RECENZJA: Dwór mgieł i furii - Sarah J. Maas

15:28

AUTOR: Sarah J. Maas
TYTUL ORYGINALU: A Court Of Mist And Fury
CYKL:  Dwór cierni i róż #2
STRON: 768
WYDAWNICTWO: Uroboros
DATA WYDANIA: 11 stycznia 2017
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Feyra

CZAS CZYTANIA:  3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★★★

PIERWSZE  ZDANIE:
„Może zawsze byłam rozbita, może moje wnętrze zawsze było mroczne.”
OPIS:
Między światłem a ciemnością
Nowa, jeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż
Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie.
Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina - Rhysand, Książę Dworu Nocy. Zwabioną podstępem Feyrę raz w miesiącu okrywa mrok jego niebezpiecznego królestwa. To pewne, że władca ciemności będzie chciał wykorzystać ją do swoich celów. Chyba że... to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać. Na Dworze Wiosny również bowiem nie jest bezpiecznie, a sam Tamlin ma przed ukochaną coraz więcej tajemnic. Czy rzeczywiście tylko po to, by ją chronić?
Gdy nad Prythian i krainę ludzi nadciąga widmo wojny tak groźnej jak żadna dotąd, Feyra musi zdecydować, komu może ufać. Stawką jest życie jej rodziny i losy całego świata. A w magicznym świecie fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie.
Nowa, jeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż! Nie zaśniesz, nim nie odkryjesz wszystkich sekretów!

RECENZJA:
Feyra ocaliła Prythian przed bezwzględną Amaranthą. Zyskała nieśmiertelność i niebezpieczne moce, ale opłaciła je niewyobrażalnym cierpieniem i teraz, mimo iż znajduje się w bezpiecznym miejscu na Dworze Wiosny w ramionach ukochanego, planując wspólny ślub, nie może zaznać spokoju. Tamlin jest gotowy dać jej wszystko – drogocenną biżuterię, piękne stroje, ale zabiera jej jedną najistotniejszą rzecz – wolność i swobodę. Feyra nie może opuszczać pałacu bez odpowiedniej asysty. Czuje, że się dusi. Ile jeszcze wytrzyma? Czy drzemiące w niej moce dadzą o sobie znać? A jakby tego było mało, ciąży na niej brzemię… umowa zawarta z księciem Dworu Nocy, który w każdej chwili może upomnieć się o swoje i zabrać Feye do swojego pałacu…

Zanim sięgnęłam po tę książkę miałam wielkie obawy. Czy sprosta moim gargantuicznym oczekiwaniom? Czy dorówna świetnej poprzedniczce? A przede wszystkim: czy spodoba mi się wątek romantyczny? Nie ukrywam, że wizja Feyry w ramionach Rhysa niezbyt mi się uśmiechała. I nie zrozumcie mnie źle, kocham tego zarozumiałego faceta, a raczej fae, ale nie lubię takiego przeskakiwania z kwiatka na kwiatek. Jest to miłość typu: dzisiaj kocham tego, a za dwa miesiące tamtego. Strasznie mnie to denerwuje. Bałam się, że będę miała powtórkę z rozrywki i że autorka zrobi podobnie, jak w „Szklanym tronie” – mężczyznę, który wcześniej jawił się jako kopalnia cnót i wszelkich doskonałości, nagle całkowicie oczerni i znieważy, aby dać bohaterce możliwość (bez większego poczucia winy) wpaść w ramiona kolejnego wybranka - w przypadku Celaeny nie do końca jej wyszło. Aczkolwiek „Dwór mgieł i furii”, to całkowicie inna bajka.

Praktycznie przez większą część książki w ogóle nie mamy wątku romantycznego. Skupiamy się na innych istotniejszych rzeczach, jak chociażby uratowanie Prythaniu przed bezwzględnym królu zza morza. Czyż to nie wystarczający powód, aby wszelkie romantyczne uniesienia odstawić w kąt? Zdecydowanie! Muszę przyznać, ze strasznie mi się podobało, jak autorka wszystko rozegrała. Powolutku, bez z błędnego przyśpieszania i mimo iż z reguły jestem cięta na wszelkie wątki romantyczne, to tutaj byłam zachwycona. Kocham to, że na początku ich wzajemnej relacji było trochę skakania sobie do oczu, dogryzania, ciętych ripost. Po długim czasie pojawiły się rozmowy od sera, szczere zaufanie, a na koniec wybuchła nieokiełznana namiętność. Scen erotycznych było całkiem sporo – na pewno więcej niż w pierwszym tomie, więc przestrzegam młodsze czytelniczki.

Bohaterowie to cud, miód, maliny i orzeszki… Rhys… Rhysand… Kocham tego pana! Darzyłam go sympatią już w trakcie czytania pierwszego tomu, ale to pikuś w porównaniu z drugim. To jak ukazała go autorka, jako aroganckiego, bezczelnego, apodyktycznego i mrocznego księcia, to tylko kropla w morzu. Jak się okazuję Rhys ma inne oblicze. Potrafi być niezwykle wrażliwy, uczuciowy i ofiarny. Dba o swoich poddanych i jest gotowy poświęcić własne życie, by dać im bezpieczeństwo i szczęście. Oba te wizerunki współgrają obok siebie, ale tylko najbliżsi przyjaciele wiedzą o istnieniu tego drugiego. Najlepsze jest to, że mimo iż poznajemy to bardziej ludzkie oblicze Rhysa, to z biegiem czasu absolutnie nic nie traci ze swojej charyzmy. Bałam się, że z czasem straci na charakterze, ale na szczęście dalej był nieznośny i pewny siebie! Kocham to! Natomiast Feyra w drugim tomie… rozkwita. Staje się zdecydowaną kobietą gotową walczyć o szczęście swoje oraz swoich najbliższych. Jest jak lwica. Obserwowanie tej transformacji było niezwykle satysfakcjonujące. A teraz przedstawiam wam czwórkę wspaniałych - Azriela, Mor, Kasjana i Armenę, czyli paczkę księcia Dworu Nocy. Nieśmiertelni fae, którzy przeżyli niejedno, , a razem z Rhysem tworzą piekielnie wybuchowy team. Na pierwszy rzut oka wydają się niesamowicie niedopasowani. Każdy ma inny temperament, kłótnie wybuchają na każdym kroku, ale więź między nimi jest niezaprzeczalna i równie nieśmiertelna jak ich ciała.

Akcja „Dworu mgieł i furii” nie może poszczycić się wieloma zwrotami akcji, co nie znaczy, że książka była nudna, po prostu przez większą część podążała utartym szlakiem. Było kilka wydarzeń, które powodowały szybsze bicie serca, czy nagły wzrost ciśnienia we krwi, ale te sceny nie miały większego wpływu na przebieg fabuły. Wydaje mi się, że autorka zostawiła sobie wszystko na ostatnie dwieście stron, bo to co się tam działo… dosłownie ścięło mnie z nóg. Jestem w szoku i dosłownie leżę i kwiczę.

Według mnie tej książce absolutnie nic nie brakuję – jest idealnie zrównoważona. Mamy w niej ekscytującą fabułę, wciągającą akcję pełną intryg, zdrad i podstępów, ale także przyjaźń gotową na każde poświęcenie oraz nieokiełznaną i szaloną miłości mogącą ukoić wszelkie koszmary i pokonać każdą przeszkodę. Czego chcieć więcej? Ja teraz siedzę podłamana i zastanawiam się, jak ja wytrzymam do premiery trzeciego tomu. Nie dam rady! Nie sądziłam, że „Dwór mgieł i furii” aż tak mi się spodoba – byłam trochę sceptyczna, ale skłaniam pokłony i czekam na więcej!

Seria „Dwór cierni i róż”:
1.Dwór cierni i róż  /  2. Dwór mgieł i furii  /  3. A Court of Wings and Ruin

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
       

0 komentarze