Wyzwania

2.01.2019

Podsumowanie miesiąca - GRUDZIEŃ 2018

Hej!
Nie wierzę, że to piszę, ale właśnie przychodzę do Was z podsumowaniem ostatniego miesiąca 2018 roku. Kiedy to minęło, nie wiem. W grudniu z reguły mam mniej czasu na czytanie, gdyż świąteczny wyjazd do rodziców robi swoje. Wtedy praktycznie nie czytam. Poświęcam ten czas mamie i tacie, których widzę kilka razy do roku. Wracając do tematu, ile udało mi się przeczytać w grudniu? Kończę ten miesiąc z 5 przeczytanymi powieściami. Szału nie ma, jednak nie ma co marudzić, bo zawsze mogło być gorzej ;) 
Zapraszam na podsumowanie ubiegłych tygodni!

Przeczytanych książek: 5
 To  Stephen King ★★★★★★★★☆☆
 Cięcie – Veit Etzold ★★★★★☆☆☆☆☆
 Słowik  – Kristin Hannah★★★★★★★★☆☆
 Obserwator  D.B. Thorne ★★★★★★☆☆☆☆
 Modyfikowany węgiel  – Richard Morgan ★★★★★★★★☆☆ 
              + Biały piasek – Brandon Sanderson ★★★★★★☆☆☆☆


Najlepsza książka: ciężko mi zdecydować, ale chyba postawię na "To" Stephena Kinga. Taką książkę trzeba docenić. Oczywiście ma ona swoje słabsze strony i nie jest to moja ulubiona powieść autora (nie przegoniła "Dallas '63"), ale niewiele jej brakowało. Bardzo dopracowana pozycja, ze świetnym klimatem. 
Najgorsza książka: najgorszą książką grudnia zostaje "Cięcie". Jest to bardzo wtórny kryminał. Nie wnosi nic nowego do tego gatunku. Z typową główną bohaterką z problemami, mało zaskakującą akcją. Najbardziej przeszkadzało mi to, że dość szybko poznajemy tożsamość mordercy, za czym nie przepadam.


 Rozpruci na śmierć (2018) ★★★★★★☆☆☆☆ – Mupetty dla dorosłych. Film mocno wulgarny i przesycony przemocą. Fabuła nie najgorsza, ale całość mimo wszystko nie powala.
 To (2017) ★★★★★★★☆☆☆ – gdy skończyłam książkę, kilka dni później wzięłam się za ekranizację i wbrew obawom było całkiem nieźle. Wiele scen odbiega od pierwowzoru, ale tego można było się spodziewać. Momentami śmiesznie, groteskowo, tak naprawdę mało strasznie, ale uważam, że książka też taka była. Podsumowując, poprawnie oddany klimat powieści, ale jakoś tak za szybko wszystko się potoczyło. Wiadomo, powieść ma 1100 stron, a film trwa tylko 2 godziny. Nawet biorąc pod uwagę, że zostało odwzorowane tylko pół książki (wiek dziecięcy bohaterów), to i tak mocno ją okrojono. Na plus aktor grający Pennywise’a - świetnie pasował i świetnie zagrał. Szkoda tylko, że tak spłaszczono jego genezę. Może będzie coś więcej w drugiej części.
 Dla ciebie wszystko (2014) ★★★★★★☆☆☆☆ – trochę zbyt melodramatyczny, aż nierzeczywisty, no ale to Sparks, więc wiadomo czego się spodziewać ;)   
 Psychonauci, zapomniane dzieci (2015) ★★★★★★★☆☆☆ – muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Mój chłopak mówi: „włączę jakąś hiszpańską animację”, ja na to „ok”, tym samym spodziewając się typowej bajki, a tu taki psikus. Bardzo ładnie zrobiona grafika, produkcja mroczna, ciężka, pełna aluzji. O gnaniu za marzeniami, walce o lepsze życie. Warto zobaczyć, bo jest to coś odmiennego, oryginalnego.
 Venom (2018) ★★★★★★★☆☆☆ – trochę nie widziałam Hardy’ego w głównej roli, ale jak się okazało pasował idealnie. Marvel nie zawodzi. Dobry film.
 Kaczki z gęsiej paczki (2018) ★★★★★☆☆☆☆☆ – średnia animacja, tzn. świetnie wygląda wizualnie, ale cała reszta przeciętna. 
 Scooby Doo i WWE: Potworny wyścig (2018) ★★★★☆☆☆☆☆ nigdy nie byłam wielką fanką Scooby Doo, ale za to lubię WWE. Trochę się zawiodłam. Scooby Doo zawsze kojarzyło mi się z wciągającym śledztwem, tutaj tego nie było. 
 Eskorta (2018) ★★★★★☆☆☆☆☆ – można by się spodziewać, że będzie to dobra sensacja, gdyż wyreżyserował ją Peter Berg ("Ocalony", "Królestwo"), ale nie zachwyca. Nagrany trzęsącą się kamerą za czym niekoniecznie przepadam. Pewnie miało być bardziej autentycznie, a wyszło ciężko, przytłaczająco. Zwyczajnie słaby, a raczej biedny scenariusz. Niełatwo było coś z tego wycisnąć. 
⑨ Scooby Doo i Batman: Odważniaki i Straszaki (2018) ★★★★★☆☆☆☆☆ – trochę lepsze od poprzedniczki, ale nadal szału nie ma.
Johnny English. Nokaut (2018) ★★★★★★☆☆☆☆ – może być, chociaż w moim odczuciu słabszy od poprzednich części.
Mała stopa (2018) ★★★★★★★☆☆☆ – na pewno wartościowa animacja dla dzieci. Świetne przesłanie, fajna muzyczka :) Ogląda się bardzo przyjemnie.


 Seto no Hanayome. 3 odcinki – w listopadzie dokończyłam serię o syrenach. Dla mnie trochę za długie anime. Pod koniec zrobiło się nudno i jakoś nijako.
 Ślepnąc od świateł. 13 odcinków – serial na podstawie książki Jakuba Żulczyka, której nie czytałam. Aktor grający główną rolę jest tragiczny. Wypowiada swoje kwestie jakby czytał z kartki – bezuczuciowo, mechanicznie, drętwo, jakby był niedorozwinięty, opóźniony w rozwoju. Może taki był zamysł, nie wiem, ale to bardzo działało mi na nerwy. Każda kwestia wypowiedziana tak, jakby aktor nie wiedział, co w ogóle mówi, jakby robił to z automatu. Trudno jest zagrać taką monotonną, wycofaną postać,  aby wyszło autentycznie, ale jest różnica między graniem drętwego, a drętwym graniem. Serial ratują role Frycza i Więckiewicza.
 Isekai Maou to Shoukan Shoujo no Dorei Majutsu. 25 odcinków – anime raczej z tych średnich, ale obejrzeć można. Dość oklepana fabuła: główny bohater przenosi się do wirtualnego świata i staje się Królem Demonów. Doświadcza wielu przygód, niebezpieczeństw i jest obiektem westchnień dwóch dziewczyn. 
 Shichisei no Subaru. 12 odcinków – kolejne anime, które mnie nie zachwyciło. Haruto uwielbia grać w grę RPG Union, do czasu aż jego przyjaciółka ginie zarówno w świecie wirtualnym, jak i w rzeczywistości. Po 6 latach przerwy w graniu postanawia wrócić i okazuje się, że Asahi jednak żyje. Czy to jakieś oszustwo? Czy ktoś podszywa się pod jego przyjaciółkę, a może to rzeczywiście Asahi? 
 Nawiedzony dom na wzgórzu. 10 odcinków – mam mieszane odczucia odnośnie tego serialu. Raczej nie tego się spodziewałam. W przeważającej mierze jest to produkcja o relacjach międzyludzkich. Nawiedzony dom jest tłem do całości. Serialowi nie można odmówić świetnego klimatu, genialnych zdjęć i scenografii oraz dobrej gry aktorskiej - nawet w przypadku dzieci, co jest rzadkością, gdyż z reguły irytują.
 Gotham. Sezon 4, 8 odcinków – lubię ten serial za klimat, za niektórych świetnie dobranych aktorów (Pingwin, Jerome Valeska czy Fish Mooney). Nie wiem jak odebrałby ten serial fan komiksów, ale dla takiego laika jak ja, produkcja jest całkiem niezła.

Z planami na styczeń nie mam żadnych problemów, gdyż ostatnio trafiło do mnie kilka tytułów i uznałam, że zostawię je na nowy rok, a w grudniu będę wyczytywała 'starocie'. 
Czekają na mnie aż dwie powieść Jakuba Małeckiego i po jedną z nich na 100% sięgnę. Którą? Zapewne po "Dżozefa" (drugiej na razie nie zdradzę), który intryguje mnie już od dłuższego czasu.
Niedawno na polskim runku pojawił się piąty tom przygód Alcatraza czyli "Mroczny talent" autorstwa pana Brandona Sandersona okulatora Alcatraza Smendy'ego. Z doświadczenia wiem, że nie będę mogła na długo odwlec jej lektury. Zresztą po co to robić? 
"Wieża świtu" czeka na mnie od dłuższego czasu. Na początku w ogóle nie planowałam jej czytać, bo średnio interesuje mnie wątek Chaola Westfalla, ale z drugiej strony może coś istotnego się zadzieje i nie będę na bieżąco. Dlatego nie ma zmiłuj, w styczniu czeka mnie spotkanie z prozą pani Maas :)
Ostatnią pozycją w styczniu, a konkretnie w tym TBRze (gdyż mimo wszystko mam cichą nadzieję, że uda mi się przeczytać coś więcej) będzie "Zawiść" Johna Gwynne'a, bo... po prostu zaintrygował mnie opis :)
Poza tym wkrótce wyruszę na wyprawę do dwóch bibliotek i pewnie przygarnę klika cudeniek, ale oczywiście nie wiem co będzie dostępne i co do mnie trafi. Dowiecie się więcej pod koniec miesiąca lub ewentualnie w Book Haulu :)

Pora na ogłoszenia parafialne: wkrótce pojawią się dalsze podsumowania - bilans 2018 roku oraz kolejna odsłona '100 książek, które chcę przeczytać'. Zapraszam Was serdecznie! Reklama musi być ;)

Dziękuję Wam za miniony rok 
Mam nadzieję, że 2019 będzie równie owocny - jeśli nie bardziej. Życzę tego Wam oraz sobie :) 
Trzymajcie się i nie puszczajcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz