RECENZJA: Przejście - Justin Cronin
20:04
v
RECENZJA:
Pierwsza książka Justina Cronina po jaką sięgnęłam. Po przeczytaniu opisu nie mogłam zignorować takiej tematyki, bo uwielbiam powieści post-apokaliptyczne.
Książka jest podzielona na dwie części. Opisuje wydarzenia przed i po apokalipsie.
Część pierwsza według mnie jest najciekawsza. Mamy tutaj naprawdę niesamowicie intrygujące postacie. Poznajemy losy samotnej matki, która musi posunąć się do prostytucji, aby zapewnić jako taki byt swojej sześcioletniej córce, więźnia skazanego na śmierć za morderstwo, zakonnicę z mroczną przeszłością, i wreszcie agenta FBI, który zmaga się z niesamowitą stratą, Ta cześć obraca się wokół eksperymentu biologicznego zwanego "projektem Noe". W tajnej bazie w Kolorado naukowcy próbują wydłużyć ludzkie życie, czego skutkiem jest powstanie krwiożerczych potworów zwanych wirolami. Agent Wolgast jest jednym z ich pracowników. Do jego obowiązków należy przyprowadzenie dwunastu więźniów, którzy czekają na śmierć w więzieniach. Mężczyzna nie zastanawia się nad tym zadaniem do momentu spotkania niezwykłej dziewczynki imieniem Amy.
Akcja drugiej części książki ma miejsce ponad dziewięćdziesiąt lat później. Poznajemy grupę bohaterów, którzy żyją w zamkniętej społeczności, bardzo hermetycznej, otoczonej wysokim murem. W niesłychanie ciekawy sposób mamy tutaj ukazane struktury społeczne i zasady panujące w tej niewielkiej wspólnocie. Amy jest łącznikiem tych dwóch światów, które zespolą się ze sobą pod koniec powieści.
Muszę wspomnieć tutaj o opisie książki, który jest bardzo obszerny i jak się okazało streścił dosłownie połowę fabuły. Nie znoszę takich zabiegów, bo wolę sama powoli odkrywać tajniki powieści (zapewne jak wszyscy). Zdecydowanie za dużo zostało zdradzone.
Podoba mi się obraz wampirów stworzonych przez Justina Cronina. Są one całkowicie różne od tych, które są nam powszechnie znane. Nie mamy tutaj pięknych istot rodem ze Zmierzchu, Czystej krwi czy Pamiętników wampirów, ale niezwykle brutalne, zmutowane stworzenia (oczywiście są wyjątki, jak choćby książka Wirus Chuck'a Hogan'a i Guillermo del Toro, gdzie spotykamy bardziej cudaczną wizje wampirów). Autor dał nam również szansę na lepsze zrozumienie tych bestii. Mamy kilka rozdziałów, w których możemy poznać ich najgłębsze myśli.
Mimo wszystko nie da się ukryć, że powieść jest nieco schematyczna. Głownie cały początek, czyli eksperymentująca amerykańska armia, która doprowadza do zagłady ludzkości. Jeśli ktoś nie przepada za takimi szablonowymi rozwiązaniami, zwraca w znacznym stopniu uwagę na oryginalność, to może tutaj się nieco zawieść. Mnie osobiście jakoś szczególnie to nie przeszkadzało, bo zawracam bardziej uwagę na całokształt.
Książka jest bardzo obszerna i zbudowana głównie z opisów, od czasu do czasu przerywanych krótkimi dialogami. Dzięki nim dostajemy obfity obraz przemyśleń głównych bohaterów, poznajemy ich uczucia i przeszłość. Musze przyznać, że były one czasami nużące i wolałabym, aby niektóre momenty były nieco skrócone lub wręcz pominięte. A najlepszym wyjściem byłoby wpleść w książkę więcej opisów świata, których tutaj brakowało.
Jednak styl autora jest wprost niesamowity, dlatego mogłam przeboleć te gigantyczne opisy. Cronin ma zniewalający styl, wyjątkowo obrazowy i ekspresyjny.
Minusem powieści są postacie z drugiej części, które są płytkie, trudno było wczuć się w ich problemy. Nie obdarzyłam sympatia praktycznie żadnej z nich. Ich los był mi obojętny. Relację między bohaterami były potraktowanie nieco powierzchownie, były wyprane z emocji. W niektórych sytuacjach wręcz dziwiłam się, że bohater nie przeżywa bardziej danej sytuacji. Więzy rodzinne czy relacje damsko-męskie były mało realistyczne.
W przeciwieństwie do początku powieści, w której autor z niezwykłą precyzja budował napięcie i atmosferę tajemnicy, to zakończenie nieco mnie rozczarowało. Wydawało mi się, jakby bohaterowie kręcili się w kółko i nic z tego nie wynikało. Miałam nadzieję na wielki finał, oszołomienie na końcu, a dostałam przykrą niespodziankę.
Drugi tom trylogii już na mnie czeka. Sięgnę po niego zapewne w niedalekiej przyszłości. Książka jest na pewno godna polecenia. Jednak jest ona dość ciężka i trudno się przy niej zrelaksować. Poza tym nie znajdziemy tu głębszych intelektualnych wynurzeń czy górnolotnych wybiegów. Co więcej, krążą pogłoski o ekranizacji tej powieści, której reżyserem ma być Ridley Scott. Mam nadzieję, że dojdzie do jego realizacji, bo na pewno będę go wyczekiwać z niecierpliwością.
AUTOR: Justin Cronin
TYTUL ORYGINALU: The Passage
CYKL: Trylogia przejścia #1
STRON: 832
WYDAWNICTWO:
Albbatros
DATA WYDANIA: 2 kwietnia 2014
GATUNEK:
fantastyka/dystopia
NARRACJA:
pierwszo i trzecioosobowa
CZAS CZYTANIA: 10 dni
MOJA OCENA:★★★★★★☆☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Droga do śmierci jest długim
marszem pełnym wszelkiego zła, a serce słabnie przy każdym nowym strachu, kości
odmawiają posłuszeństwa przy każdym kroku, umysł też stawia zaciekły opór, i po
co?”
OPIS:
W tajnej bazie armii amerykańskiej w Kolorado
trwają badania nad rzadkim wirusem z boliwijskiej dżungli wydłużającym życie i
zwiększającym siłę fizyczną. Ubocznym skutkiem jego działania jest przemiana
ludzi w wampiry, wobec których wojsko ma własne plany: nowy gatunek wydaje się
doskonałą bronią biologiczną. Agent FBI Brad Wolgast otrzymuje zadanie:
dostarczyć dwunastu czekających na egzekucję skazańców do eksperymentu
wszczepienia wirusa. W ostatniej fazie „Projektu Noe” wirus ma zostać podany
małemu dziecku. Wolfgast zawozi do Kolorado porzuconą przez matkę sześcioletnią
Amy Harper Bellafonte. W agencie budzą się wyrzuty sumienia; pomiędzy nim a
dziewczynką tworzy się silna więź. Niespodziewanie zarażeni wirusem, zwani
wirolami, wydostają się na wolność, zaś kraj ogarnia epidemia. Z bazy uciekają
też Amy i Wolfgast. Wirole atakują i mordują wszystkich wokół siebie, w końcu
opanowują całe Stany Zjednoczone. Kalifornia i Teksas ogłaszają secesję, a po
użyciu broni nuklearnej państwo przestaje istnieć. Niedobitki ludzi kryją się
przed wampirami w izolowanych koloniach za wysokimi murami, chronieni snopami
reflektorów.
90 lat
później. U bram jednej z kolonii położonych na terenie Republiki
Kalifornijskiej pojawia się tajemnicza kilkunastoletnia dziewczyna – Amy.
Wspólnocie kończą się zasoby energetyczne, czeka ją zagłada. Niewielka grupka
ludzi wyrusza w niebezpieczną podróż do Kolorado, gdzie prowadzono kiedyś
eksperymenty biologiczne, mając nadzieję na ocalenie.
Pierwsza książka Justina Cronina po jaką sięgnęłam. Po przeczytaniu opisu nie mogłam zignorować takiej tematyki, bo uwielbiam powieści post-apokaliptyczne.
Książka jest podzielona na dwie części. Opisuje wydarzenia przed i po apokalipsie.
Część pierwsza według mnie jest najciekawsza. Mamy tutaj naprawdę niesamowicie intrygujące postacie. Poznajemy losy samotnej matki, która musi posunąć się do prostytucji, aby zapewnić jako taki byt swojej sześcioletniej córce, więźnia skazanego na śmierć za morderstwo, zakonnicę z mroczną przeszłością, i wreszcie agenta FBI, który zmaga się z niesamowitą stratą, Ta cześć obraca się wokół eksperymentu biologicznego zwanego "projektem Noe". W tajnej bazie w Kolorado naukowcy próbują wydłużyć ludzkie życie, czego skutkiem jest powstanie krwiożerczych potworów zwanych wirolami. Agent Wolgast jest jednym z ich pracowników. Do jego obowiązków należy przyprowadzenie dwunastu więźniów, którzy czekają na śmierć w więzieniach. Mężczyzna nie zastanawia się nad tym zadaniem do momentu spotkania niezwykłej dziewczynki imieniem Amy.
Akcja drugiej części książki ma miejsce ponad dziewięćdziesiąt lat później. Poznajemy grupę bohaterów, którzy żyją w zamkniętej społeczności, bardzo hermetycznej, otoczonej wysokim murem. W niesłychanie ciekawy sposób mamy tutaj ukazane struktury społeczne i zasady panujące w tej niewielkiej wspólnocie. Amy jest łącznikiem tych dwóch światów, które zespolą się ze sobą pod koniec powieści.
Muszę wspomnieć tutaj o opisie książki, który jest bardzo obszerny i jak się okazało streścił dosłownie połowę fabuły. Nie znoszę takich zabiegów, bo wolę sama powoli odkrywać tajniki powieści (zapewne jak wszyscy). Zdecydowanie za dużo zostało zdradzone.
Podoba mi się obraz wampirów stworzonych przez Justina Cronina. Są one całkowicie różne od tych, które są nam powszechnie znane. Nie mamy tutaj pięknych istot rodem ze Zmierzchu, Czystej krwi czy Pamiętników wampirów, ale niezwykle brutalne, zmutowane stworzenia (oczywiście są wyjątki, jak choćby książka Wirus Chuck'a Hogan'a i Guillermo del Toro, gdzie spotykamy bardziej cudaczną wizje wampirów). Autor dał nam również szansę na lepsze zrozumienie tych bestii. Mamy kilka rozdziałów, w których możemy poznać ich najgłębsze myśli.
Mimo wszystko nie da się ukryć, że powieść jest nieco schematyczna. Głownie cały początek, czyli eksperymentująca amerykańska armia, która doprowadza do zagłady ludzkości. Jeśli ktoś nie przepada za takimi szablonowymi rozwiązaniami, zwraca w znacznym stopniu uwagę na oryginalność, to może tutaj się nieco zawieść. Mnie osobiście jakoś szczególnie to nie przeszkadzało, bo zawracam bardziej uwagę na całokształt.
Książka jest bardzo obszerna i zbudowana głównie z opisów, od czasu do czasu przerywanych krótkimi dialogami. Dzięki nim dostajemy obfity obraz przemyśleń głównych bohaterów, poznajemy ich uczucia i przeszłość. Musze przyznać, że były one czasami nużące i wolałabym, aby niektóre momenty były nieco skrócone lub wręcz pominięte. A najlepszym wyjściem byłoby wpleść w książkę więcej opisów świata, których tutaj brakowało.
Jednak styl autora jest wprost niesamowity, dlatego mogłam przeboleć te gigantyczne opisy. Cronin ma zniewalający styl, wyjątkowo obrazowy i ekspresyjny.
Minusem powieści są postacie z drugiej części, które są płytkie, trudno było wczuć się w ich problemy. Nie obdarzyłam sympatia praktycznie żadnej z nich. Ich los był mi obojętny. Relację między bohaterami były potraktowanie nieco powierzchownie, były wyprane z emocji. W niektórych sytuacjach wręcz dziwiłam się, że bohater nie przeżywa bardziej danej sytuacji. Więzy rodzinne czy relacje damsko-męskie były mało realistyczne.
W przeciwieństwie do początku powieści, w której autor z niezwykłą precyzja budował napięcie i atmosferę tajemnicy, to zakończenie nieco mnie rozczarowało. Wydawało mi się, jakby bohaterowie kręcili się w kółko i nic z tego nie wynikało. Miałam nadzieję na wielki finał, oszołomienie na końcu, a dostałam przykrą niespodziankę.
Drugi tom trylogii już na mnie czeka. Sięgnę po niego zapewne w niedalekiej przyszłości. Książka jest na pewno godna polecenia. Jednak jest ona dość ciężka i trudno się przy niej zrelaksować. Poza tym nie znajdziemy tu głębszych intelektualnych wynurzeń czy górnolotnych wybiegów. Co więcej, krążą pogłoski o ekranizacji tej powieści, której reżyserem ma być Ridley Scott. Mam nadzieję, że dojdzie do jego realizacji, bo na pewno będę go wyczekiwać z niecierpliwością.
2 komentarze
Ostatnio zaciekawiła mnie taka tematyka post-apokaliptyczna, dlatego bardzo dobrze, że trafiłam na Twoją recenzję, bo wcześniej nie wiedziałam o tej książce. Myślę, że sięgnę po nią wkrótce, mimo że jest trochę schematyczna i ciężko się przy niej zrelaksować ;)
OdpowiedzUsuńAleja Czytelnika
Nie słyszałam o tej książce, będę miała tytuł na uwadze bo wydają się być interesujące!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna z książkomiłościmoja.blogspot