AUTOR: Colleen Hoover,
Tarryn Fisher
TYTUL
ORYGINALU: Never never
CYKL: Never never #1-3
STRON: 300
WYDAWNICTWO:
Otwarte
DATA WYDANIA: 3 sierpnia 2016
GATUNEK: New Adult
NARRACJA: pierwszoosobowa
BOHATER: Charlie (17 lat), Silas (17
lat)
CZAS CZYTANIA: 3 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★☆☆☆
PIERWSZE ZDANIE:
„Huk.”
OPIS:
Nie
kocham cię.
Nic a nic.
I nie pokocham.
Nigdy, przenigdy.
Czasem wspomnienia mogą być gorsze niż zapomnienie. Charlie i Silas są jak czyste karty. Nie wiedzą, kim są, co do siebie czują, skąd pochodzą ani co wydarzyło się wcześniej w ich życiu. Nie znają swojej przeszłości. Pomięte kartki, tajemnicze notatki i fotografie z nieznanych miejsc muszą im pomóc w odkryciu własnej tożsamości.
Ale czy można odbudować uczucia? Czy można chcieć przypomnieć sobie… że ma się krew na rękach? A jeśli prawda jest tak szokująca, że tylko zapomnienie chroni przed szaleństwem? Umysły Silasa i Charlie pełne są mrocznych tajemnic.
On zrobi wszystko, by wskrzesić wspomnienia.
Ona za wszelką cenę chce je pogrzebać.
Nigdy nie zapominaj, że to ja jako pierwszy cię pocałowałem.
Nigdy nie zapominaj, że będziesz ostatnią, którą pocałuję.
I nigdy nie przestawaj mnie kochać.
Nigdy…
Nic a nic.
I nie pokocham.
Nigdy, przenigdy.
Czasem wspomnienia mogą być gorsze niż zapomnienie. Charlie i Silas są jak czyste karty. Nie wiedzą, kim są, co do siebie czują, skąd pochodzą ani co wydarzyło się wcześniej w ich życiu. Nie znają swojej przeszłości. Pomięte kartki, tajemnicze notatki i fotografie z nieznanych miejsc muszą im pomóc w odkryciu własnej tożsamości.
Ale czy można odbudować uczucia? Czy można chcieć przypomnieć sobie… że ma się krew na rękach? A jeśli prawda jest tak szokująca, że tylko zapomnienie chroni przed szaleństwem? Umysły Silasa i Charlie pełne są mrocznych tajemnic.
On zrobi wszystko, by wskrzesić wspomnienia.
Ona za wszelką cenę chce je pogrzebać.
Nigdy nie zapominaj, że to ja jako pierwszy cię pocałowałem.
Nigdy nie zapominaj, że będziesz ostatnią, którą pocałuję.
I nigdy nie przestawaj mnie kochać.
Nigdy…
RECENZJA:
Sięgając po tę książkę
miałam wielkie obawy, bo z jednej strony uwielbiam
prozę Hoover, ale z Fisher nie miałam udanych początków, bo jej powieść „Mimo moich win” nie do końca wpasowała
się w mój gust. Dwie przyjaciółki, które postanowiły stworzyć wspólną książkę.
Co z tego wynikło?
Styl Hoover cechuje romantyzm i delikatność. Jej bohaterowie
są wrażliwi, często interesują się jakąś formą sztuki, a ich teraźniejszość
jest dość skomplikowana i niekoniecznie szczęśliwa. Autorka
pisze w sposób niezwykle emocjonalny, kieruje się bardziej sercem, niż rozumem.
Natomiast
styl Fisher, to inna bajka. Ona uwielbia
zepsutych i knujących bohaterów, egoistów, którzy nie dostrzegają świata poza
własną osobą, a manipulacja to ich drugie imię. Styl autorki jest bardzo
rzeczowy i nieco powściągliwy.
„Never never” to mieszanka wybuchowa tych
dwóch, jakże różnych stylów pisania. Autorki postanowiły stworzyć coś szalenie
dla siebie nietypowego i niewątpliwie bardzo oryginalnego.
Charlie znajduje się na zajęciach w
szkole, ale nie pamięta co tam robi. Ile ma lat? Jak ma na imię? A nawet jak
wygląda? Przerażona i zdezorientowana wpada na Silasa, chłopaka, który jak się okazuje,
ma taki sam problem. Postanawiają
połączyć siły i razem rozwiązać tą zagadkę. Czy im się uda? A może prawda okaże
się bardziej przerażająca od amnezji?
Każdą
stronę książki zasnuwa mgła tajemnicy. Autorki co nieco odkrywają przed
czytelnikiem, ale zazwyczaj są to mało istotne informacje. Czytając „Never never” moja
głowa była pełna teorii. Cały czas zastanawiałam się, co mogło doprowadzić do
utraty pamięci bohaterów. Niewątpliwie lubię takie zagadkowe książki, w
którym razem z protagonistami dążymy do odkrycia tej wielkiej niewiadomej. I
szczerze mówiąc żadne logiczne wyjaśnienie nie przychodziło mi do głowy. Przykro
mi to pisać, ale w moim mniemaniu
autorki nie poradziły sobie z wyjaśnieniem tej zagadki. Spodziewałam się
czegoś wielkiego, miałam nadzieję, że prawda mnie szokuje i mną wstrząśnie, ale
niestety tak się nie stało. Zakończenie nieco mnie rozczarowało. Myślę, że za
bardzo skupiłam się na wątku amnezji, a w tej książce nie o to chodzi - najważniejsze było uczucie łączące Eliasa oraz Charlie, a trzeba przyznać, że było
ono idealnie wyważone. Miłość łącząca tę
dwójkę ma głębszy wymiar, a co najistotniejsze nie jest przesłodzona. Bohaterowie znaleźli się w szalenie niecodziennej i stresującej sytuacji (delikatnie pisząc) - są zmuszeni poznawać siebie na nowo, muszą odnaleźć swoją tożsamość, ale
wśród obcych miejsc i ludzi jest to niezwykle utrudnione.
Reasumując,
książkę uważam za dobrą, ale czytając ją nie towarzyszyły mi żadne większe
uczucia. Klimat jest nieco melancholijny, romans nie jest dominujący, a fabuła
jest szalenie ciekawa, w związku z tym wciągająca oraz oryginalna na tyle, że
na dłużej pozostanie w mojej pamięci, ale zdecydowanie wolę Hoover w starej
odsłonie, czyli piszącej solo.
Książka
została przeczytana w ramach wyzwania:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz