Wyzwania

1.10.2018

Podsumowanie miesiąca - WRZESIEŃ 2018

Witajcie
Nie ma to jak podsumowanie miesiąca :D Tym razem troszkę jestem spóźniona, ale lepiej późno niż wcale – przynajmniej dla mnie, bo lubię taką formę postów. Wrzesień nie był dla mnie zbyt bogaty w książki. Udało mi się przeczytać 7 powieści. Wynik sam w sobie bardzo dobry, ale dla mnie najsłabszy w tym roku. Mam wrażenie, że w tym miesiącu pochłonęły mnie bardziej seriale i anime niż książki, ale cóż… bywa i tak :D Poza tym „To” Kinga, które zaczęłam czytać w połowie miesiąca mocno mnie spowolniło. Nie żebym marudziła, bo jak do tej pory książka bardzo mi się podoba - jednak rozległe opisy, niewielka czcionka robią swoje i jak dam radę ją przeczytać w październiku to będzie cud ;D
Bez dalszego przedłużania zapraszam Was na moje czytelnicze (i nie tylko) podsumowanie września!

Przeczytanych książek: 7
 Nim zawisną  Joe Abercrombie ★★★★★★★★☆☆
 Ślady  – Jakub Małecki ★★★★★★★☆☆☆
 Odcięci – Fitzek, Tsokos ★★★★★★☆☆☆
 Duchy rebelii  Alwyn Hamilton  ★★★★★★☆☆☆
 Artemis  – Andy Weir ★★★★★★☆☆☆☆ 
 Obserwuję cię  – Teresa Driscoll ★★★★★★☆☆☆☆
 Dziewczyna, która wybrała swój los – Kasie West ★★★★★★★★☆☆
       + 317 stron „To” Stephena Kinga


Najlepsza książka: pomimo że podobał mi się pomysł na fabułę najnowszej powieści Kasie West i oceniłam ją na równi z Joe Abercrombie, to jednak wygrywa pan pisarz ;) Mimo iż akcja „Nim zawisną” nie gna na łeb na szyję, to bardzo zżyłam się z bohaterami - zapewne to jest sedno sukcesu tej książki i prawdopodobnie całej serii.
Najgorsza książka: tutaj mam większy problem. W tym miesiącu nie było bardzo słabej czy wyjątkowo rozczarowującej lektury, ale jak zapewne zauważyliście kilka tytułów zebrało ocenę 6/10, co znaczy, że było przyzwoicie, ale coś mi zgrzytało ;) Gdybym nie miała wyjścia i musiałabym wybrać, to wskazałabym „Obserwuje cię”, gdyż miał być thriller, czyli pełna napięcia akcja, tajemnica, mroczna atmosfera, a wyszedł dramat, ewentualnie mocno naciągana sensacja. Sam pomysł na fabułę był ciekawy, ale poprowadzenie akcji było dla mnie mało emocjonujące. I najsłabszy punkt: zakończenie, które okazało się trochę słabo umotywowane. Dla autorki liczyło się tylko zaskoczenie czytelnika. Motyw za przeproszeniem z dupy, sam sprawca również. Jego portret psychologiczny leży i kwiczy. Całe zakończenie do wymiany, reszta przyzwoita, stąd ocena 6/10, która i tak wydaje mi się trochę naciągana.



 Drapacz chmur (Skyscraper) (2018) ★★★★★★☆☆☆☆ – film oparty na schemacie: weteran wojenny, który aby uratować swoją rodzinę jest gotowy na wszystko. W samotności ratuje dupska wszystkim potrzebującym ;) Obejrzeć można, szału nie ma, ale też się go nie oczekuje.  

 Nyan Koi. 4 odcinki – zaczęłam w sierpniu, kontynuowałam we wrześniu. Fajne, lekkie, zabawne anime o chłopaku, w którym kocha się kilka dziewczyn, a do tego musi sobie radzić z klątwą rzuconą przez kociego bożka.
 God Eater (Pożeracze bogów) 3 odcinki – trafiamy do roku 2071, w którym świat jest opanowany przez potwory. Powstaje organizacja, która szkoli adeptów do walki z nimi. Jednym z nich jest Renka Utsugi. God Eater jest tylko potwierdzeniem tego, że nie przepadam za anime z gatunku sci-fi.  Po trzech odcinkach dałam sobie spokój.
 Kore ga Watashi no Goshujin-sama (He is my master). 12 odcinków – znowu jeden chłopak i trzy dziewczyny. Bogaty dziedzic samotnie zamieszkuje wielką rezydencję i postanawia zatrudnić pokojówkę. Zgłaszają się dwie siostry – jego szczęście nie zna granic…. No prawie, gdyż dziewczęta w walizce trzymają pewną niespodziankę: napalonego na starszą dziewczynę aligatora. Wiem, to brzmi absurdalnie i w sumie takie jest ;P
 Renai Boukun (Love Tyrant) 3 odcinek – anime w skrócie można określić parodią „Death Note”, tylko tym razem zamiast ‘Notatnika Śmierci’ mamy ‘Notatnik Pocałunków’. Jego posiadaczką jest kupidynka Guri. Każdy czyje imię i nazwisko zostanie w nim zapisane zakochuje się w osobie, której dane zostaną umieszczone obok jego, pod warunkiem, że się pocałują. Pewnego razu przez przypadek do notesu wpisuje nazwisko nastolatka Aio Seji i jeśli chłopak nikogo nie pocałuje Guri umrze, dlatego postanawia go namówić, aby czym prędzej pocałował Hiyamę Akane, w której od dawna się kocha. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale kończy się na tym, że chłopak musi sobie radzić z hordą dziewczyn. Tworzy się dziwny układ: Akane obsesyjnie kocha się w Sejim, w niej natomiast zakochana jest jej przyrodnia siostra (kto to wymyśla?!), a do tego na horyzoncie pojawia się sadystyczna kuzynka dziewcząt. Absurd goni absurd i absurdem pogania, ale i tak obejrzałam całość i nie narzekałam ;)
 Orange Is The New Black. Sezon 6. 6 odcinków – skończyłam 6 sezon. Muszę przyznać, że już 5 sezon kulał fabularnie, ale szósty był słabiutki. Twórcy ciągną to trochę niepotrzebnie, tym bardziej, ze wydaje się, że nie mają pomysłu na rozwinięcie akcji.
 Paradise PD. 10 odcinków – serial animowany Netflixa, twórców „Brickleberry”. Tym razem trafiamy do miasteczka Paradise, a konkretnie na posterunek policji, gdzie poznajemy komendanta Randalla cierpiącego na zaburzenia hormonalne po tym, jak jego syn Kevin odstrzelił mu jądra. W pracy towarzyszą mu funkcjonariusz Gerald Fitzgegald, który cierpi na zespół stresu pourazowego, nadpobudliwa policjantka Gina Jabowski, molestowany przez nią posterunkowy Dusty oraz uzależnionego od narkotyków pies Pocisk. Produkcja satyryczna, całkiem przyzwoita jeśli lubi się taki humor, ale dla mnie „Brickleberry” lepsze. Poza tym znając „Brickleberry” nie można się obejść wrażeniu, że struktura serialu bardzo podobna.
 Prezydent z kreskówki. 1 odcinek  – serial, który włączył mój chłopak z tak ciekawości. Nie przepadam za politycznymi animacjami czy nawet filmami, ale te drugie jakoś łatwiej mi przyswoić. W tym przypadku również do mnie nie trafiła. Jestem zdania, że takie seriale są dla Amerykanów lub osób, które mocno angażują się politycznie, a do mnie się to nie odnosi.
 Death March kara Hajimaru Isekai Kyousoukyoku. 2 odcinki  – anime, które średnio przypadło mi do gustu i po dwóch odcinkach postanowiłam nie oglądać dalej. Trzydziestoletni programista Ichirou Suzuki podczas całonocnej, wyczerpującej pracy nad grą, zasypia w biurze i budzi się w wirtualnym świecie nad którym pracował. Mam wrażenie, że twórca miał pomysł na fabułę, ale nie potrafił go rozwinąć.
Rozczarowani (Disenchantment). 10 odcinków – animacja twórców Simpsonów, których nigdy wielką fanką nie byłam. Ukazuje przygody, a raczej liczne tarapaty, w które wpada nadużywająca alkoholu księżniczka, jej zadziorny elf i osobisty demon. Krótko, treściwie, ale w sumie nic nie trzeba dodawać. Może być, ale szału nie ma.
Ichiban No Daimaou. 4 odcinki  kolejny harem, znowu chłopak i grupka kochających się w nim dziewcząt (czemu Japończycy mają jakiegoś fioła na punkcie tego motywu?). Aczkolwiek w tym przypadku mamy Akuto Sai, który zaczyna naukę w Akademii Nieustannej Magii. Po jej skończeniu pragnie zostać Kapłanem i zmieniać świat na lepsze. Jednak już pierwszego dnia podczas określania ich przyszłego zawodu, przepowiedziano mu, że zostanie Królem Demonów. To tak w wielkim skrócie. Po tych kilku odcinkach nie jest źle, ale nie mogę napisać, że jakoś wyjątkowo się wciągnęłam. Musze przyznać, że przeszkadzają mi ujęcia od dupy strony – dosłownie ;) Trochę ich dużo. Nie wiem kto tworzy te wszystkie anime, ale chyba jacyś zboczeńcy, a w tym przypadku to już zdecydowanie.

Moje plany czytelnicze na październik będą dotyczyć książek z dwóch źródeł: biblioteki oraz czytnika ebooków, gdyż po pierwsze znowu wybrałam się po dwóch bibliotek, a po drugie kupiłam kilka ciekawych książek elektronicznych, które chcę jak najszybciej przeczytać.
Zacznijmy od ebooków, bo jeden z nich zaczęłam dzisiaj (tj. 1.10) czytać i jest to „Drugie życie Izabel” J.A. Redmerski, czyli drugi tom serii „W towarzystwie zabójców”. Pierwszy może mnie nie zachwycił, ale przyjemnie się czytało. Poza tym byłam ciekawa dalszych losów bohaterów.
Natomiast drugim ebookiem, w który się zaopatrzyłam jest najnowsza powieść Adama Silvery, czyli „Zostawiłeś mi tylko przeszłość”. Coś czuję, że będzie dużo łez i smarków, ale jakoś to przeboleję, bo mam wrażenie, że będzie warto :)
Teraz pora na książki z biblioteki. Oczywiście jak wspomniałam wcześniej jestem w trakcie czytania „To” Kinga. Zostało mi do końca jakieś 780 stron, a książkę muszę oddać do 20 października. Hmm… życzcie mi powodzenia – na pewno się przyda ;P Ale, aby wykopać sobie jeszcze głębszy grób uznałam, że dorzucę tu dwie inne książki i to wcale nie cieniutkie. Po co sobie ułatwiać życie ;) Na stosiku do przeczytania czekają na mnie: „Amerykańscy bogowie” Neila Gaimana oraz „Ostateczny argument” Joe Abercrombiego. Pierwsza wpadła w moje łapki, gdyż słyszałam głosy, że to najlepsza powieść pana Gaimana. Zobaczymy :) Będzie to moje 4 spotkanie z autorem (po „Nigdziebądź”, „Chłopcach Anansiego” oraz „Księdze cmentarnej”). Drugą chcę przeczytać z wiadomego powodu – to trzeci i ostatni tom serii „Pierwsze prawo”. Dwie pierwsze części zdecydowanie trafiły w mój gust i mam nadzieję, że trzecia będzie równie dobra :)

Trochę się rozpisałam. Wybaczcie. Mam nadzieję, że mimo wszystko Was nie zanudziłam. 
Dajcie znać, co Wam udało przeczytać się we wrześniu oraz jakie macie plany na październik. 
Powodzenia w najbliższych tygodniach! Zaczytanej jesieni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz