RECENZJA: Aż do śmierci - Jennifer L. Armentrout
13:07
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytul oryginalu: Till Death
Cykl: jednotomowa
Stron: 392
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 28
marca 2018
Gatunek: Romans/Thriller
Narracja: pierwszoosobowa
Bohater: Sasha Keeton (29 l.)
Czas czytania: 1 dzień
Moja ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Istniały zasady.”
OPIS:
Minęła
dekada, odkąd Sasha Keeton wyjechała z rodzinnej miejscowości w Wirginii
Zachodniej.
Dziesięć lat odkąd uciekła seryjnemu mordercy znanemu jako Pan Młody.
Teraz wraca, by pomóc matce w prowadzeniu rodzinnego pensjonatu i zderza się z przeszłością. Sashy znów ktoś grozi. Agent FBI Cole Landis przyrzeka o nią dbać, choć dziesięć lat temu nie zdołał zapobiec najgorszemu.
Kiedy kolejne kobiety znikają bez śladu, a w miasteczku pojawiają się niepokojące znaki, dziewczyna ocalała po ataku Pana Młodego znów zaczyna się bać. Cole nie wybaczył sobie, że nie pomógł Sashy, gdy została uprowadzona i teraz zamierza jej to wynagrodzić… Zadurzony w pięknej dziewczynie agent pragnie jej coraz mocniej.
Jednak ktoś ich obserwuje. I czeka.
Pierwszy błąd Sashy może okazać się jej ostatnim.
Dziesięć lat odkąd uciekła seryjnemu mordercy znanemu jako Pan Młody.
Teraz wraca, by pomóc matce w prowadzeniu rodzinnego pensjonatu i zderza się z przeszłością. Sashy znów ktoś grozi. Agent FBI Cole Landis przyrzeka o nią dbać, choć dziesięć lat temu nie zdołał zapobiec najgorszemu.
Kiedy kolejne kobiety znikają bez śladu, a w miasteczku pojawiają się niepokojące znaki, dziewczyna ocalała po ataku Pana Młodego znów zaczyna się bać. Cole nie wybaczył sobie, że nie pomógł Sashy, gdy została uprowadzona i teraz zamierza jej to wynagrodzić… Zadurzony w pięknej dziewczynie agent pragnie jej coraz mocniej.
Jednak ktoś ich obserwuje. I czeka.
Pierwszy błąd Sashy może okazać się jej ostatnim.
RECENZJA:
Minęła dekada od ucieczki Sashy,
od wydarzenia, które na zawsze zmieniło jej życie. Potrzebowała aż 10 lat, aby
wrócić do miejsca, w którym wszystko kojarzy się z nim… Panem Młodym, który
porywał i mordował młode kobiety. Miała być jedną z nich, ale uciekła. Jako
jedyna przetrwała. Teraz wraca do stęsknionej matki prowadzącej pensjonat, starych
przyjaciół i porzuconego mężczyzny. Liczy na nowy start, ale czy będzie jej
dane zacząć życie od nowa i zapomnieć o przeszłości? Tym bardziej, że
przeszłość dobija się do teraźniejszości, a wszystkie demony rodzą się na nowo…
Jak do tej pory dość często miałam okazję spotkać się z
prozą Jennifer L. Armentrout, ale za każdym razem były to powieści młodzieżowe,
bo właśnie tym gatunkiem rozsławiła się amerykańska autorka. Zaskoczyło mnie,
gdy zobaczyłam zapowiedź „Aż do śmierci”,
ale jednocześnie zaintrygowało i wiedziałam, że będę musiała sprawdzić, jak
autorka poradziła sobie w innej tematyce.
„Aż do śmierci” to połączenie thrillera z romansem i jest to pozycja
skierowana do dojrzalszych czytelników, gdyż nie brakuje w niej scen
erotycznych. Książka zaczyna się niepozornie i spokojnie. Główna bohaterka pomaga
mamie w codziennych pracach w pensjonacie i reperuje swoje stosunki z przyjaciółmi
i odnawia znajomość z ukochanym sprzed lat, którego zostawiła bez słowa. Jednak
pojawiają się pierwsze rysy: porwana kobieta, zniszczenie mienia. Czy te
wydarzenia łączą się z jej przeszłością? Czy może to niefortunne zrządzenie
losu?
Muszę przyznać, że książka
potrzebuje czasu na rozkręcenie. Autorka tylko z rzadka rzucają jakimś tropem,
rewelacją, a przez większość czasu towarzyszymy bohaterce w rehabilitacji, w krótkich
przebłyskach zapoznajemy się z jej przeszłością. Niewątpliwie cała historia
bardzo wciąga. Trudno się od niej oderwać, bo za wszelką cenę pragnie się
poznać tożsamość sprawcy. Autorka potrafiła podtrzymać uwagę, co skończyło się
tym, że powieść pochłonęłam w jeden dzień. Aczkolwiek przyczepie się do tego,
że książka byłą wciągająca, ale już niekoniecznie emocjonalna. W moim odczuciu
autorka nie potrafiła budować napięcia i wywoływać gęsiej skórki. Śledzenie poczynań
Sashy było stosunkowo ciekawe, autorka pisze płynnie, ale przygotujcie się na
to, że powieść jest w przeważającej mirze romansem, niż kryminałem. Możliwe, że
taki był cel Armentrout – ukazanie leczniczej siły miłości. Skupieniu się
bardziej na wewnętrznych przeżyciach bohaterów i sile, która płynie z chęci przetrwania
najgorszego.
W odbiorze książki na pewno
pomagało to, że autorka stworzyła taką zwykłą kobietę z krwi i kości, która
walczy ze swoimi demonami, nie poddaje się, ale też nie użala nad sobą. Od razu
wzbudza sympatię. Podobnie jak jej wybranek, Cole. Tworzą słodką i sympatyczną
parę. Romans rozwija się bardzo szybko, co można tłumaczyć tym, że ta dwójka poznała
się przed dekadą, aczkolwiek dla mnie obserwatora, który nie był świadkiem początku
ich związku, momentami było to nienaturalne i wymuszone.
Gwoli podsumowania mogę
napisać, że w „Aż do śmierci” brakowało
mi przysłowiowego ‘pazura’, czegoś porywającego i czegoś co by ją wyróżniało
spośród innych książek z tego gatunku. Mam wrażenie, ze autorka chciała
sprawdzić się w kryminale, powieści z dreszczykiem, co oczywiście jest w
porządku i jak na pierwsze podejście nie jest źle. Książka może nie zaskakuje, ale
czyta się ją płynnie i jako przerywnik przy bardziej wymagających tytułach oraz
w celu odstresowania się i zrelaksowania sprawdzi się idealnie.
0 komentarze