Wyzwania

10.12.2016

RECENZJA: Pieśń Dawida - Amy Harmon

AUTOR: Amy Harmon
TYTUL ORYGINALU:  The Song of David
CYKL:  Prawo Mojżesza #2
STRON: 312
WYDAWNICTWO: Editio
DATA WYDANIA: 14 października 2016
GATUNEK: Romans / New Adult
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: David, Mojżesz

CZAS CZYTANIA:  1 dzień
MOJA OCENA: ★★★★★★★★★☆

PIERWSZE  ZDANIE:
„Millie zadzwoniła do mnie wczoraj rano.”
OPIS:
Czasem najważniejsze walki to te, których nie spodziewamy się wygrać.
Dawid walczył od dzieciństwa. Jeździł po świecie, imprezował, wydawał pieniądze, ale to walka stała się sensem jego życia. Kształtowała go. Dawid, zwany Tagiem, stał się impulsywnym i prowokacyjnym młodzieńcem. Nie stronił od alkoholu. Kiedy zaginęła jego starsza siostra, w poczuciu winy targnął się na własne życie. Kilkakrotnie. Dopiero spotkanie z Mojżeszem umożliwiło mu uporządkowanie własnego wnętrza, choć okoliczności narodzin tej przedziwnej przyjaźni były niecodzienne. W życiu Taga pojawiła się także niewidoma Millie. Od razu wiedział, że to ktoś zupełnie wyjątkowy, o kogo warto walczyć. Millie stała się dziewczyną życia Dawida i kochała go całym sercem. Dzięki niej czuł się bezpieczny i akceptowany. I nagle zniknął bez śladu. Sprzedał mieszkanie, zabrał samochód i wyjechał bez słowa pożegnania, nie zostawiając choćby wskazówki, dokąd i dlaczego odchodzi.
Książka nawiązuje do bestsellerowej powieści Amy Harmon "Prawo Mojżesza". To napisana w niezwykle sugestywny sposób historia o miłości i przyjaźni, o upadkach i podnoszeniu się z kolan, o porażce i zwycięstwach. To emocjonalna opowieść o poszukiwaniach, tęsknocie i rozpaczliwych próbach znalezienia odpowiedzi na najtrudniejsze pytania – o sens życia, miłości i przyjaźni.
Dla Millie Dawid był jak piosenka...

RECENZJA:
Dawid ‘Tag’ Tagget nie potrafił zaakceptować śmierci swojej starszej siostry. Wyrzuty sumienia i poczucie winy doprowadziły go do całkowitego załamania i poddania się. Dopiero spotkanie Mojżesza uzdrowiło jego duszę. Teraz w wieku 26-lat, Tag jest biznesmenem, prowadzącym wiele przedsiębiorstw, w tym bar w którym zatrudnia się nowa tancerka Amelie Anderson. Mężczyzna od początku jest zafascynowany tą piękną i wyjątkową dziewczyną, która mimo utraty wzroku w dzieciństwie, świetnie radzi sobie z wychowaniem dwunastoletniego, niepełnosprawnego brata. Miłość kwitnie w najlepsze, gdy nagle Tag znika z jej życia i życia wszystkich przyjaciół oraz rodziny. Jedyną rzeczą, którą po sobie pozostawia są taśmy, na których wyjaśnia powód swojego zniknięcia…

Razem z Milli, która wysłuchuje taśm ukochanego, dowiadujemy się, jak rozwijał się ich związek, a miłość przedstawiona między tą parą była fenomenalna. Strzała Amora trafiła ich w mgnieniu oka, co zazwyczaj mi przeszkadza. Zdecydowanie wolę wolno rozwijającą się miłość, ale tym razem było inaczej, bo mimo szybkiego tempa, uczucie, które połączyło tę parę było szalenie dojrzałe. Nie było tam wątpliwości czy rozterek. Ich relacja mnie urzekła. Pokochałam Taga całym sercem. Tego silnego faceta, przeświadczonego, że powinien opiekować się Millie i jej młodszym bratem, Henrym. Dziewczyna dzięki niemu uwierzyła, że mimo swej niepełnosprawności zasługuje na miłość i wszystkie dobra z niej płynące. Była niesamowicie silną dziewczyną, która świetnie radziła sobie w życiu. Chociaż nie ukrywam, że jej postać z całej książki podobała mi się najmniej dlatego, iż autorka za bardzo wybieliła jej osobę. Była wręcz nieskazitelna, wyidealizowana, zbyt idealna...

Amy Harmon nie poprzestała tylko na ukazaniu pięknej miłości, ale przede wszystkim podkreślała, że w życiu możemy pozwolić sobie na chwilę słabości. Od tego jest rodzina, przyjaciele, aby w momencie naszej bezsilności, walczyli za nas i dawali nam siłę. Nie musimy stawać w szranki z życiem w pojedynkę. Należy pozwolić sobie na zaufanie i przyjąć pomocna dłoń, kiedy jest do nas wyciągana.

Rozpływam się w zachwycie nad stylem Amy Harmon. Jest niesamowicie lekki i piękny w swej prostocie. Potrafi pisać w taki sposób, że nigdy nie miałabym dość. Jej sposób ukazywania emocji bohaterów jest wręcz poetycki. Co ciekawe rozdziały były ukazane z dwóch perspektyw: Taga, który odzywa się do nas ze swych nagrań oraz Mojżesza, który opisuje reakcję na kasety i stara się znaleźć i zrozumieć przyjaciela. Na pewno nie spodziewałam się głosu Mojżesza w tej książce i brak perspektywy Millie mnie zaskoczył, ale było to fenomenalne posunięcie, bo dzięki temu książka ma pełniejszy wymiar.

Pozostaje jeszcze kwestia zakończenia, które było tak piękne, ale jednocześnie nostalgiczne i wzruszające, że miałam ochotę położyć się i poleżeć parę godzin w spokoju i zawieszeniu. Przemyśleć sobie wszystko i przetrawić, bo moje serce dosłownie ściskało się jak w imadle i nie potrafiłam pohamować łez wzruszenia. Epilog był szalenie niejednoznaczny, co doprowadziło mnie do olbrzymiej frustracji, ale z drugiej strony zdawałam sobie sprawę z tego, że to było najlepsze, co autorka mogła zrobić. To było przepiękne.

Amy Harmon zniewoliła mnie tą powieścią. Czytałam ją, jak opętana – nie potrafiłam się oderwać. Zjawiskowy styl w połączeniu z genialnym przesłaniem chwyciły mnie za serce i do tej pory nie puściły. Do dnia dzisiejszego, jak tylko pomyślę o tym tytule, to czuje ogromne wzruszenie. Sądzę, że jest to książka, która pozostanie ze mną na długie lata… Czekam na kolejne powieści tej amerykańskiej pisarki.

Cykl „Prawo Mojżesza”:
1.Prawo Mojżesza
2.Pieśń Dawida

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz