RECENZJA: Pisane szkarłatem - Anne Bishop
17:17
AUTOR: Anne Bishop
TYTUL ORYGINALU:
Written in Red
CYKL: Inni #1
STRON: 560
WYDAWNICTWO:
Initium
DATA WYDANIA: 25 września 2013
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa
CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★☆☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Dawno, dawno temu Namid
zrodziła wszelkie istoty żywe – w tym te zwane ludźmi.”
OPIS:
Meg Corbyn jest
jasnowidzącą szczególnego rodzaju – widzi przyszłość, jeśli rozetnie sobie skórę
i pojawi się krew. Ten dar jest dla niej jednak przekleństwem, gdyż znajduje
się w mocy Kontrolera, człowieka, który pragnie mieć stały dostęp do wizji Meg.
Postanawia więc uciec, a jedynym bezpiecznym dla niej miejscem okazuje się
Dziedziniec w Lakeside – dzielnica handlowa opanowana przez Innych.
Simon Wolfgard, zmiennokształtny, niechętnie zatrudnia Meg na stanowisku łącznika z ludźmi. Od pierwszej chwili wyczuwa, że dziewczyna coś ukrywa, poza tym jej zapach jest inny niż zapach ludzkiej zwierzyny. Jednak instynkt nakazuje mu dać jej tę pracę. Kiedy już pozna prawdę i dowie się, że Meg jest ścigana przez rząd, będzie musiał zdecydować, czy jest warta rozpętania wojny między ludźmi a Innymi.
Simon Wolfgard, zmiennokształtny, niechętnie zatrudnia Meg na stanowisku łącznika z ludźmi. Od pierwszej chwili wyczuwa, że dziewczyna coś ukrywa, poza tym jej zapach jest inny niż zapach ludzkiej zwierzyny. Jednak instynkt nakazuje mu dać jej tę pracę. Kiedy już pozna prawdę i dowie się, że Meg jest ścigana przez rząd, będzie musiał zdecydować, czy jest warta rozpętania wojny między ludźmi a Innymi.
RECENZJA:
Mag Corbyn to młoda kobieta,
która uciekła z niewoli, gdzie była traktowana jak przedmiot do zarabiania
pieniędzy. Jej ciało jest warte miliony. Jest cassandra sangue czyli wieszczką
krwi. Zadając sobie rany, przywołuje przepowiednie. Ludzie, przed którymi
uciekła nie spoczną, póki nie odzyskają swojej własności.
Uciekając dziewczyna trafia
do miasta Lakeside, gdzie pragnie zaszyć się przed prześladowcami. Jest ono
opanowane przez terra indigena czyli Innych.
Jednym z nich jest Simon
Wilcza Straż, który poznaję Meg w momencie, kiedy ta ubiega się u niego o posadę
łącznika z ludźmi. Zmiennokształtny czuje się dziwnie przy dziewczynie, bo nie
pachnie jak typowy człowiek – mięsem, pożywieniem. Pod wpływem impulsu
zatrudnia dziewczynę na wyżej wspomnianym stanowisku. Jednak przyjęcie jej do
miasta sprowadza na nie niespodziewana kłopoty. Simom będzie zmuszony podjąć
ważna decyzję: czy bronić Meg przed niebezpieczeństwem kosztem wojny z ludźmi?
Akcja powieści jest
jednoliniowa. Mamy jeden główny wątek, którym podążamy od początku do końca. W książce
niewiele się dzieje, nie ma zwrotów akcji czy jakichś większych niespodzianek. „Pisane szkarłatem” w dużej mierze skupia
się na relacji człowiek – Inny. Od początku między tymi dwoma rasami odczuwa
się napięcie, które nasila się z każdym kolejnym rozdziałem. Rywalizacja między
nimi trwa od zarania dziejów. To Inni są dominująca rasą i w swej
wspaniałomyślności użyczyli ludziom tereny i wszelkie surowce. Jednak ma to
swoja cenę. Każdy najdrobniejszy ruch człowieka jest kontrolowany. Aby łatwiej
było sprawować nad nimi nadzór, zmiennokształtni w każdym większym mieście
założyli Dziedzińce, w których mieszkają. Jednak obowiązujący sojusz jest
niezwykle chwiejny i delikatny. Rola ludzi sprowadza się tylko i wyłącznie do
mięsa, bo tym jesteśmy dla Innych – pożywieniem na równi z jeleniem czy krową.
Czasami potrafimy być użyteczni, ale to za mało, aby nie doszło do całkowitego
wybicia rasy ludzkiej w przypadku jakiegokolwiek konfliktu...
Inni to inaczej terra
indigena lub zmiennokształtni, którzy posiadają wyjątkową umiejętność
zmieniania swojej postaci. Ich pierwotną formą są zwierzęta takie jak: wilk,
hiena, niedźwiedź, wrona czy jastrząb. Jednak potrafią przybrać inną formę. W
obecnych czasach najbardziej opłacalne jest być człowiekiem, by współpracować z
rasą ludzką. Jednak oprócz zmiennokształtnych w powieści mamy całą gamę innych
stworzeń, jak żywioły czy pory roku, od których humoru zależy pogoda.
Świat stworzony przez Anne
Bishop jest dość hermetyczny. Praktycznie nie przekraczamy granic Lakeside i
tylko od czasu do czasu usłyszymy jakieś wieści spoza miasta. Autorka stworzyła
tutaj całe uniwersum i niestety nie jest to odczuwalne. Trudno ogarnąć umysłem te
wszystkie kontynenty, które tak naprawdę były wspominane tylko w prologu. Wiemy tylko, że znajdujemy się na kontynencie
zwanym Thaisią i nic więcej. Szkoda, że autorka nie zdecydowała się na szerszy
obraz świata.
Kolejnym aspektem są bohaterowie,
co do których mam mieszane uczucia. Już nawet myślałam sobie „nie będę wspominać
o bohaterach, bo niby co mam napisać?”. Dla mnie byli oni do bólu przeciętni.
Niby nie mogę się do niczego przyczepić, nie mogę napisać, że mnie irytowali.
Jednak z drugiej strony czy ich polubiłam? Niekoniecznie. Byli mi obojętni. Meg
to kobieta, która po latach niewoli odzyskuje swobodę i zrobi wszystko, aby nie
stracić wolności. Świat, do którego trafia jest niebezpieczny i przytłaczający.
Trudno przestrzegać tych wszystkich reguł narzuconych przez zmiennokształtnych.
Każdy najdrobniejszy błąd może oznaczać dla niej śmieć.
Z drugiej strony barykady
mamy Simona. Jest to bezwzględny przywódca Innych w mieście. Wszyscy czują
przed nim respekt. Chociaż trzeba przyznać, że jest nieco bardziej liberalny od
swoich pobratymców. Na jego dziedzińcu można spotkać ludzi, którzy pracują w
okolicznych sklepach czy robią w nich zakupy. Nie da się ukryć, że próbuję on współpracować
w ludźmi, chociaż nadal widzi w nich zwierzynę.
Było jedno zdanie, które przewijało
się przez książkę stosunkowo często. Mianowicie: „Nie rób tego, czy tamtego, bo
cię zjem”. Tekst ten wzbudzał strach we wszystkich ludziach. I tutaj rodzi się
pewien problem, bo ja tego w ogóle nie czułam. Czytam „zjem cię”, a w moim
umyśle pojawia się pytanie „Poważnie?”. Jakoś nie wzbudzało to we mnie strachu, mimo iż chyba powinno. Nie czułam tego zagrożenia za strony zmiennokształtnych.
Moja ostateczna konkluzja jest taka: nie przeżyłabym wśród Innych zbyt długo,
bo czytając tę książkę mój instynkt samozachowawczy zdecydowanie kulał.
Wątek romantyczny był bardzo
subtelny, a przez większość powieści praktycznie go nie było. Przebija się
dopiero pod koniec książki. Nie spodziewałam się, że wątek ten spodoba mi się tak bardzo. Meg, mimo iż jest cassandra
sangue, to nadal jest człowiekiem. Simon jest zirytowany tym, że w stosunku do
nowo przybyłej czuje się inaczej. Nie rozumie swojego zachowania względem
kobiety i działa mu to na nerwy. W związku z tym unika jej jak ognia. Jeśli
sytuacja zmusza ich do rozmowy, to kończy się to warczeniem i złym humorem
obojga. Ich relacja rozwija się bardzo, bardzo powoli. Tak naprawdę nie mamy tu
typowego romansu. Autorka ograniczyła się do doznań zmysłowych.
Wszystko dzieje się w głowach bohaterów. I do końca powieści nie są rozeznani w
swoich uczuciach.
Przyznam szczerze, że po
przeczytaniu „Pisane szkarłatem” nie
odczuwałam jakichś specjalnych emocji. Książka do idealnych nie należy. Na
pewno spodziewałam się czegoś więcej. Jedynie dwie rzeczy kuszą mnie do
sięgnięcia po drugi tom: wątek romantyczny, bo jestem ciekawa jak się rozwinie
oraz intryguje mnie jak autorka pociągnie konflikt międzygatunkowy. Czy te
powody są wystarczające? Być może... pożyjemy, zobaczymy.
Cykl „Inni”:
1. Pisane szkarłatem
2. Morderstwo wron
3. Srebrzyste wizje
4. Marked in Flesh
Książka została przeczytana w ramach
wyzwania:
0 komentarze