Wyzwania

12.11.2016

RECENZJA: Pół wojny - Joe Abercrombie

AUTOR: Joe Abercrombie
TYTUL ORYGINALU: Half a War
CYKL: Morze Drzazg #3
STRON: 456
WYDAWNICTWO: Rebis
DATA WYDANIA: 16 lutego2015
GATUNEK: Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa
BOHATER: Skara/Raith/Koll

CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★☆☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
Klęska.”
OPIS:
SŁOWA SĄ ORĘŻEM.
Świat, który kochała księżniczka Skara, na jej oczach spłynął krwią i zamienił się w zgliszcza. Zostały jej jedynie słowa. Lecz te celnie dobrane mogą być równie zabójcze jak ostrza. Skara musi przezwyciężyć strach i uczynić z rozumu śmiertelnie niebezpieczną broń, aby odzyskać swoje dziedzictwo.
JEDYNIE POŁOWA WOJNY TOCZY SIĘ NA MIECZE.
Przebiegły Ojciec Yarvi przebył długą drogę, z dawnych wrogów uczynił sojuszników i zdołał utkać niepewny pokój. Tymczasem bezlitosna Babka Wexen zgromadziła największą armię od czasów rozbicia Bóstwa przez elfy, a dowództwo powierzyła Yillingowi Wspaniałemu – rycerzowi, który czci wyłącznie Śmierć.
CZASAMI ZŁO TRZEBA ZWALCZAĆ ZŁEM.
Niektórzy rodzą się po to, by walczyć, inni wolą stać w pełnym blasku. Lecz gdy Matka Wojna rozpościera żelazne skrzydła, na całe Morze Drzazg pada mroczny cień…

RECENZJA:
Ojciec Yarvi osiągnął swój cel - Gettland połączył siły z Vesterlandem – łączy ich kruchy rozejm, którego celem jest obalenie Najwyższego Króla i jego doradcy Babki Wexen. Grom-gil-Gorm wraz z Uthilem zastanawiają się jak pokonać potężną armię władcy, ale on nie próżnuję. Postanowił wysłać swojego poplecznika Yillinga Wspaniałego i obalić władze w Throvelandzie….

„Pokonani mogą następnego dnia odnieść zwycięstwo. Martwi nie zwyciężą już nigdy.”

W każdym tomie powieści prym wiodą inne postaci i tak też było tym razem. Poznajemy dwójkę całkowicie nowych protagonistów: Skarę oraz Raitha. Skara to księżniczka Throvelandu, cudownie ocalona z rzezi, jaką urządził Yilling. Dziewczyna jest postacią niezwykle charakterystyczną dla tej serii. Kieruje nią chęć zemsty za śmierć dziadka i rodaków. Pragnie odbudować królestwo i zasiąść na jego tronie. Przechodzi przemianę z nieco niewinnej, delikatnej dziewczyny w pewną siebie, bezwzględną królową w mistrzowski sposób operującą słowem. Natomiast Raith jest giermkiem Grom-gil-Gorma. Jest wojownikiem z krwi i kości. Morderstwa i bestialstwo to to, w czym Raith jest mistrzem. Do tej pory nie zastanawiał się czy jego postępowanie jest słuszne, bo nie znał innego świata. Okrucieństwo było jego codziennością, było czymś znajomym. 
Poza tym autor przybliżył postać Kolla – młodego członka załogi Wiatru Południa, którego mięliśmy okazje poznać w „Pół świata”. W ostatniej części wydoroślał – stał się młodym mężczyzną z wątpliwościami. Staje przez najważniejszą decyzją w swoim życiu. Musi zdecydować czy chcę służyć Ojcu Yarviemu w Ministerstwie czy raczej poświecić się swojemu talentowi rzeźbienia w drewnie i związać się ze swoją ukochaną. Chłopak chciałby zadowolić wszystkich, ale z czasem zdaje sobie sprawę, że nie jest to możliwe. Poza tym
Oczywiście syn królowej Lathlin – Ojciec Yarvi nadal odrywa istotną role w powieści. Zszokowała mnie zmiana jaka zaszła w jego charakterze. Stał się prawdziwym mistrzem manipulacji i długoterminowego planowania. Może nie jest to pozytywna transformacja, ale dzięki temu stał się szalenie interesujący. I niewątpliwie ujawnienie mrocznej strony jego duszy spowodowało, że stał się bardziej rzeczywisty.

”Wolność nie ma żadnej wartości dla trupa. A duma jest warta niewiele nawet dla żywego.”

Muszę wspomnieć o wątku romantycznym, bo co ciekawe w tej serii jest on wyraźnie zarysowany. W poprzednich tomach miłość była przedstawiona w bardzo przewidywalny sposób, natomiast w „Pół wojny” Abercrombie pokusił się na wiele niespodzianek. Zaczynając czytać i stopniowo poznając Skarę, a później Raitha pomyślałam „znowu coś tak sztampowego?”. Nic bardziej mylnego. Tym bardziej trudno było przewidzieć zakończenie tego romansu, co było pozytywnym zaskoczeniem. Aczkolwiek muszę przyznać, że taki mocny wątek romantyczny w powieści fantasy nie do końca trafia w moje gusta. Wolałabym, aby był bardziej niepozorny i nierzucający się w oczy.

„W miarę jak rośnie potęga władcy, jego wielkoduszność się kurczy.”

Pozostaje jeszcze kwestia zakończenia, a raczej ujawnienia największej tajemnicy tej serii, czyli czym są elfie artefakty. Miałam o tym nie pisać, bo nie chciałam niczego zdradzać, ale po prostu muszę wspomnieć, że to było... dziwne. W pewnym momencie domyśliłam się jak autor rozwinie tę kwestę, ale nie wiem, co o tym wszystkim sądzić, tym bardziej, że Abercrombie sekret ten przedstawił z grubsza, ale brakowało mi szczegółów. 

Niewątpliwie cała seria ma bardzo równy poziom, co nie jest wcale tak częstym zjawiskiem, i niezmiernie mnie cieszy.  Co więcej Joe Abercrombie niejednokrotnie zaskoczył mnie rozwojem wydarzeń, a jego pomysły bywały niewiarygodnie nietuzinkowe. Autor podkreśla, że wojna to nie tylko walka, oręż i rozlew krwi, ale w równej mirze istotną rolę odrywa słowo i umiejętność posługiwania się nim, bo sprytnie poprowadzona intryga może przyczynić się do zwycięstwa...

Trylogia „Morze Drzazg”:
1. Pół króla
2. Pół świata
3. Pół wojny

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz