RECENZJA: Art & Soul - Brittainy C. Cherry

11:45

AUTOR: Brittainy C. Cherry
TYTUL ORYGINALU: Art & Soul
CYKL: jednotomowa
STRON: 432
WYDAWNICTWO: Filia
DATA WYDANIA: 16 marca 2016
GATUNEK: Young Adult
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Aria (16 lat) / Levi (17 lat)

CZAS CZYTANIA: 2 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★★☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
Mama znów się zamartwiała.”
OPIS:
W szkole średniej byłam młodą, niepozorną artystką.
Nie zauważano mnie. Pomijano. Olewano.
Teraz jestem Arią Watson... „Tą” dziewczyną.
Jedna zła decyzja i zostałam zauważona – przypięto mi etykietkę puszczalskiej. Zostałam zdzirą.
Śmieciem.
I już nigdy nie będę niewidzialna.
Szczególnie dla Leviego Myersa. Był dziwnym chłopakiem o pięknej duszy, który zaakceptował i zrozumiał ukrytą w moim wnętrzu zbolałą dziewczynę.
Nie planowałam się zakochać. Jednak czy mogłam oprzeć się jego obietnicom? Przebaczeniu? Przyszłości, o której już prawie przestałam marzyć?
Byliśmy rozbici. Poznaczeni bliznami. Byliśmy dziwni i piękni zarazem.
Byliśmy dwiema zagubionymi duszami, które trzymały się jedynej rzeczy mogącej je spoić.
Siebie nawzajem.

RECENZJA:
Poznajcie Levi’ego, 17-letniego chłopaka, który jest rozdarty między swoją nadopiekuńczą matką, mającą problemy natury psychicznej, a ojcem, który go opuścił, kiedy miał dziesięć lat i nie chciał z nim utrzymywać dalszych kontaktów. Levi za wszelką cenę postanawia to zmienić. Na ostatni rok szkoły średniej przeprowadza się do Mayfair Heights, by zamieszkać z ojcem i odbudować zerwaną więź.
Aria Watson ma kochającą i wspierającą rodzinę, ale jeden błąd zepsuł wszystko. Odtąd nic nie będzie takie samo. Wyśmiewana i szykanowana przez rówieśników ma wsparcie tylko w swoim najlepszym przyjacielu Simonie. Jednak pojawia się ktoś jeszcze. Chłopak, który rozumie ją jak nikt inny. Obydwoje noszą w sobie ból i cierpienie. Przy nim czuje się smutnie szczęśliwa. Levi jest najlepszym z oksymoronów.

„W niektórych słownikach znajduje się nawet sto pięćdziesiąt tysięcy haseł. Oznacza to sto pięćdziesiąt tysięcy słów i jeszcze więcej ich znaczeń. Niektóre słowa są głupie, inne ranią.
Niektóre są radosne, inne gniewne. Tak wiele liter składało się na tak wiele różnych sposobów, tworząc tak wiele słów i ich unikatowych znaczeń.
Mnóstwo, a mimo to pod koniec pozostało tylko jedno. Jedyne, które jednocześnie oznaczało niebo i piekło, słońce i deszcz, dobro i zło, piękno i brzydotę. Jedyne, które miało sens, gdy wszystko wokół było trudne, bolesne i bezwzględne.
Miłość.”

Miałam przyjemność poznać prozę Brittainy C. Cherry dzięki książce „Kochając pana Danielsa” i kończąc ją wiedziałam, że jeśli tylko zostanie wydana kolejna powieść autorki, to biorę ją w ciemno. Jednak sięgając po „Art & Soul” spodziewałam się czegoś podobnego do debiutanckiej książki Cherry czyli romansu podchodzącego pod gatunek New Adult, ale okazało się inaczej. W moim mniemaniu drugi tytuł skłania się bardziej ku młodzieżówce z mocnym wątkiem obyczajowym. Według mnie Art & Soul” to połączenie trzech książek:  „Wszystkich jasnych miejsc” Niven, „Ostatniej piosenki” Sparksa oraz „Oddam ci słońce” Nelson. Nie chodzi o to, że wydarzenia są podobne. Łączy ich klimat: lekko pesymistyczny i przytłaczający oraz w przypadku dwóch ostatnich tytułów: sztuka, która odgrywa w tych książkach ogromną rolę. Levi jest uzdolnionym skrzypkiem. Grając na instrumencie oddaje swoją duszę. Natomiast Aria wylewa na płótno swoje emocje. Kolejnym elementem spajającym te tytuły jest rodzina, wartości rodzinne i więzy krwi. Nie ważne co zrobimy, nie ważne jakie błędy popełnimy, to rodzina zawsze pozostanie w naszym życiu – wspierająca i pokrzepiająca.

„Czasami miłość do kogoś można wyrazić jedynie tak, że się znika z jego życia.”

Główni bohaterowie byli naprawdę przyzwoici. W szczególności polubiłam Levi’ego. Chłopaka zatracającego się w muzyce i czerpiącego z niej pocieszenie. Potrafiącego szczelnie ukrywać swój smutek i ukazywać fałszywe emocje, które inni spodziewają się zobaczyć. Nauczył się ukrywać swój ból za kłamstwami i uśmiechami. Patrząc na niego ludzie widzieli otwartego i zabawnego nastolatka, ale to była tylko zewnętrzna powłoka. 
Aria była momentami nieco denerwująca, ale wybaczaj jej ze względu na sytuację, w której się znalazła. Była zmuszona przedwcześnie dojrzeć i podejmować trudne życiowe decyzje. Często było jej ciężko, ale radziła sobie nadzwyczaj odważnie.
Godny uwagi jest również Simon. Najlepszy przyjaciel Arii. Chłopak, który nie zastanawia się nad słowami, które opuszczają jego usta. Jest bardzo spontaniczny i rzuca rozbrajającymi tekstami, które niejednokrotnie mnie rozśmieszały. Jego życie również nie należy do najłatwiejszych. Wini się za pewne wydarzenie z przeszłości, które zostawiło piętno na jego rodzinie. 
Jak widać tragedii nie brakuje. Czasami zastanawiałam się czy autorka nie przesadziła z nagromadzeniem osób z trudną sytuacja życiową. Każdy bohater, który pojawia się w "Art & Soul" walczy z demonami przeszłości lub ma nieciekawą sytuację w teraźniejszości. Może Brittainy C. Cherry wyszła z założenia, że nieszczęścia się przyciągają.

Sam wątek romantyczny był przewidywalny, jak i cała książka, ale myślę, że w takich powieściach to w ogóle nie jest istotne (przynajmniej takie jest moje zdanie). Bardzo podobało mi się uczucie rodzące się między Arią i Levim. Było delikatne i subtelne. Z początku połączyła ich przyjaźń, która z czasem przekształciła się w głębsze uczucie. Byli dla siebie wsparciem i otuchą w cierpieniu. 

„Moje serce wierzyło w spokojny, prosty rodzaj miłości. W miłość, która została stworzona przed czasem, większą niż nałożone na nas ograniczenia. W miłość, której nie hamował wiek, która nie miała barier, która dotyczyła jedynie dusz dwojga ludzi. Moje serce nie pozostawiało mi wyboru.
„Kochaj otwarcie”, szeptało. „Kochaj bezwarunkowo”, błagało. „Kochaj mimo trudności”, uczyło. „Kochaj w tej chwili”.
To było jednocześnie straszne i piękne, prawda? Kiedy serca nie obchodziło to, co myślała głowa.”

Art & Soul” jest momentami nieco depresyjna, smutna, ale jednocześnie ma wydźwięk pozytywny i daje nadzieję. Powieść przywraca wiarę w ludzi i co najważniejsze uczy, że może spaść na człowieka wiele niepowodzeń, tragedii, ale ze wsparciem przyjaciół i rodziny można poradzić sobie z najgorszym.

„Czasami trzymanie się za małe palce było najlepszym rodzajem tulenia.
Czasami całus w czoło był najlepszym rodzajem pocałunku.
Czasami tymczasowe uczucie było najlepszym rodzajem miłości.”

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
 
 
 

0 komentarze