AUTOR: Brandon Sanderson
TYTUL
ORYGINALU: Arcanum Unbounded: The Cosmere
Collection
CYKL: Antologia
STRON: 640
WYDAWNICTWO:
Mag
DATA WYDANIA: 11 stycznia 2017
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa
CZAS CZYTANIA: 5 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★★★★
PIERWSZE ZDANIE:
„Gaotona przeciągnął palcami
po grubym płótnie i uważnie przyjrzał się jednemu z najwspanialszych dzieł
sztuki, jakie widział w życiu.”
OPIS:
„Tancerka
Krawędzi“, zupełnie nowa mikropowieść ze świata Archiwum Burzowego Światła jest
ukoronowaniem Bezkresu magii, pierwszego zbioru opowiadań Brandona Sandersona.
Obowiązkowa lektura dla fanów. Zbiór zawiera ponadto osiem innych tekstów:
„Nadzieja Elantris“ (Elantris) „Jedenasty metal“ (Z Mgły Zrodzony) „Dusza
cesarza“ (Elantris) „Allomanta Jak i Czeluście Eltanii, odcinki od 28 do 30“ (Z
Mgły Zrodzony) „Biały piasek“ (fragment, Taldain) „Cienie dla Ciszy w lasach
Piekła“ (Tren) „Szósty ze Zmierzchu“ (Pierwsza od Słońca) „Z Mgły Zrodzony:
Tajna Historia“ (Z Mgły Zrodzony) Te wspaniałe utwory ukazują ogrom cosmere i
opowiadają ekscytujące historie. Wśród nich znajduje się nagrodzona Hugo
mikropowieść „Dusza cesarza“ i fragment powieści graficznej „Biały piasek“.
Ponadto zbiór zawiera komentarze i ilustracje przedstawiające różne układy
planetarne, w których rozgrywa się akcja opowiadań.
RECENZJA:
Fantastka to gatunek, który
przenosi nas do magicznych, niezwykłych i zapierających dech w piersi światów tworzonych od zera oraz zachwycających swoją magią. Właśnie za
to kocham ten gatunek, a Sanderson jest w nim bezapelacyjnym mistrzem. Każda
jego książka oszałamia oryginalnością. Autor
stworzył Cosmere, czyli cały wszechświat Adonalsium składający się z układów planetarnych.
Każdy jego cykl umiejscowiony jest na innej planecie. Na każdej panują inne
zasady i realia. Jednak nie są one całkowicie od siebie oderwane. Sanderson stworzył
całą sieć nici, które łączą się ze sobą, a ich odkrycie jest prawdziwym
wyzwaniem…
Nie przepadam za
antologiami, gdyż zazwyczaj prezentują bardzo nierówny poziom. Niektóre opowiadania
są fenomenalne, a następne koszmarnie słabe i męczące. Dlatego takie zbiory
unikam szerokim łukiem i sięgam po nie stosunkowo rzadko. Jednak jeśli chodzi o
Sandersona, to wszystkie moje zasady przestały być istotne. Sanderson, to Sanderson
– muszę przeczytać wszystkie książki spod jego pióra i nie ma wyjątków. Czy
wszystkie odpowiadania zawarte w „Bezkresie
magii” mnie usatysfakcjonowały, a może któreś mnie rozczarowało?
„Bezkres magii” podzielony jest na szczęść części, a
każda z nich poświęcona jest innemu układowi Cosmere: Sel, Scadrial, Taldain, Tren, Drominad oraz Roshar. Łącznie książka
liczy dziewięć opowiadań. Przed każdym z nich są ilustracje, informacje o danym
układzie i jego schematy. A po każdym tekście będziemy mieli okazję przeczytać posłowie
autora, w którym wyjaśnia interesujące kwestie z nim związane. Niektórych opowiadań
nie polecam czytać bez wcześniejszego zapoznania się z podstawowymi książkami,
gdyż mocno spojlerują wydarzenia w nich zawarte.
Poza tym w antologii mamy
kilka układów, które wcześniej nie pojawiły się w żadnej książce, jak: Tren,
Draminad oraz Taldain. Ten pierwszy, opowiadaniem „Cienie ciszy w Lasach Piekła”
wrzuca nas w bezwzględny świat opanowany przez krwiożercze widma. Cisza, główna
bohaterka jest starszą kobietą - właścicielką tawerny, która za wszelką cenę
próbuje utrzymać rodzinę. Z tą historią spotkałam się już w antologii „Niebezpieczne kobiety”. Teraz
przeczytałam ją po raz drugi i niezmiennie mnie zachwyca. Mam nadzieję, że
Sandersona powróci jeszcze do tej tajemniczej krainy. Natomiast wraz z układem Draminad
i opowiadaniem „Szósty ze Zmierzchu” trafiamy
na planetę obsianą wyspami. Na największej z nich poznajemy Zmierzch i jego
ptaki zwane Aviarami. Są to istoty posiadające niezwykłe zdolności, które są porządane
przez wszystkich dookoła… Jest to zderzenie tradycji z rozwijającą się techniką.
W układzie Taldain zwiedzamy planetę uwięzioną miedzy dwoma gwiazdami, planetę,
której jedna półkula nieustannie jest skąpana w słońcu, a druga w cieniu.
Trafiamy do tej pierwszej – pustynnej, gorącej krainy, gdzie będziemy
towarzyszyć bohaterowi, który uczy się władać pisankami. Autor przedstawił to w
formie komiksu pod tytułem „Biały piasek”. Aczkolwiek skusił się
też na formę opisową, która zdecydowanie bardziej mi się podobała. System
magiczny przedstawiony na Taldain elektryzuje. Jest bardzo widowiskowy i czekam
na więcej.
Cosmere oszałamia swoją monstrualnością.
Szczerze? Trochę mnie to przytłacza i czytając książki Sandersona i te
opowiadania czuje się trochę jak głupek błądzący w ciemnościach. Aby wyzbierać owe okruszki pozostawione
przez autora trzeba być bardzo spostrzegawczym i uważnym, ale i tak nie jest
możliwe połączyć wszystkiego w całość. Cosmere cały czas ewoluuje, przekształca
się. Autor ma w planie powiększać ten świat, dodawać nowe układy czy przybliżać
nowe planety. Jestem pod wrażeniem pomysłu Sandersona, który stworzył coś, co
może rozwijać w nieskończoność.
Cóż więcej mogę napisać?
Jestem zachwycona! Różnorodność tych opowiadań
zwaliła mnie z nóg. Niektóre mnie wzruszyły, a inne rozbawiły – zdecydowanie żadne
nie rozczarowało. Jest to świetne uzupełnienie i prawdziwa gratka dla fanów
autora. Antologię tę polecam szczególnie osobom, które poznały już
podstawowe dzieła Sandersona, jak „Ostatnie
Imperium”, „Archiwum Burzowego Światła” czy „Elantris”. Bez ich znajomości może być trudno
z przyswojeniem sobie niektórych informacji i czerpaniem czystej przyjemności z
ich czytania. Zasadniczo to jest jedyny minus tego zbioru – jest raczej
kierowany do starych wyjadaczy, a nie czytelników, którzy dopiero chcą
rozpocząć swą przygodę z autorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz