 strony. Jednak to, co się działo od tego momentu, to
było istne szaleństwo!
Podobnie, jak w pierwszym tomie, tak i tutaj mamy narrację trzecioosobową
z trzech punktów widzenia – Valyna, Adare oraz Kadena.
Zważywszy, że rodzeństwo w przeważającej części akcji spędza czas w osobnych
partiach cesarstwa (a nawet poza nim), to z pewnością dobre posunięcie. Dzięki
niemu nic nam nie umyka. Jesteśmy w centrum każdego istotnego wydarzenia, a
trzeba przyznać, że żadne z dzieci zamordowanego władcy nie próżnuje i zrobią
wszystko, aby odzyskać władzę i uratować ród.
Muszę przyznać, że postaci, które wykreował Staveley są
niezwykle autentyczne, wręcz namacalne. Przeżywają prawdziwe emocje, popełniają
błędy, okazują słabość. Może i mamy do czynienia z wytrenowanym
kettralowcem, który powinien być nieustraszony, z księżniczką wychowaną w
pałacu, która zdaje się delikatna, czy z nieokrzesanym wychowankiem mnichów,
który nie nadaje się na władcę, ale czy na pewno tak jest w rzeczywistości? Bohaterowie potrafią zaskoczyć, z biegiem
akcji zmieniają się, doświadczenia ich hartują. Najmniej lubianą przeze
mnie postacią była Adare, a to dlatego, że nieraz nie potrafiłam zrozumieć jej
postępowania. Miałam ochotę krzyczeć „co ty wyrabiasz, kobieto?!”. Poza tym
brakowało mi lepszego ukazania postaci drugoplanowych. Mamy ich sporo,
chociażby towarzyszy Valyna - Gwenne, Annick, Laitha i Talala. Ich osobowości
zostały z grubsza nakreślone, ale brakowało mi szczegółów z ich życia czy
przeszłości.
Wydaje mi się, że
największym plusem tej powieści jest to, że nie da się przewidzieć zakończenia.
Ba! Co tam zakończenie, nie da się domyślić, co będzie po tym, jak przewiniemy
kartkę. „Boski ogień” to chyba najbardziej nieprzewidywalna książka, z jaką
miałam do tej pory do czynienia. Bohaterowie mogli sobie gdybać, wymyślać
plany, które nagle legły w gruzach i trzeba było improwizować, a z tej
improwizacji wychodziły nieraz dziwne i szalone rzeczy.
Świat wykreowany przez
Staveleya nieodmiennie mnie zachwyca – religia
ta starsza i współczesna, historia Annuru, skłócone ze sobą ludy tworzą
naprawdę imponujący i jednolity zestaw. Do tego dochodzi magia krwiopijców
(ale nie tylko). Magia, która nadal stanowi zagadkę, no i oczywiście nie mogłam
zapomnieć o rozwijającej się intrydze, która jest najistotniejszym i
najbardziej atrakcyjnym ogniwem. To ona napędza akcję i tworzy zagmatwaną sieć
kłamstw i spisków. W pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się kto jest wrogiem,
a kto sprzymierzeńcem. W tej książce nic
nie jest jednoznaczne.
Walka o władze, krwawe bitwy, niespodziewani sprzymierzeńcy,
bolesne zdrady i łamiące serce śmierci - to tylko namiastka tego,
co przygotował Brian Staveley. Książka
jest wielowątkowa, zaskakująca, momentami przerażająca, pełna nie do końca
wyjaśnionych tajemnic. Pomimo statycznego początku, jestem zachwycona. Ten
tom podobał mi się bardziej od pierwszego. Oby tendencja zwyżkowa się
utrzymała. Aby się przekonać nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po finał
tej trylogii – oby autor jeszcze nieraz mnie zaskoczył!
Cykl
„Kronika Nieciosanego Tronu”:
1.Miecze cesarza
2.Boski ogień
3.Ostatnia więź
0 komentarze