Wyzwania

27.09.2016

RECENZJA: Nigdziebądź - Neil Gaiman

AUTOR: Neil Gaiman
TYTUL ORYGINALU: Neverwhere
CYKL: jednotomowa
STRON: 318
WYDAWNICTWO: Mag
DATA WYDANIA: 7 maja 2001
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa
BOHATER: Richard Oliver Mayhew

CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★☆☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
W wieczór przed wyjazdem do Londynu Richard Mayhew fatalnie się bawił.”
OPIS:
Najlepsza humorystyczna powieść fantasy lat dziewięćdziesiątych. Pełna niezwykłych przygód, barwnych postaci i niesamowitych zdarzeń. Neil Gaiman, laureat World Fantasy Award, jest znany w Polsce z powieści ''Dobry Omen'', napisanej wspólnie z Terrym Pratchettem.
"Richard Oliver Mayhew, bohater Nigdziebądź, jest w tarapatach. Przyszły na niego, prawdę powiedziawszy, takie kłopoty i takie terminy, że zaczął pisać - w pamięci - pamiętnik. Zaczął tak: Drogi pamiętniku. W piątek miałem pracę, narzeczoną, dom i sensowne życie, o ile w ogóle życie może mieć sens. Potem znalazłem na chodniku ranną, krwawiącą dziewczynę i próbowałem zostać dobrym Samarytaninem. Teraz nie mam narzeczonej, domu ani pracy i wędruję sto metrów pod ulicami Londynu z perspektywą życia krótszego niż jętka o skłonnościach samobójczych. Ha, nic dodać, nic ująć. " - ze wstępu pióra Andrzeja Sapkowskiego, który poleca powieść w serii "Andrzej Sapkowski prezentuje".

RECENZJA:
Richard prowadzi spokojne życie, z którego jest względnie zadowolony: ma znośną pracę, piękną narzeczoną, przytulne mieszkanie… Cóż więcej chcieć od życia? Pewnego zabieganego dnia nic nie idzie po myśli Richarda. Udając się na ważną kolację, wpada na dziwną młodą kobietę, która wyszła wprost na niego drzwiami, które nie istnieją. Jest ranna,  ma na imię Drzwi i prosi o pomoc, a Richard po prostu nie może odmówić i zabiera nieznajomą do swego mieszkania… Czy jego dobry uczynek zostanie nagrodzony, a może wkrótce zacznie żałować swej wielkoduszności?

To tyle gwoli wyjaśnienia fabuły, a jakie są moje wrażenia? Na wstępie muszę pochwalić autora za jedną, dość istotną kwestie, a mianowicie to, że nie spodziewałam się, że w tak krótkiej książce można pomieścić tak wiele… wszystkiego. Akcja „Nigdziebądź” pędzi z szybkością pocisków wypluwanych z karabinu maszynowego – ledwie nadążałam, a przewidzenie czegokolwiek graniczyło z cudem. Autor stworzył pełnowymiarową książę w 300 stronach – jestem pełna podziwu.

Fabuła jest wybitnie nieszablonowa i oryginalna. Jeszcze z czymś takim się nie spotkałam i chwała za to Gaimanowi. Chociaż muszę przyczepić się do jednej rzeczy – mimo tej szybkiej niczym światło akcji, oryginalnej treści i fabuły osadzonej w Londynie (co uwielbiam) nie do końca wciągnął mnie wir tej szalonej przygody. Ja mam wyraźny problem z takimi książkami, gdzie świat jest niebywale surrealistyczny, dziwne stwory wyłażą ze swych kryjówek, a mój mózg tego nie ogarnia, podobnie jak mózg Richarda…

Richard, czyli nasz główny protagonista był przeciętny do bólu i co dziwne nie uważam tego za wadę. Był on anemicznym mężczyzną, jakich miliony, przez co autor pokreślił, że owe wypadki w książce, mógłby przydarzyć się każdemu. Od zera do bohatera – to określenie świetnie tu pasuje. Żył on w bezpiecznym mieście, gdzie praktycznie wszystko miał podane na tacy i nagle trafia do bezdusznego miejsca, które wydaje się snem, a raczej koszmarem. Autor skontrastował dwa, jakże od siebie różne Londyny i aby podkreślić ową równice między Londynem Nad i Londynem Pod, naprzeciw Richarda, stworzył postać Drzwi. Jest to dziewczyna, której życie nie oszczędzało. Jest zdeterminowana, aby znaleźć sprawcę nieszczęścia, które ją spotkało. Oprócz tej dwójki muszę jeszcze wspomnieć o iście czarcim duecie Vandemar/Croup - „oczu wydłubywanie, nosów łamanie, języków rozrywanie, podbródków rozbijanie, gardeł podrzynanie” to ich specjalność, a do tego niewątpliwie wprowadzają do powieści szczyptę świetnego, czarnego humoru.

Podsumowując, mimo iż nie do końca zostałam porwana przez tę książkę, to nie mogę zaprzeczyć, że bardzo dobrze się bawiłam czytając ją. Z pewnością nie można było narzekać na nudę czy brak wyobraźni autora. To moje pierwsze spotkanie z Gaimanem i uważam je za względnie udane. Jak to mówią „pierwsze koty za płoty” – mam nadzieję, że z każdą kolejną powieścią będę coraz bardziej zachwycona prozą autora.

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz