AUTOR: Andrzej Wardziak
TYTUL
ORYGINALU: Infekcja. Genesis
CYKL: Infekcja #1
STRON: 464
WYDAWNICTWO:
Pascal
DATA WYDANIA: 6 lipca 2016
GATUNEK: Fantastyka/Postapokalipsa
NARRACJA: trzecioosobowa
BOHATER: Jacek, Tomek, Kaja, Max,
Paweł, Kuba
CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★☆☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„-Tato, a…- zaczął niepewnie
chłopak.”
OPIS:
Zombie-apokalipsa
zacznie się
w Warszawie
Piękny, upalny dzień lipca. Pierwszy dzień końca świata, jaki znamy.
Warszawę opanowuje tajemniczy wirus. Mieszkańcy stolicy jeden po drugim zamieniają się w spragnionych ludzkiego mięsa zombie. I wyruszają na żer.
Komandos na urlopie, fan heavy metalu, pracownik korporacji na skraju załamania nerwowego, nastolatka z czarnym pasem w karate, młody policjant i jego atrakcyjna żona. Łączy ich jedno – chcą przetrwać.
Za wszelką cenę.
Piękny, upalny dzień lipca. Pierwszy dzień końca świata, jaki znamy.
Warszawę opanowuje tajemniczy wirus. Mieszkańcy stolicy jeden po drugim zamieniają się w spragnionych ludzkiego mięsa zombie. I wyruszają na żer.
Komandos na urlopie, fan heavy metalu, pracownik korporacji na skraju załamania nerwowego, nastolatka z czarnym pasem w karate, młody policjant i jego atrakcyjna żona. Łączy ich jedno – chcą przetrwać.
Za wszelką cenę.
RECENZJA:
Parny dzień w środku lata. Wydawałoby
się, że dzień jak co dzień, ale czy na pewno? Jedno niefortunne zdarzenie
doprowadza do katastrofy. Jedno wydarzenie zapoczątkowało początek końca. Warszawa
na granicy upadku. Pracownik korporacji, żołnierz GROM-u, policjant ze swą
śliczną żoną, dziewczyna trenująca karate, wielbiciel ciężkich brzmień oraz
zwykły 17-latek. Stolica była kiedyś ich domem, a teraz okazała się
śmiertelną pułapką…
Akcja całej książki rozgrywa
się w ciągu trzech dni, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Obserwujemy
narodziny infekcji i jej przebieg wciągu najbliższych godzin. Dzięki różnym
lokalizacjom, obejmującym całą stolicę jesteśmy w stanie przyglądać się reakcjom
mieszkańców Warszawy, służb porządkowych i wnikać w chaos, który opanował
miasto. Aczkolwiek muszę się do czegoś przyczepić - początkowo zombie nie brakowało, ale z czasem ku mojemu zdziwieniu
umarlaków trochę ubyło i zrobiło się pusto na ulicach. W tak krótkim czasie? To
było dla mnie dziwne, aby prawie dwumilionowe miasto opustoszało w takim
tempie. Powinno się w nim roić od nieumarłych szwendających się po ulicach, a
bohaterowie po dniu walki mogli wiarę swobodnie poruszać się po Warszawie. Hmm…
to było trochę dziwne.
Muszę przyznać, że pierwsze
rozdziały tej książki były dla mnie rozczarowujące. Zacznę od bohaterów, którzy
na początku nie wyróżniali się niczym szczególnym, przez co miałam problem z
odróżnieniem męskiego grona – wszyscy mi się zlewali w jedną papkę. Dopiero z
czasem autor wyposażył ich w indywidualne cechy, które pozwoliły mi ich od
siebie odseparować. Każdy z bohaterów inaczej zachowywał się w obliczu
zagrożenia i jakże nie patrzeć niecodziennej i stresującej sytuacji. Niektórzy potrafili
zachować zimną krew, inni wpadali w popłoch, a kolejnych ogarniało szaleństwo…
Jednak, co najgorsze, bohaterowie byli mi całkowicie obojętni. Nie obdarzyłam żadnego
wyjątkową sympatią. Gdyby nagle na któregoś z nich wyskoczyło zombie i
dziabnęło, to… trudno. Poza tym umieszczenie w powieści komandosa, policjanta i
17-letnią mistrzynię karate było dla mnie niespecjalnym pomysłem. Początkowo bałam
się, że autor będzie nadwyrężał wyszkolenie tych trzech postaci i urządzi istną
sieczkę, gdzie jedna osoba jest zdolna wyrżnąć hordę zombie. Na szczęście autor
uchronił mnie przed takimi nonsensami, ale kuło mnie w oczy, że każdy
świetnie radził sobie z bronią – nie wiem, może w obliczu zagrożenia ludzie w
szybkim tempie się uczą, a ja się czepiam.
Zawsze przykładam dużą uwagę
do tego, jak została wyjaśniona geneza apokalipsy. Co ją zapoczątkowało? I w
moim mniemaniu w tym przypadku autor poszedł na łatwiznę, gdyż zaczął dobrze, w
miarę obiecując ciekawe rozwiązanie, ale skończyło się rozczarowująco.
Zdecydowanie zabrakło mi szczegółów, wytłumaczenia paru kwestii. Liczę, że
Andrzej Wardziak pokusi się o wyjaśnienia w kolejnej części.
Myślę, że dla osób, które
często sięgają po tego typu powieści, „Infekcja.
Genesis” może okazać się książką niewystarczającą, gdyż autor nie postarał się o żadne oryginalne rozwiązania. Czytając ją nie można się nudzić,
bohaterowie są w ciągłym ruchu, ale akcja podąża utartym szklakiem i jedynie
zakończenie jest niemałym cliffhangerem zmuszającym do zapoznania się z kolejnym tomem.
Apokalipsa oznacza koniec
dotychczasowego życia i względnego bezpieczeństwa. Przeszłość zniknęła w
odmętach, przestała mieć znaczenie. Wraz z powstaniem umarłych każdy zaczyna
nowe życie z czystą kartą. Ja ją wykorzysta? Czy ludzkość zachowa swe
człowieczeństwo?
Cykl „Infekcja”:
1. Infekcja. Genesis
2. Infekcja. Exodus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz