RECENZJA: Pięć sposobów na upadek - K.A. Tucker
18:01
AUTOR: K. A. Tucker
TYTUL ORYGINALU:
Five Ways To Fall
CYKL: Dziesięć płytkich oddechów #4
STRON: 544
WYDAWNICTWO:
Filia
DATA WYDANIA: 20 stycznia 2016
GATUNEK: Romans / New Adult
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Reese / Ben
CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Tylko mnie to spotyka?”
OPIS:
Pyskata, z
wiśniowymi końcówkami blond włosów, Reese Mackay popełniła tak wiele błędów w
swoim dwudziestokilkuletnim życiu, że wie już o nich chyba wszystko. Gdy jej
krótkotrwałe, gwałtowne małżeństwo kończy się złamanym sercem, decyduje, że
nadszedł czas na zmiany. Przeprowadza się do Miami z zamiarem ponownego startu
i nawet całkiem dobrze by jej szło, gdyby nie mega upokarzająca jednonocna
przygoda w Cancún z blond ochroniarzem imieniem Ben. Dzięki Bogu, że udaje jej
się wsiąść do samolotu i zostawić za sobą tę katastrofę.
Futbolowe stypendium i imprezy w bractwie z seksownymi laseczkami? To część planu czarusia Bena Morrisa. Rozwalone kolano, które przekreśla karierę profesjonalnego futbolisty? Zdecydowanie nieplanowane. Na szczęście w parze z jego świetnym wyglądem oraz magnetyzmem idzie jego umysł. Po trzech długich latach studiowania prawa i pracy jako ochroniarz w Pałacu Penny, jest gotów zacząć dorosłe życie – aż w pierwszy dzień swojej nowej pracy trafia do biura tej zwariowanej, seksownej dziewczyny, którą poznał w Cancún. Tej, o której nie potrafi zapomnieć.
Gdyby Ben naprawdę był mądrym facetem, to trzymałby się z dala od Reese. Ona jest pasierbicą szefa, który bardzo wyraźnie zaznaczył, że biurowy romans to podstawa do zwolnienia z pracy. Problem w tym, że Ben uwielbia kłopoty, zwłaszcza gdy są aż tak pociągające.
Futbolowe stypendium i imprezy w bractwie z seksownymi laseczkami? To część planu czarusia Bena Morrisa. Rozwalone kolano, które przekreśla karierę profesjonalnego futbolisty? Zdecydowanie nieplanowane. Na szczęście w parze z jego świetnym wyglądem oraz magnetyzmem idzie jego umysł. Po trzech długich latach studiowania prawa i pracy jako ochroniarz w Pałacu Penny, jest gotów zacząć dorosłe życie – aż w pierwszy dzień swojej nowej pracy trafia do biura tej zwariowanej, seksownej dziewczyny, którą poznał w Cancún. Tej, o której nie potrafi zapomnieć.
Gdyby Ben naprawdę był mądrym facetem, to trzymałby się z dala od Reese. Ona jest pasierbicą szefa, który bardzo wyraźnie zaznaczył, że biurowy romans to podstawa do zwolnienia z pracy. Problem w tym, że Ben uwielbia kłopoty, zwłaszcza gdy są aż tak pociągające.
RECENZJA:
„Pięć sposobów na upadek” jest czwartym i ostatnim tomem serii „Dziesięć płytkich oddechów”, ale z
powodzeniem można ją czytać poza kolejką. Ta część tylko delikatnie łączy się z
poprzednimi. Największym elementem wspólnym wszystkich części jest Ben. Do
niedawna był on ochroniarzem w barze ze striptizem Pałac Penny, który pojawiał się w poprzednich tomach. Jednak
mężczyzna zaczął nowe życie – po skończeniu prawa został zatrudniony na nowym
stanowisku i jego przeszłość jest rzadko wspominana.
Główną bohaterkę Reese poznajemy
w momencie kiedy trafia do więzienia po zdemolowaniu mieszkania męża, którego
nakryła na zdradzie. Aby odreagować postanawia zaszaleć w Cancun. Spotyka tam Bena. Spędza z nim niezręczną i kompromitującą noc, którą chciałaby wymazać z pamięci.
Niestety los okazał się obrzydliwie wredny. W nowej, obiecującej pracy przeszłość
powraca niczym bumerang, utrudniając jej już i tak zagmatwane życie. Jest
zmuszona współpracować z mężczyzną, który jak miała nadzieje należał do
zamierzchłych czasów. Natomiast Ben jako urodzony uwodziciel nie ułatwia
sprawy. Nie potrafi trzymać rąk z dala od kobiety. Jednak romans w pracy nie
może dobrze się skończyć…
Muszę przyznać, że z tą
książką miałam pewien problem. Nie potrafiłam wczuć się w akcję i wszystkie
wydarzenia. Po prostu „Pięć sposobów na
upadek” nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Przyjemnie się ją czytało, ale
romans bez uczuć wirujących w żołądku, to tak trochę biednie. Co więcej nie
czułam chemii między bohaterami czy namiętności. Nie zaobserwowałam żadnego
głębszego uczucia między nimi.
Mimo, że romans dwójki
bohaterów nie był zbyt płomienny, to muszę przyznać, że bardzo polubiłam zarówno
Reese jak i Bena. Kobieta jest impulsywną, pyskatą, nieco wredną i złośliwą 21-latką,
która działa pod wpływem chwili i często przez to pakuje się w kłopoty. Policja
i więzienie nie są jej obce. Natomiast do Bena idealnie pasuje słowo flirciarz.
Jest pewnym siebie 25-latkiem, żadna kobieta nie potrafi mu się oprzeć i w
żadnym razie nie planuje stałego związku. We dwójkę tworzą mieszankę wybuchową.
Uwielbiają działać sobie na nerwy i wdawać się w słowne sprzeczki. Ich dialogi pełne
są ukrytych podtekstów erotycznych. Głownie Ben miota niecenzuralne teksty. Co
drugie zdanie wychodzące z jego ust jest sprośne. Te ich zabójcze dyskusje plus
kilka zabawnych sytuacji tworzą całkiem przyzwoitą całość i z pewnością nie da
się nie polubić tej dwójki.
Świetne jest to, że powieść
ta nie skupia się tylko i wyłącznie na wątku romantycznym. W dużej mierze jest
to książka obyczajowa. Autorka porusza wiele istotnych kwestii, takich jak:
alkoholizm czy problemy rodzinne zarówno Bena jak i Reese. Bohaterowie muszą
skonfrontować się z przeszłością, aby ruszyć naprzód.
Mimo, że fabuła nie wnosi
niczego nowego, nie jest zbyt oryginalna, a cała powieść jest przewidywalna,
czytało mi się ją bardzo przyjemnie. Miałam ochotę na jakąś lekką,
niezobowiązującą książkę i bez wątpienia „Pięć
sposobów na upadek” do takich należy. Ten tom jak i całą serię można
zaliczyć do całkiem udanych. Polecam!
Cykl „Dziesięć płytkich oddechów”:
1.
Dziesięć
płytkich oddechów / 2.
Jedno małe kłamstwo / 3. Cztery
sekundy do stracenia / 4. Pięć
sposobów na upadek
Książka
została przeczytana w ramach wyzwania:
0 komentarze