Witajcie ❤
Nie ma to jak podsumowanie miesiąca
:D Tym razem troszkę jestem spóźniona, ale lepiej późno niż wcale –
przynajmniej dla mnie, bo lubię taką formę postów. Wrzesień nie był dla mnie
zbyt bogaty w książki. Udało mi się przeczytać 7 powieści. Wynik sam w sobie
bardzo dobry, ale dla mnie najsłabszy w tym roku. Mam wrażenie, że w tym
miesiącu pochłonęły mnie bardziej seriale i anime niż książki, ale cóż… bywa i
tak :D Poza tym „To” Kinga, które zaczęłam czytać w połowie miesiąca mocno mnie
spowolniło. Nie żebym marudziła, bo jak do tej pory książka bardzo mi się
podoba - jednak rozległe opisy, niewielka czcionka robią swoje i jak dam radę ją
przeczytać w październiku to będzie cud ;D
Bez dalszego przedłużania zapraszam
Was na moje czytelnicze (i nie tylko) podsumowanie września!
Przeczytanych
książek: 7
① Nim zawisną –
Joe Abercrombie ★★★★★★★★☆☆
② Ślady –
Jakub Małecki ★★★★★★★☆☆☆
③ Odcięci –
Fitzek, Tsokos ★★★★★★☆☆☆☆
④ Duchy rebelii –
Alwyn Hamilton ★★★★★★☆☆☆☆
⑤ Artemis – Andy Weir ★★★★★★☆☆☆☆
⑥ Obserwuję cię – Teresa Driscoll ★★★★★★☆☆☆☆
⑦ Dziewczyna, która wybrała swój los – Kasie West ★★★★★★★★☆☆
+ 317 stron „To” Stephena Kinga
Najlepsza książka: pomimo że podobał mi
się pomysł na fabułę najnowszej powieści Kasie West i oceniłam ją na równi z
Joe Abercrombie, to jednak wygrywa pan pisarz ;) Mimo iż akcja „Nim
zawisną” nie gna na łeb na szyję, to bardzo zżyłam się z bohaterami -
zapewne to jest sedno sukcesu tej książki i prawdopodobnie całej serii.
Najgorsza książka: tutaj mam większy
problem. W tym miesiącu nie było bardzo słabej czy wyjątkowo rozczarowującej lektury,
ale jak zapewne zauważyliście kilka tytułów zebrało ocenę 6/10, co znaczy, że
było przyzwoicie, ale coś mi zgrzytało ;) Gdybym nie miała wyjścia i musiałabym
wybrać, to wskazałabym „Obserwuje cię”, gdyż miał być
thriller, czyli pełna napięcia akcja, tajemnica, mroczna atmosfera, a wyszedł
dramat, ewentualnie mocno naciągana sensacja. Sam pomysł na fabułę był ciekawy,
ale poprowadzenie akcji było dla mnie mało emocjonujące. I najsłabszy punkt:
zakończenie, które okazało się trochę słabo umotywowane. Dla autorki liczyło
się tylko zaskoczenie czytelnika. Motyw za przeproszeniem z dupy, sam sprawca
również. Jego portret psychologiczny leży i kwiczy. Całe zakończenie do wymiany,
reszta przyzwoita, stąd ocena 6/10, która i tak wydaje mi się trochę naciągana.
① Drapacz chmur (Skyscraper) (2018) ★★★★★★☆☆☆☆ – film oparty na
schemacie: weteran wojenny, który aby uratować swoją rodzinę jest gotowy na
wszystko. W samotności ratuje dupska wszystkim potrzebującym ;) Obejrzeć można,
szału nie ma, ale też się go nie oczekuje.
① Nyan
Koi. 4 odcinki – zaczęłam w sierpniu, kontynuowałam we wrześniu. Fajne,
lekkie, zabawne anime o chłopaku, w którym kocha się kilka dziewczyn, a do tego
musi sobie radzić z klątwą rzuconą przez kociego bożka.
② God
Eater (Pożeracze bogów) 3 odcinki – trafiamy do roku 2071, w którym
świat jest opanowany przez potwory. Powstaje organizacja, która szkoli adeptów
do walki z nimi. Jednym z nich jest Renka Utsugi. God Eater jest tylko potwierdzeniem tego, że nie przepadam za anime
z gatunku sci-fi. Po trzech odcinkach
dałam sobie spokój.
③ Kore
ga Watashi no Goshujin-sama (He is my master). 12 odcinków – znowu
jeden chłopak i trzy dziewczyny. Bogaty dziedzic samotnie zamieszkuje wielką
rezydencję i postanawia zatrudnić pokojówkę. Zgłaszają się dwie siostry – jego szczęście
nie zna granic…. No prawie, gdyż dziewczęta w walizce trzymają pewną
niespodziankę: napalonego na starszą dziewczynę aligatora. Wiem, to brzmi
absurdalnie i w sumie takie jest ;P
④ Renai
Boukun (Love Tyrant) 3 odcinek – anime w skrócie
można określić parodią „Death Note”,
tylko tym razem zamiast ‘Notatnika Śmierci’ mamy ‘Notatnik Pocałunków’. Jego
posiadaczką jest kupidynka Guri. Każdy czyje imię i nazwisko zostanie w nim
zapisane zakochuje się w osobie, której dane zostaną umieszczone obok jego, pod
warunkiem, że się pocałują. Pewnego
razu przez przypadek do notesu wpisuje nazwisko nastolatka Aio Seji i jeśli
chłopak nikogo nie pocałuje Guri umrze, dlatego postanawia go namówić, aby czym
prędzej pocałował Hiyamę Akane, w której od dawna się kocha. Nie będę wdawać
się w szczegóły, ale kończy się na tym, że chłopak musi sobie radzić z hordą
dziewczyn. Tworzy się dziwny układ: Akane obsesyjnie kocha się w Sejim, w niej
natomiast zakochana jest jej przyrodnia siostra (kto to wymyśla?!), a do tego
na horyzoncie pojawia się sadystyczna kuzynka dziewcząt. Absurd goni absurd i
absurdem pogania, ale i tak obejrzałam całość i nie narzekałam ;)
⑤ Orange
Is The New Black. Sezon 6. 6 odcinków – skończyłam 6 sezon. Muszę przyznać, że już 5 sezon kulał fabularnie, ale szósty był słabiutki. Twórcy ciągną to trochę niepotrzebnie, tym bardziej, ze wydaje się, że nie mają pomysłu na rozwinięcie akcji.
⑥ Paradise
PD. 10 odcinków – serial animowany Netflixa, twórców
„Brickleberry”. Tym razem trafiamy do
miasteczka Paradise, a konkretnie na posterunek policji, gdzie poznajemy
komendanta Randalla cierpiącego na zaburzenia hormonalne po tym, jak jego syn
Kevin odstrzelił mu jądra. W pracy towarzyszą mu funkcjonariusz Gerald
Fitzgegald, który cierpi na zespół stresu pourazowego, nadpobudliwa policjantka
Gina Jabowski, molestowany przez nią posterunkowy Dusty oraz uzależnionego od narkotyków
pies Pocisk. Produkcja satyryczna, całkiem przyzwoita jeśli lubi się taki
humor, ale dla mnie „Brickleberry”
lepsze. Poza tym znając „Brickleberry” nie można się obejść wrażeniu, że struktura serialu bardzo podobna.
⑦ Prezydent z kreskówki. 1 odcinek – serial, który
włączył mój chłopak z tak ciekawości. Nie przepadam za politycznymi animacjami
czy nawet filmami, ale te drugie jakoś łatwiej mi przyswoić. W tym przypadku
również do mnie nie trafiła. Jestem zdania, że takie seriale są dla Amerykanów
lub osób, które mocno angażują się politycznie, a do mnie się to nie odnosi.
⑧ Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku. 2 odcinki –
anime, które średnio przypadło mi do gustu i po dwóch odcinkach postanowiłam
nie oglądać dalej. Trzydziestoletni programista Ichirou Suzuki podczas
całonocnej, wyczerpującej pracy nad grą, zasypia w biurze i budzi się w
wirtualnym świecie nad którym pracował. Mam wrażenie, że twórca miał pomysł na
fabułę, ale nie potrafił go rozwinąć.
⑨ Rozczarowani (Disenchantment). 10
odcinków – animacja twórców Simpsonów, których nigdy wielką fanką nie byłam. Ukazuje
przygody, a raczej liczne tarapaty, w które wpada nadużywająca alkoholu księżniczka,
jej zadziorny elf i osobisty demon. Krótko, treściwie, ale w sumie nic nie
trzeba dodawać. Może być, ale szału nie ma.
⑩ Ichiban No Daimaou. 4 odcinki – kolejny
harem, znowu chłopak i grupka kochających się w nim dziewcząt (czemu Japończycy mają
jakiegoś fioła na punkcie tego motywu?). Aczkolwiek w tym przypadku mamy Akuto
Sai, który zaczyna naukę w Akademii Nieustannej Magii. Po jej skończeniu
pragnie zostać Kapłanem i zmieniać świat na lepsze. Jednak już pierwszego dnia
podczas określania ich przyszłego zawodu, przepowiedziano mu, że zostanie
Królem Demonów. To tak w wielkim skrócie. Po tych kilku odcinkach nie jest źle,
ale nie mogę napisać, że jakoś wyjątkowo się wciągnęłam. Musze przyznać, że przeszkadzają mi ujęcia od dupy strony – dosłownie ;) Trochę ich dużo.
Nie wiem kto tworzy te wszystkie anime, ale chyba jacyś zboczeńcy, a w tym
przypadku to już zdecydowanie.
Moje plany czytelnicze na październik będą dotyczyć książek z dwóch źródeł:
biblioteki oraz czytnika ebooków, gdyż po pierwsze znowu wybrałam się po dwóch
bibliotek, a po drugie kupiłam kilka ciekawych książek elektronicznych, które
chcę jak najszybciej przeczytać.
Zacznijmy od ebooków, bo jeden z nich zaczęłam dzisiaj (tj. 1.10) czytać i jest to „Drugie
życie Izabel” J.A. Redmerski, czyli drugi tom serii „W towarzystwie zabójców”. Pierwszy może
mnie nie zachwycił, ale przyjemnie się czytało. Poza tym byłam ciekawa dalszych
losów bohaterów.
Natomiast drugim ebookiem, w który się zaopatrzyłam jest najnowsza powieść
Adama Silvery, czyli „Zostawiłeś mi tylko przeszłość”. Coś
czuję, że będzie dużo łez i smarków, ale jakoś to przeboleję, bo mam wrażenie, że
będzie warto :)
Teraz pora na książki z biblioteki. Oczywiście jak wspomniałam wcześniej
jestem w trakcie czytania „To” Kinga. Zostało mi do końca jakieś
780 stron, a książkę muszę oddać do 20 października. Hmm… życzcie mi powodzenia
– na pewno się przyda ;P Ale, aby wykopać sobie jeszcze głębszy grób uznałam, że
dorzucę tu dwie inne książki i to wcale nie cieniutkie. Po co sobie ułatwiać
życie ;) Na stosiku do przeczytania czekają na mnie: „Amerykańscy bogowie”
Neila Gaimana oraz „Ostateczny argument” Joe Abercrombiego. Pierwsza wpadła w moje
łapki, gdyż słyszałam głosy, że to najlepsza powieść pana Gaimana. Zobaczymy :)
Będzie to moje 4 spotkanie z autorem (po „Nigdziebądź”, „Chłopcach Anansiego”
oraz „Księdze cmentarnej”). Drugą chcę przeczytać z wiadomego powodu – to trzeci
i ostatni tom serii „Pierwsze prawo”.
Dwie pierwsze części zdecydowanie trafiły w mój gust i mam nadzieję, że trzecia
będzie równie dobra :)
Trochę się rozpisałam. Wybaczcie.
Mam nadzieję, że mimo wszystko Was nie zanudziłam.
Dajcie znać, co Wam udało przeczytać się we wrześniu oraz jakie macie plany na październik.
Powodzenia w najbliższych tygodniach! Zaczytanej jesieni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz