RECENZJA: Pulse - Gail McHugh

14:04

AUTOR: Gail McHugh
TYTUL ORYGINALU: Pulse
CYKL: Collide #2
STRON: 400
WYDAWNICTWO: Akurat
DATA WYDANIA: 7 października 2015
GATUNEK: New Adult/Romans
NARRACJA: trzecioosobowa
BOHATER: Emily/Gavin

CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★☆☆☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
„Emily oparła głowę o szybę.”
OPIS:
Czy wiecie jakie to przerażające, kiedy pragniesz czegoś tak bardzo, że jesteś gotowa stać się zupełnie innym człowiekiem, żeby to osiągnąć?
Emily kładzie na szali całe swoje życie, żeby być z mężczyzną, który zdobył jej serce. Niestety nie ma pewności, że Gavin naprawdę ją kocha; pozostaje wierzyć, że postąpiła słusznie, idąc za głosem serca, i że jej wybranek okaże się takim człowiekiem, jakim chciała go widzieć.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że tak nie jest. Dążący do autodestrukcji, zamknięty we własnym ponurym świecie Gavin rozpaczliwie potrzebuje pomocy. Emily musi zdecydować, czy jest gotowa poświęcić wszystko, żeby go uratować, i czy uczucie, jakim go darzy, jest wystarczająco silne, by wystawić je na tak ciężką próbę.

RECENZJA:
Trzeba przyznać, że autorka potrafi zakończyć książkę w taki sposób, aby czytelnik nie mógł wytrzymać i musiał jak najszybciej sięgnąć po kolejny tom. Tak właśnie było ze mną. Zakończenie „Collide” cały czas mnie prześladowało, mimo, że książka nie była porywająca, nie mogłam się oprzeć i musiałam jak najszybciej sięgnąć po „Pulse”.

Druga część dylogii zaczyna się dokładnie w tym momencie, gdzie skończył się tom pierwszy. Załamana Emily dowiaduję się, że jej ukochany Gavin wyjechał z miasta, by leczyć złamane serce i nikt nie ma z nim kontaktu. Zdesperowana kobieta postanawia walczyć o miłość swojego życia do utraty tchu. Ma głęboką nadzieję, że mężczyzna kocha ją wystarczająco mocno, aby wybaczyć jej wcześniejsze, karygodne zachowanie. Niestety fortuna im nie sprzyja, wręcz przeciwnie los nieustannie rzuca im kłody pod nogi. Czy miłość tych dwojga ludzi będzie wystarczająco silna, aby poradzić sobie z wszelkimi przeciwnościami losu?

Emily w tym tomie nie denerwowała mnie tak jak w poprzednim. Była zdecydowana, waleczna, wiedziała czego chcę od życia. Jednak z drugiej strony wszystkie wydarzenia mocno ja przytłaczały, była mało odporna psychicznie, niezwykle często wybuchała niekontrolowanym płaczem. Wreszcie zaczęło mnie to nieco irytować. Starałam się być wyrozumiała i usprawiedliwiałam jej zachowanie, bo miała ku niemu wiele powodów.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o cudownym, „szmeksownym” Gavinie, wielkim pocieszycielu i oddanym kochanku. Mężczyźnie, który jest ucieleśnieniem wszelkiej doskonałości i marzeniem każdej kobiety. Zabawny, inteligentny i troskliwy – można by tak wymieniać bez końca. Poza tym jego fenomenem jest to, że jest niezwykle umięśniony mimo, iż nie ma czasu na ćwiczenia.
Nie można zapomnieć o byłym narzeczonym Emily, czyli Dillonie, który cały czas próbuje mieszać w życiu zakochanych, budzący swoim zachowaniem niesmak i obrzydzenie.  Na szczęście nie ma go tu zbyt wiele, co mnie niezmiernie cieszy.
Według mnie bohaterowie są zbyt przerysowani. Gavin jest zbyt idealny – nie posiada nawet jednej, najmniejszej wady. Jeśli chodzi o Dillona, to odnosi się wrażenie, że jego życiowym celem jest knucie w celu uprzykrzenia życia Emily.

Nie da się ukryć, że „Pulse” jest romansem erotycznym, czego dowodem jest zatrzęsienie pikantnych scen łóżkowych. Bohaterowie nie potrafią utrzymać rąk z dala od siebie. Co prowadzi to tego, że książka jest zbyt przesłodzona. Czytając ją miałam wrażenie jakby mnie otulała wata cukrowa. Co krok ckliwe teksty bohaterów, wyrażające dozgonną miłość.

Z drugiej strony cieszy mnie, że autorka porusza temat przemocy rodzinnej i ukazuje jak tego typu przeżycia wpływają na psychikę. Dzięki temu książka zyskuje poważniejszy, głębszy wymiar. Poza tym przypomina jak ważni są przyjaciele i rodzina – ich wsparcie i pocieszenie w trudnych chwilach.  

Gail McHugh wie jak zasypać czytelnika lawiną uczuć, która dosłownie zwala z nóg. Czytając „Pulse” czułam cały wachlarz emocji od ekscytacji i poruszenia, po zdenerwowanie i niepokój. Razem z bohaterami przeżywałam ich wzloty i upadki, nadzieję i obawy. Od początku do końca trzymałam kciuki za szczęśliwe zakończenie. I właśnie to w tej powieść jej największym plusem – kotłujące się emocję, powodujące, że nie sposób oderwać się od tej historii.

9 komentarze

  1. Dużo słyszałam o tej serii, ale nie jestem fanką takich książek, więc na razie nie mam zamiaru po nie sięgać :) Może kiedyś, jak mój gust się zmieni ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze pierwszej części, także wszystko przede mną. Dużo dobrego słyszałam o tej serii więc myślę, że może przypaść mi do gustu ;)
    Aleja Czytelnika

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie ta część odrobinkę gorsza niż Collide, nadal fajna, ale za dużo seksu! Ile można:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja odpuściłam po pierwszym tomie - jakoś się z McHugh nie dogadałam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie obie książki dobre. Autorka wszystko ładnie skomponowała i zamknęła książkę bez żadnych niedomówień. Mi się podobała ;) pozdrawiam Justyna

    OdpowiedzUsuń
  6. "Collide" czeka na mojej półce, jeśli spodoba mi się pierwsza część pójdę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie nie jest to książka, po którą chciałabym sięgnąć. Nie lubię romansów- jakoś za dużo tego wszędzie ostatnimi czasy ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszą część co prawda jeszcze nie dokończyłam, ale drugą kupiłam ostatnio na Targach i mam zamiar wziąć się za obie gdy tylko czas mi na to pozwoli ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam pierwszej części, ale słyszałam same pozytywy na jej temat. Jak widzę, druga część nie odbiega od pierwszej i utrzymuje świetny poziom :D chętnie przeczytam tę serię (pomiędzy książką do biologii i lekturami)

    http://zaczarowana-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń