RECENZJA: Calder. Narodziny odwagi - Mia Sheridan

13:28

AUTOR: Mia Sheridan
TYTUL ORYGINALU:  Becoming Calder
CYKL:  A Sign of Love #1
STRON: 376
WYDAWNICTWO: Septem
DATA WYDANIA: 15 czerwca 2016
GATUNEK: Romans/ New Adult
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Calder/Eden

CZAS CZYTANIA:  2 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★☆☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
„Gdy tylko wysiadłam z autobusu, zaatakował mnie smród spalin zmieszany z kwaśną wonią nieczystości.”
OPIS:
Nie bój się walczyć o marzenia!
Kiedy dziesięcioletni Calderpo raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Ale z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty. Sęk w tym, że ani Calder, ani Eden nie mogą tak po prostu zrezygnować z marzeń. Odważny chłopak i zdeterminowana dziewczyna postanawiają walczyć o własną godność, o prawo do decydowania o swoim życiu, wreszcie o swoją miłość.
Wyrusz z nimi w tę podróż, zobacz, jak próbują odnaleźć własne miejsce w świecie i nadać nowy sens życiu.
Calder. Narodziny odwagi to opowieść o walce dobra ze złem, o strachu i męstwie oraz o ponadczasowej prawdzie, że światło miłości potrafi rozświetlić największe mroki...

RECENZJA:
Calder nie wie co to wielki świat. Od urodzenia nie może opuścić wyznaczonego terytorium grupy wyznaniowej, do której przynależy. Jak każdy ma swoje obowiązki, które sumiennie wykonuje, jego jedynym marzeniem jest zostanie członkiem rady, co pozwoliłoby mu odkryć wielki, zewnętrzny świat. Wszystko się zmienia, kiedy pojawia się ona… W momencie kiedy pierwszy raz się zobaczyli Calder miał 10 lat, a ona była małą przestraszoną dziewczynką. Eden – wybranka założyciela sekty, jego przyszła żona, a co najważniejsze - zakazany owoc, do którego za nic w świecie nie może się zbliżyć… Niestety przyciąganie jest potężniejsze niż zdrowy rozsądek. Mijają lata, a miłość kwitnie z każdym rokiem. Czy ma szansę na szczęśliwe zakończenie? Calder zrobi wszystko, aby zawalczyć o swoją miłość…

Muszę wspomnieć o tytule, który mnie śmieszy. Kojarzy mi się z „Breakheart. Waleczne serce” – i jak tu się nie śmiać. Tytuł ma taki podniosły wydźwięk i w sumie sięgając po tę powieść nie wiedziałam czego się spodziewać. Mam już za sobą dwie książki Mii Sheridan, ale ta jawiła mi się jako całkowicie coś innego, coś przerażającego dlatego, że nie przepadam za tematyką sekt czy jakichkolwiek organizacji zorganizowanych. Aczkolwiek postanowiłam zaryzykować. Co z tego wynikło?

Dużym plusem książki jest obraz sekty jaki zarysowała autorka. Pokazała siłę takiej organizacji, która żeruję na nieszczęściu ludzi, którzy w pewnym momencie swojego życia znaleźli się na dnie i nagle niespodziewanie zostaje do nich wyciągnięta przyjazna dłoń, która daje im dom, ciepło oraz pożywienie. Dla takiej osoby jest to wybawienie i zaślepiona tymi przywilejami zrobi wszystko dla swojego guru. To jest przerażające. Jeśli ktoś przejrzy na oczy, zacznie spostrzegać kłamstwo i rzeczywistość, to czy ma szanse na ratunek i wolność? Czy sekta wypuści go ze swoich szponów? Co więcej, czy taka osoba, która wyrwie się spod tego reżimu jest zdolna żyć na zewnątrz? Książka ukazuje okrucieństwo takiej organizacji, która stawia swych ubezwłasnowolnionych wyznawców w sytuacji bez wyjścia. Autorka świetnie poradziła sobie z tym wątkiem, który wytwarzał niepokojący, hermetyczny klimat. Od początku książki czuć było napięcie, które wzrastało z każdą stroną. Aż nie mogłam się doczekać rozstrzygnięcia i finałowej sceny.

W moim przeświadczeniu największą wadą tej powieści byli bohaterowie. Nie da się ukryć, ze zarówno Calder, jak i Eden byli szalenie sympatyczni, jednak ta nieskazitelność ich charakterów, czyste serca były niemiłosiernie wyidealizowane. On odważny, szczery, czuły, zabawny, ambitny i… tak naprawdę mogłabym tak wymieniać długo. Natomiast ona - wrażliwa, delikatna niczym kwiat, a jednocześnie silna jak chwast, jak to określił Calder. Dziewczyna czasami była zbyt płaczliwa, ale szczerze? Wydaje mi się, że miała prawo popłakać, bo jej życie nie było usiane różami. Natomiast zastanawiam się czy jakąś wadę miał Calder… … hmm… nie. I właśnie w tym problem.

Książka niewątpliwie była bardzo emocjonalna i czytałam ją z wielkim zainteresowaniem, ale nie da się ukryć, że z każdą kolejną stroną przypominała mi jakąś wielką tragedię – była niczym „Romeo i Julia” we współczesnym wydaniu. Zakazana miłość i wielka tragedia czająca się za horyzontem. Dla mnie było to trochę za dużo. Czułam wręcz przesyt miłości, która była prostolinijna, nieskazitelna, ale też momentami zbyt ckliwa. Co więcej, autorka nieco przeholowała z pasmami nieszczęść, które spadły na tych młodych protagonistów.

Sceny erotyczne umiejscowione są stadnie, to znaczy jest ich sporo w środkowej części książki. Są one dość obszerne, ale co dla mnie jest ważne, nie są one wulgarne czy nachalne. Nie wiem, jak to udało się autorce, ale z jednej trony były bardzo namiętnie zobrazowane, a z drugiej biła od nich subtelność.

Mimo iż obawiałam się tematyki tej książki, niewątpliwie zostałam przyjemnie zaskoczona. Mia Sheridan w pomysłowy i intrygujący sposób nakreśliła do czego zdolny jest niezrównoważony człowiek, który dorwał się do władzy i czuję się bezkarny. Świetnie ukazała strukturę samej sekty, zasad w niej panujących oraz siłę miłości, która pcha nas do czynów, które wcześniej wydawałyby nam się niemożliwe... Jednak co najważniejsze podkreśla, ile jesteśmy zdolni przeżyć i wycierpieć za cenę wolności…

Dylogia „A Sign of Love”:
1.Calder. Narodziny odwagi
2. Eden. Nowy początek

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:

0 komentarze