Ho, ho, ho!
Z okazji zbliżających się wielkimi
krokami świąt, postanowiłam wprowadzić nieco świątecznej atmosfery na bloga i
tym samym odpowiedzieć na nominację do TAGu, którą otrzymałam od Justyny z bloga
Z miłości do książek. Dziękuję serdecznie :D
Ok,
nie przedłużam, bo pytań jest naprawdę sporo.
Zapraszam:
Niestety nie ozdabiam.
- wszystkie książki na moich półkach ;D
- malować;
- serial "Orange is the new black";
- owocowe herbatki!
- spać...
- szczeniaczki;
- słodycze :P
- kwaśne owoce;
- świeczki zapachowe/woski;
- malować;
- serial "Orange is the new black";
- owocowe herbatki!
- spać...
- szczeniaczki;
- słodycze :P
- kwaśne owoce;
- świeczki zapachowe/woski;
Takich powieści było bardzo dużo, bo lubię sięgać po
grubaski :)
Niech będzie „Obca”
Diany Gabaldon. Ponad 700 stron czystej przyjemności :D
Nie ma takiej osoby. Oczywiście mogłam podarować komuś
książkę, ale po co? Kupienie takiego prezentu zdecydowanie sprawiłoby mi
przyjemność, ale osoba obdarowana niekoniecznie byłaby szczęśliwa. Wolę kupić
coś innego :)
„Promyczek” Kim Holden. Nie spodziewałam się, że ta
książka będzie aż tak dobra :)
Hmm... naprawde ciężkie pytanie... Może "Magonia" Marii Dahvany Headley. Książka, w którą ciężko było mi się wbić, ale okazała się naprawdę przyzwoita.
Nie lubię, bo:
- jest zimny;
- ciężko się po nim chodzi i można na nim wywinąć
orła;
- utrudnia kierowcom życie;
Ta wirtualna też się
liczy? Taką książką była „Apokalipsa Z.
Początek końca” Manela Laureiro – trzymałam ją jakiś rok zanim
przeczytałam. Na początku nie mogłam się oprzeć, bo jak widzę słowo „zombie” to
tracę rozum, dlatego kupiłam, a później jak to bywa nie było okazji się za nią
zabrać ;P
Pierwsze skojarzenie to przystrojona choinka :)
Nich będzie „Gra
o tron” dlatego, że od tej książki zaczęła się moja wzmożona przygoda z
czytaniem :D
Nigdy nie miałam jakiegoś długiego kaca książkowego,
ale duże wrażenie zrobiła na mnie książka „Dallas
‘63” Stephena Kinga. Jej zakończenie było fenomenalne – nostalgiczne i
nieco smutne, dlatego ciężko było mi się po nim pozbierać.
Jak zawsze nie mogę podać tylko jednej ;)
Jako dziecko byłam fanką tych wesołych kolęd, miedzy
innymi: Przybieżeli do Betlejem pasterze oraz Dzisiaj w Betlejem.
Mam luz, bo tylko kupuję prezenty, a później jadę do
rodziców na gotowe ;)
Dla mnie jest to „Droga
królów” Brandona Sandersona.
W Wigilię wszystko wyjątkowo mi smakuję, ale chyba
najbardziej lubię pierogi z kapustą i grzybami z sosem grzybowym ;P Grzybków
nigdy za wiele ;)
Pierwsza do głowy przychodzi mi rodzina Benedictów z „Sagi o braciach Benedictach”. Relację
między braćmi i ich rodzicami były godne pozazdroszczenia.
Przy takim pytaniu mogą się posypać spojlery ;P
Bardzo lubię moment ze „Słów światłości” Sandersona, kiedy to Kaladin spada z nieba – nie mogę
nic więcej napisać – niezwykle ekscytująca scena :D Ta seria pełna jest
cudownych momentów, które uwielbiam :D
Na pewno nie dam rady wymienić aż dwunastu, bo mam
taką wadę, że nie jestem osobą hołdującą tradycjom. Mi zdecydowanie
wystarczyłaby rodzina, kilka smacznych potraw, swojska, swobodna atmosfera i to
wszystko ;P
Szczególnie prześladowała mnie pozycja „Prawo Mojżesza” Amy Harmon. Wszędzie ją widziałam, aż w końcu musiałam przeczytać i absolutnie nie żałuję :D
Nie mam jednego ulubionego, ale co rok chętnie oglądam „Holiday”.
Nie kojarzę żadnej książki ze zwierzęciem, który odegrał jakąś istotną rolę w fabule. Niestety :/ Jednak pierwszą książką jaka przychodzi mi do głowy jest „Zaczekaj
na mnie” J. Lynn, w której mamy bardzo oryginalne zwierzątko, bo żółwia imieniem
Rafael ;P
Nikogo nie nominuję, bo nie chcę nikogo
zmuszać do wykonania TAGu, ale zachęcam i jeśli ktoś ma ochotę go wykonać u
siebie, to nie krępujcie się :D
Życzę Wam wesołych, rodzinnych i
spokojnych Świąt Bożego Narodzenia!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz