RECENZJA: Never never - Colleen Hoover, Tarryn Fisher

15:18

AUTOR: Colleen Hoover, Tarryn Fisher
TYTUL ORYGINALU:  Never never
CYKL:  Never never #1-3
STRON: 300
WYDAWNICTWO: Otwarte
DATA WYDANIA: 3 sierpnia 2016
GATUNEK: New Adult
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Charlie (17 lat), Silas (17 lat)

CZAS CZYTANIA:  3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★☆☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
„Huk.”
OPIS:
Nie kocham cię.
Nic a nic.
I nie pokocham.
Nigdy, przenigdy.
Czasem wspomnienia mogą być gorsze niż zapomnienie. Charlie i Silas są jak czyste karty. Nie wiedzą, kim są, co do siebie czują, skąd pochodzą ani co wydarzyło się wcześniej w ich życiu. Nie znają swojej przeszłości. Pomięte kartki, tajemnicze notatki i fotografie z nieznanych miejsc muszą im pomóc w odkryciu własnej tożsamości.
Ale czy można odbudować uczucia? Czy można chcieć przypomnieć sobie… że ma się krew na rękach? A jeśli prawda jest tak szokująca, że tylko zapomnienie chroni przed szaleństwem? Umysły Silasa i Charlie pełne są mrocznych tajemnic.
On zrobi wszystko, by wskrzesić wspomnienia.
Ona za wszelką cenę chce je pogrzebać.
Nigdy nie zapominaj, że to ja jako pierwszy cię pocałowałem.
Nigdy nie zapominaj, że będziesz ostatnią, którą pocałuję.
I nigdy nie przestawaj mnie kochać.
Nigdy…

RECENZJA:
Sięgając po tę książkę miałam wielkie obawy, bo z jednej strony uwielbiam prozę Hoover, ale z Fisher nie miałam udanych początków, bo jej powieść „Mimo moich win” nie do końca wpasowała się w mój gust. Dwie przyjaciółki, które postanowiły stworzyć wspólną książkę. Co  z tego wynikło?

Styl Hoover cechuje romantyzm i delikatność. Jej bohaterowie są wrażliwi, często interesują się jakąś formą sztuki, a ich teraźniejszość jest dość skomplikowana i niekoniecznie szczęśliwa. Autorka pisze w sposób niezwykle emocjonalny, kieruje się bardziej sercem, niż rozumem.
Natomiast styl Fisher, to inna bajka. Ona uwielbia zepsutych i knujących bohaterów, egoistów, którzy nie dostrzegają świata poza własną osobą, a manipulacja to ich drugie imię. Styl autorki jest bardzo rzeczowy i nieco powściągliwy.
Never never” to mieszanka wybuchowa tych dwóch, jakże różnych stylów pisania. Autorki postanowiły stworzyć coś szalenie dla siebie nietypowego i niewątpliwie bardzo oryginalnego.

Charlie znajduje się na zajęciach w szkole, ale nie pamięta co tam robi. Ile ma lat? Jak ma na imię? A nawet jak wygląda? Przerażona i zdezorientowana wpada na Silasa, chłopaka, który jak się okazuje, ma taki sam problem. Postanawiają połączyć siły i razem rozwiązać tą zagadkę. Czy im się uda? A może prawda okaże się bardziej przerażająca od amnezji?

Każdą stronę książki zasnuwa mgła tajemnicy. Autorki co nieco odkrywają przed czytelnikiem, ale zazwyczaj są to mało istotne informacje. Czytając „Never never” moja głowa była pełna teorii. Cały czas zastanawiałam się, co mogło doprowadzić do utraty pamięci bohaterów. Niewątpliwie lubię takie zagadkowe książki, w którym razem z protagonistami dążymy do odkrycia tej wielkiej niewiadomej. I szczerze mówiąc żadne logiczne wyjaśnienie nie przychodziło mi do głowy. Przykro mi to pisać, ale w moim mniemaniu autorki nie poradziły sobie z wyjaśnieniem tej zagadki. Spodziewałam się czegoś wielkiego, miałam nadzieję, że prawda mnie szokuje i mną wstrząśnie, ale niestety tak się nie stało. Zakończenie nieco mnie rozczarowało. Myślę, że za bardzo skupiłam się na wątku amnezji, a w tej książce nie o to chodzi - najważniejsze było uczucie łączące Eliasa oraz Charlie, a trzeba przyznać, że było ono idealnie wyważone. Miłość łącząca tę dwójkę ma głębszy wymiar, a co najistotniejsze nie jest przesłodzona. Bohaterowie znaleźli się w szalenie niecodziennej i stresującej sytuacji (delikatnie pisząc) - są zmuszeni poznawać siebie na nowo, muszą odnaleźć swoją tożsamość, ale wśród obcych miejsc i ludzi jest to niezwykle utrudnione.

Reasumując, książkę uważam za dobrą, ale czytając ją nie towarzyszyły mi żadne większe uczucia. Klimat jest nieco melancholijny, romans nie jest dominujący, a fabuła jest szalenie ciekawa, w związku z tym wciągająca oraz oryginalna na tyle, że na dłużej pozostanie w mojej pamięci, ale zdecydowanie wolę Hoover w starej odsłonie, czyli piszącej solo.

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
     

0 komentarze