RECENZJA: Ember in the Ashes. Imperium ognia - Sabaa Tahir
11:45
AUTOR: Sabaa
Tahir
TYTUL ORYGINALU:
An Ember in
the Ashes
CYKL: An Ember in the Ashes #1
STRON: 416
WYDAWNICTWO:
Akurat
DATA WYDANIA:
4 listopada 2015
GATUNEK: Fantastyka/YA
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Laia (17 lat) /
Elias (20 lat)
CZAS CZYTANIA: 2 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★★★☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Mój starszy brat dociera do domu
ciemną nocą, kiedy nawet duchy śpią.”
OPIS:
Zapierająca
dech w piersi historia o honorze, miłości, poświęceniu i walce o wolność, która
podbiła serca młodych czytelników na całym świecie. Laia należy do kasty
Uczonych – w bezwzględnym Imperium tacy jak ona są zepchnięci na margines,
stale inwigilowani i prześladowani. Aby ocalić brata oskarżonego o zdradę,
dziewczyna wstępuje w szeregi buntowników i wyrusza ze śmiertelnie
niebezpieczną misją do gniazda zła: zostaje niewolnicą w Akademii szkolącej
najwierniejszych, najbardziej bezwzględnych żołnierzy Imperium. Jednym z nich
jest Elias. Choć należy do wyróżniających się studentów , w jego sercu
narastają wątpliwości, czy rola okrutnego egzekutora jest rzeczywiście tą, jaką
chce odgrywać przez całe dorosłe życie. Przypadkowe spotkanie dwojga młodych ludzi
nie tylko całkowicie odmieni ich losy, lecz także wstrząśnie posadami świata, w
którym oboje żyją.
RECENZJA:
Laia wraz z rodziną – starszym bratem Darinem oraz
dziadkami, należy do ludu Scholarów. Niegdyś ich cesarstwo szczyciło się imponującymi
bibliotekami, uniwersytetami oraz
wielkimi uczonymi. Jednak w tej chwili pozostało
po nim jedynie wspomnienie. Podbite przez Imperium Wojańskie, od setek lat jest
ciemiężone, a jego obywatele poniżani i gnębieni. Pewnej nocy do ich domu
wkracza wojsko zwane Maskami. Zabijają dziadków Lai oraz aresztują jej brata
pod zarzutem spiskowania sprzeciw Imperium. Dziewczynie udaję się uciec. Nie
mając innego wyjścia postanawia udać się z prośbą o pomoc do ruchu oporu.
Po drugiej stronie barykady poznajemy losy Eliasa. Dziedzica
potężnego rodu Veturius, wielkiego wojownika Akademii Wojskowej Czarnego Klifu,
który lada dzień skończy szkolenie na Maskę. Mężczyzna od szóstego roku życia przechodzi
przez bestialskie treningi. Jednak najgorsze jest to, że nawet jego matka, szalona,
bezlitosna Komendantka pragnie jego śmierci. Zostanie wojownikiem nie jest szczytem
marzeń Eliasa. Ukończenie szkolenia i zostanie mordercą, dręczycielem podbitych
ludów nie jest tym czego pragnie. Poznajemy go w momencie kiedy próbuję podjąć
najtrudniejszą decyzję w swoim 20-letnim życiu – czy zdezerterować i narazić się
na schwytanie i prawdopodobną śmierć.
Co więcej fatalnym zrządzeniem opatrzności dalsze losy Imperium
stoją pod znakiem zapytania. Dzierżący najwyższą władzę, Imperator nie posiada
potomka, który mógłby przejąć po nim rządy.
Nie da się ukryć, że największą zaletą powieści są bohaterowie. Laia jest
spokojną, nieśmiałą dziewczyną, która zostaje przytłoczona przez zaistniałe
wydarzenia. Podoba mi się jak została przedstawiona jej osoba. Na samym początku
jest przerażona i zdesperowana szuka pomocy dla swojego brata. Cieszę się, że
autorka nie zdecydowała się na nagłą transformację dziewczyny. Jej przemiana
była bardzo stopniowa. Nie zamieniła się z zalęknionej w odważną w jednej
chwili. Strach był jej ciągłym towarzyszem, ale jej drogę przyświecał cel,
który był ważniejszy od lęku. Niezwykle mi się to podobało. Dzięki temu Laia
była zatrważająco ludzka i bardzo rzeczywista.
Rozdziały Lai przeplatają się z narracją Eliasa, którego
naprawdę bardzo polubiłam. Można go określić mianem tragicznego bohatera, który
jest niesamowicie wrażliwy na cierpienie innych ludzi. Wszystko mocno przeżywa
i analizuję. Dla niego pochodzenie nie ma znaczenia - Wojanin, Scholar, Morzanin
czy Plemienic – co za różnica! Chociaż wie, że takie myślenie może być
śmiertelne w skutkach.
Jest też wiele postaci pobocznych, które przykuły moją
uwagę. Jak choćby Helena, najlepsza przyjaciółka Eliasa, jego towarzyszka
broni. Nie chcę tu pisać o niej nic więcej, bo mogłabym zdradzić za dużo.
Jednak muszę przyznać, że jestem bardzo zaintrygowana jej postacią.
Nie mogłabym zapomnieć o Komendantce, której nienawidzę
całym sercem. Nie rozumiem jak ktoś może być taki bezduszny i robić takie zatrważające
rzeczy bez mrugnięcia okiem.
Na dodatek mamy tutaj również grupę augurów, nieśmiertelnych,
tajemniczych postaci, których trudno postawić po którejś ze stron. Nie wiadomo
czy są, źli czy dobrzy. Ich działania są nieprzeniknione.
Poza tym podobało mi się jak Sabaa Tahir traktuję
swoich bohaterów. Nie trzyma ich pod kloszem. Nie ma się wrażenia, że są oni
pod jej ochroną, co często ma miejsce w tego typu książkach. Spotyka ich wiele
strasznych, przerażających rzeczy i nie zawsze wychodzą z nich bez szwanku. Dzięki
temu z nerwowością przewracamy strona za stroną, nie pewni co zgotuję nam
autorka.
Jedynym małym minusem książki jest wątek miłosny. Przez
prawie całą powieść obawiałam się trójkąta (a nawet dwóch), który gdzieś tam
majaczył za horyzontem. To momentami troszeczkę
psuło przyjemność z czytania, ale na szczęście autorka tylko lekko zahaczyła
ten temat i mam nadzieję, że nie podejmie się rozwinięcia go w drugim tomie. Niemniej
jednak miłość, która miała miejsce w powieści była bardzo skomplikowana,
mieszała się z przyjaźnią, lojalnością i niezdecydowaniem. Autorka przedstawiła
to uczucie w sposób bardzo ciekawy, a co najważniejsze było ono tylko tłem dla całej
akcji.
Świat wykreowany przez Sabeę Tahir jest bardzo
intrygujący. Chociażby sławne Maski, które budzą grozę w obywatelach. Pomysł
masek z płynnego metalu, który spaja się ze skórą jest upiorny. Oczywiście cała
konstrukcja świata jest typowo młodzieżowa. Mamy tutaj ciemiężony lud, ciemiężycieli
oraz grupkę ludzi, którym to nie odpowiada i postanawia obalić władzę. Co nie
zmienia faktu, że zakończenie jest zaskakujące. Nie do końca tego się spodziewałam i wywołało we mnie niemałe zdziwienie.
Akcja książki jest zatrważająco szybka. Nie sposób się
nudzić, a co najważniejsze najkrótsza przerwa w czytaniu była dla mnie katorgą.
Akcja powieści leci na łeb na szyję, jest pełna zwrotów akcji, intryg i niebezpieczeństw
czyhających na każdym kroku, przyprawiających o palpitacje serca. Świat
stworzony przez Sabeę Tahir jest niezwykle brutalny, bezwzględny, ale również
pełen magii, tajemniczych, mistycznych istot, często niewidzialnych dla
ludzkiego oka.
„Imperium ognia” jest dopiero wprowadzeniem do całej
historii Lai i Eliasa. Początkiem ich morderczej drogi ku wolności i zapartym
tchem będę oczekiwała kolejnego tomu. Polecam gorąco!
0 komentarze