RECENZJA: Love, Rosie - Cecelia Ahern
13:57
AUTOR: Cecelia Ahern
TYTUL ORYGINALU: Where Rainbows End
CYKL: jednotomowa
STRON: 512
WYDAWNICTWO:
Akurat
DATA WYDANIA: 3 grudnia 2014
GATUNEK:
Romans
NARRACJA:
pierwszoosobowa
(forma epistolarna)
(forma epistolarna)
CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Alex zapraszam Cię na moje siódme urodziny
we wtorek 8 kwietnia w moim domu.”
OPIS:
UWAGA! Książka
była wcześniej wydana pt.: "Na końcu tęczy".
Po wzruszającym "PS Kocham Cię" następna powieść Cecelii Ahern została przeniesiona na srebrny ekran. W rolę Rosie wcieliła się Lily Collins, doskonale znana z filmów "Królewna Śnieżka", "Dary Anioła: Miasto kości" czy "Porwanie", Alexa zagrał Sam Claflin, odtwórca głównych ról w filmach "Uśpieni", "Królewna Śnieżka i Łowca", "Igrzyska śmierci".
Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać?
Czy warto czekać na prawdziwą miłość? Czy każdy z nas ma swoją "drugą połówkę"? Może dowiemy się tego po lekturze tej ciepłej i wzruszającej powieści.
Po wzruszającym "PS Kocham Cię" następna powieść Cecelii Ahern została przeniesiona na srebrny ekran. W rolę Rosie wcieliła się Lily Collins, doskonale znana z filmów "Królewna Śnieżka", "Dary Anioła: Miasto kości" czy "Porwanie", Alexa zagrał Sam Claflin, odtwórca głównych ról w filmach "Uśpieni", "Królewna Śnieżka i Łowca", "Igrzyska śmierci".
Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać?
Czy warto czekać na prawdziwą miłość? Czy każdy z nas ma swoją "drugą połówkę"? Może dowiemy się tego po lekturze tej ciepłej i wzruszającej powieści.
RECENZJA:
Akcja „Love Rosie” rozgrywa się na przestrzeni
kilkudziesięciu lat. Rosie i Alex są przyjaciółmi od piątego roku życia. Razem dorastają,
snują plany na przyszłość, nie mają przed sobą sekretów. Niestety los potrafi
spłatać figla. Cała idylla kończy się w momencie, kiedy Alex wyprowadza się z
Dublina do Bostonu. Jak się okazuje tysiące kilometrów dzielące bohaterów nie są jedyną przeszkodą, jaka stoi na drodze do
ich szczęścia…
„Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już
myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć
się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się
kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata,
północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo
jest się zgubić.”
Na początku muszę zwrócić uwagę
na formę powieści. Cecelia Ahern zdecydowała się na powieść epistolarną. „Love, Rosie” w całości składa się z
listów, pocztówek, maili, SMS’ów i innych form współczesnego przekazu. Z taką strukturą
powieści miałam styczność tylko trzykrotnie: w „Uprowadzonej”
Lucy Christopher, gdzie mieliśmy list ofiary do porywacza, w dylogii „Napisz do mnie” Daniela Glattauer’a oraz w "Cierpieniach młodego Wertera" Goethe. Za
każdym razem taka forma nieco mnie przerażała, ale na szczęście tylko na
początku. W przypadku „Love, Rosie”
niesamowicie łatwo było się wciągnąć w losy bohaterów i kibicować im od
początku do końca.
Sama historia nie jest
niczym szczególnym. Nie można określić jej mianem przewrotnej czy oryginalnej.
Mamy dwójkę zakochanych w sobie ludzi, którym fortuna nie sprzyja. Ich drogi
się rozeszły, zostali zmuszeni wkroczyć w dorosłość z daleka od siebie. Mimo
tej prostoty, a może właśnie dzięki niej historia jest wyjątkowo życiowa, lekka
i niezwykle przyjemna w odbiorze. Chociaż muszę przyznać, że były momenty,
gdzie nieco się denerwowałam. Zła passa trwała
w najlepsze i nie dawała za wygraną. Zastanawiałam się „ile można?”. Czasami
wydawało mi się, że autorka trochę się zagalopowała. Jak wiadomo życie potrafi
być przewrotne, ale zbiegi okoliczności i to „mijanie się” bohaterów według mnie były przesadzone. Dla
mnie jest to takie słodko gorzkie studium miłości z zakończeniem, które
pozostawia ogromny niedosyt.
„Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że
wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie.”
Bohaterowie wzbudzali we
mnie ambiwalentne uczucia. Były momenty, że uwielbiałam Rosie. Nieustannie
pokazywała jaką jest silną kobietą i mimo przeciwności walczyła o swoje. Jednak
były sytuacje, gdzie mnie irytowała. Jeśli chodzi o Alexa był wspaniałym
przyjacielem, uwielbiałam jego poczucie humoru, ale z drugiej strony nie
rozumiałam jego sposobu rozumowania. Wielokrotnie miałam wrażenie, że kariera
jest dla niego najważniejsza. Nie chcę żebyście pomyśleli, że dla mnie jest to
minus – wręcz przeciwnie. Uważam, że Cecelia Ahern stworzyła świetne i
niezwykle rozbudowane postacie. Poradziła sobie z tym fantastycznie.
Powieść przesączona jest rewelacyjnym
poczuciem humoru – niejednokrotnie wybuchałam niekontrolowanym śmiechem.
Wiadomości między bohaterami (nie tylko głównymi) przesączone były ironią i
sarkazmem, co uwielbiam i bardzo cenie.
„Love, Rosie” jest świetną książką, ale nie zrobiła na mnie jakiegoś
piorunującego wrażenia. Myślę, że do tego przyczyniło się to, że w pierwszej
kolejności obejrzałam film, a dopiero później sięgnęłam po książkę. Mój błąd,
ale oglądając ekranizacje byłam przekonana, że powieść nie jest dla mnie,
dopiero później moje zdanie uległo zmianie. Film dość szybko zatarł się w mojej
pamięci, wiec uznałam, że nie będzie miał wpływu na odbiór książki. Tymczasem z
każdą kolejną stroną przypominałam sobie fabułę i to przyczyniło się do tego,
że nieco mniej przeżywałam wszystkie wydarzenia.
Książka Cecelii Ahern nie
traktuje tylko o miłości, ale przede wszystkim o przyjaźni, dążeniu do
wymarzonego celu, szukaniu swojego miejsca w świecie. Klimat powieści jest
nieco nostalgiczny. Są w niej momenty zabawne, ale też smutne i poruszające.
Niemniej jednak ogólny wydźwięk jest budujący, podnoszący na duchu i pełen nadziei.
„Teraz już wiem na pewno, że tam, na końcu
tęczy, czeka na mnie spełnienie marzeń.”
Książka
została przeczytana w ramach wyzwania:
0 komentarze