RECENZJA: Chłopak, który stracił głowę - John Corey Whaley
13:00
Tytul oryginalu: Noggin
Cykl: jednotomowa
Stron: 352
Wydawnictwo: Moondrive
Data wydania: 13 kwietnia 2016
Gatunek: Young
Adult
Narracja: pierwszoosobowa
Bohater: Travis
Coates (16 lat)
Czas czytania: 3 dni
Moja ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Posłuchajcie.”
OPIS:
Poznaj Travisa. Ma 16 lat, superdziewczynę i
nieuleczalnego raka. Gdy staje przed wyborem: śmierć lub eksperymentalna
operacja, nie zastanawia się długo. Godzi się na to, by ciało od szyi w dół przeszczepiono
mu od zdrowego człowieka. Jest tylko jeden problem – na razie rozwój medycyny
nie pozwala na przeprowadzenie tak skomplikowanego zabiegu, dlatego chłopak
musi zostać wprowadzony w śpiączkę podobną do hibernacji i czekać. Żegna się
więc z bliskimi, bo nie wie, czy i kiedy się z nimi zobaczy.
Budzi się pięć lat później. Ma własną głowę i
atrakcyjne, choć obce ciało. Świat z pozoru jest taki sam jak dawniej. Jednak
powrót do życia wygląda inaczej, niż Travis to sobie wyobrażał. Jego
przyjaciele są już na studiach, rodzice coś przed nim ukrywają, a dziewczyna…
Hmm, wygląda na to, że ma narzeczonego. Trudno się dziwić, że chłopak nie ma
zamiaru się z tym pogodzić.
Travis Coates ma 16-lat i choruje na białaczkę
limfoblastyczną. Nie zostało mu wiele czasu. Wydawałoby się, że nie ma dla niego
szansy, gdy nagle dostaje propozycję z Centrum Podtrzymywania Życia Saransona.
Jak się wydaje jedyną jego nadzieją jest transplantacja i kriogenika.
Zamrożenie jego głowy i przeszczepienie do nowego ciała, gdy medycyna na to
pozwoli. Ale jak długo będzie musiał czekać – dziesięć lat, pięćdziesiąt, sto?
Czy gdy się obudzi, ktokolwiek z jego rodziny będzie żył?
Travis był przekonany, że właśnie tak
będzie wyglądało jego życie, gdy się przebudzi. Nie spodziewał się, że to
nastąpi tak szybko. Pięć lat – tyle pozostał zamrożony. Wydawałoby się, że
minęło tak niewiele, ale gdy wraca do rodziny i przyjaciół, nic nie jest takie
jak powinno. W szkole nie ma jego przyjaciół. Wydaje się, że jego kumpel Kyle i
dziewczyna Cate o nim zapomnieli. Nie przyjechali, aby się z nim spotkać.
Travis zrobi wszystko, aby odzyskać życie, które stracił…
John Corey Whaley zdecydował się na
niecodzienną i niezwykle absurdalną
fabułę. Zamrożenie głowy i przeszczep – co to ma być? Dla niektórych
może to być niemoralne czy ocierające się o czyste sci-fi. Muszę przyznać, że
sam zamysł autora mnie zaintrygował. Szczególnie czekałam na poruszenie tematu przyzwyczajania się do swojego nowego ciała. Niestety pod
tym względem autor odpuścił i praktycznie w ogóle nie ruszył tej kwestii. A
szkoda.
Pomijając kwestie fizyczne wiążące
się z przeszczepem, a raczej ich brak, niewątpliwie największą wadą książki i
tak pozostaje Travis Coates. Chłopaka nie dało się lubić. Z każdą kolejną
przewracaną kartką działał mi na nerwy coraz bardziej. Najgorsza była jego
naiwność i egoizm. Travis wierzył, że po wskrzeszeniu jego życie będzie
wyglądało tak samo i nie mógł się pogodzić, że tak nie jest. Cała książka to
jego próby przywróceniu starego porządku. Chciał odzyskać starego przyjaciela
oraz swoją dziewczynę. Wydawało mu się, że widział ich maksymalnie kilka dni
temu, ale dla nich minęło 5 długich lat. Przeszli etap rozpaczy, żałoby i
ułożyli swoje życie na nowo. Do Travisa to nie docierało, przez całą książkę
próbował odzyskać Cate nie zwracając uwagi na jej potrzeby. Rzadko nie darzę sympatią
męskiego protagonisty (częściej zdarza się odwrotnie), ale jak widać, zawsze
musi być wyjątek od reguły. Zamiast cieszyć się z uzdrowienia, drugiej szansy
danej przez los, zatruwał innym życie i wścibiał nos w nie swoje sprawy. Według
mnie to dziwne, że po takim zabiegu nie otrzymał obowiązkowej terapii
psychiatrycznej. Zdecydowanie by mu się przydała.
Co się chwali, autor próbował
przemycić do książki różne wartościowe rozważania dotyczące śmierci oraz
straty. Otoczka była nad wyraz oryginalna, a samo przesłanie bardzo uniwersalne. Aczkolwiek
dla mnie było tego trochę za mało. Whaley nie wykorzystał potencjału fabuły i
nie wycisnął z niej wszystkiego co możliwe. Poza tym zakończenie było dziwne,
jakby urwane, ukazujące nielogiczność postępowania Travisa. Nie wiem, może taki
był cel. Pomijając te niedociągnięcia, książkę czyta się całkiem przyjemnie. Autor
posługuje się bardzo prostym, przystępnym, młodzieżowym językiem z lekkim zacięciem humorystycznym.
Akcja książki nie jest zawrotna, ale nie można napisać, aby była nudna.
Czy polecam? Nie. Aczkolwiek również
nie odradzam. Po „Chłopaku, który stracił
głowę” spodziewałam się lekkiej książki i w sumie to dostałam. Jest to
opowieść o zwykłym nastolatku, który próbuje wrócić do normalności –
normalności sprzed pięciu lat. Trochę szkoda, że autor zdominował fabułę obsesyjnym
dążeniem Travisa do odzyskania utraconej miłości, a pominął inne kwestie, jak szukanie
nowego celu w życiu, pogodzenia się z mijanym czasem. Aż się o to prosiło. Dla
mnie trochę zmarnowany potencjał, książka zdecydowanie niedopracowana.
0 komentarze