Wyzwania

25.08.2016

RECENZJA: Jesienne werble - Diana Gabaldon

AUTOR: Diana Gabaldon
TYTUL ORYGINALU:  Drums of Autumn
CYKL:  Obca #4
STRON: 1000
WYDAWNICTWO: Świat Książki
DATA WYDANIA: 16 listopada 2010
GATUNEK: Przygodowa / Fantastyka
NARRACJA: trzecioosobowa
BOHATER: Claire / Jamie / Roger / Brianna

CZAS CZYTANIA:  6 dni
MOJA OCENA: ★★★★★★★★☆☆

PIERWSZE  ZDANIE:
„Nigdy nie bałam się duchów.”
OPIS:
Jest rok 1768. Claire, Jamie i Ian postanawiają się osiedlić w Karolinie Północnej. Rozpoczynają budowę wymarzonego domu, zakładają farmę Fraser's Ridge.
Jest rok 1769. Brianna, gnana tęsknotą za rodzicami, przenosi się w wiek XVIII i dociera do Lallybroch, gdzie mieszka siostra Jamiego. Od niej dowiaduje się, że rodzice przebywają w Karolinie Północnej. Nie bacząc na liczne niebezpieczeństwa, wsiada na statek do Ameryki...
Rok 1969. Brianna spędza święta z Rogerem w Inverness, Roger, poszukując tekstu starej piosenki, natrafia w materiałach źródłowych na wiadomość o pożarze we Fraser's Ridge...
Jest rok 1971. Roger Wakefield usiłuje skontaktować się z Brianną, ale dowiaduje się, że wyjechała do Szkocji. Przypuszcza, że dziewczyna postanowiła odnaleźć rodziców i przeniosła się w czasie. Zamierza podążyć za nią...

RECENZJA:
Siedzę przed komputerem i nie wiem jak streścić ten tom, aby za dużo nie zdradzić. Ponieważ ten „piękny” opis z tyłu okładki spojleruje połowę książki – jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to przestrzegam – nie czytajcie tego streszczenia. Trzeci tom kończy się w dość spokojnym momencie (co nie znaczy, że nieciekawym), kiedy to Jamie wraz ze swą ukochaną Claire lądują w Ameryce Północnej i starają się znaleźć swoje miejsce w tym nowym, całkowicie obcym miejscu. Czeka ich masa przygód, zarówno ekscytujących, jak i mrożących krew w żyłach, bo kto czytał wcześniejsze tomy, ten wie, że ta dwójka jest jak magnes na kłopoty.

Z drugiej strony – dwieście lat w przyszłość – towarzyszymy młodej, bostońskiej studentce Briannie – córce Frasierów. Niewątpliwie tęskni za matką, którą pochłonęły kamienie, próbuje prowadzić normalne życie, ale nie jest to łatwe.  W tych zmaganiach pomaga jej Roger, którego darzy coraz większym uczuciem. Jednak, czy tęsknota i troska o rodzinę wygra z kiełkującą miłością do uczonego z Oksfordu?

Trzeci tom serii był przesiąknięty przygodą od pierwszej do ostatniej strony, w kontynuacji nieco się to zmienia. Claire wraz z Jamiem starają się stworzyć nowy dom, osiedlić się w nowym, niezwykle dzikim miejscu w Karolinie Północnej. Jednak Ameryka Północna w XVIII wieku nie była zbyt bezpiecznym krajem. Liczne konflikty z rdzennymi mieszkańcami oraz niechęć Claire do niewolnictwa nie ułatwią im życia. Te problemy oraz wiele innych prowadzą do tego, że książka nie należy do najlżejszych. Epidemie, infekcje, brutalność, gwałty, morderstwa występują na masową skalę. Mi to się strasznie podoba, bo cóż… takie to były czasy i według mnie Diana Gabaldon świetnie poradziła sobie z ich przedstawieniem.

Akcja w książce jest nierówna. W każdym tomie (oprócz pierwszego) borykałam się z pewnym problemem – nużącym początkiem. Trudno było mi wciągnąć się w akcję od pierwszej strony, bo początek książki nie może poszczycić się wartką akcją. Autorka powoli wdraża nas we wszystkie wydarzenia i zanim wszystko rozwinie się na dobre, mija trochę czasu, ale jak już do tego dojdzie to… oderwanie się od niej graniczy z cudem. Samo zakończenie to majstersztyk. Z jednej strony było ekscytujące, a z drugiej niesamowicie wyruszające. Po prostu nic dodać, nic ująć.

Co do bohaterów, to nie będę się rozpisywać. Claire nadal uwielbiam – jest inteligentną, logicznie myślącą kobietą, która nie popełnia głupstw i w moim mniemaniu zawsze postępuje właściwie. Jamie to nieokiełznany, pełen namiętności Szkot, który skradł moje serce. Razem tworzą cudowną parę. Mimo tej wielkiej objętości nie pojawia się zbyt wielu nowych postaci. Mamy ciotkę Jamiego Jokastę, która jest równie uparta, jak jej bratanek. Jest również Steven Bonnet, którego osoba mocno namiesza, ale nie będę zdradzała o co chodzi – napiszę tylko tyle, że będzie to szalenie ciekawe, ale równocześnie tragiczne…

Muszę przyznać, że nie mogę się przyzwyczaić do jednej rzeczy – tego dwudziestoletniego przeskoku w czasie, który mieliśmy w trzecim tomie. Jakoś trudno mi uwierzyć, że bohaterowie mają już pod pięćdziesiątkę. Autorka cały czas podkreśla jacy są atrakcyjni, że nie wyglądają na ten wiek. Poza tym nie da się ukryć, że prowadzą efektowne życie – nie żebym uważała, że pięćdziesiąt lat, to już starość, ale nie czuje tego wieku, cały czas mam wrażenie jakby mieli nie więcej niż trzydzieści lat.

Ta seria przeraża mnie swoją objętością i jak myślę o tym, że piaty tom ma ponad tysiąc stron to mnie skręca. Czuje pewien opór przed takimi cegłami, ale z drugiej strony wiem, że będzie to cudowna i nieokiełznana przygoda, która pochłonie mnie bez reszty. Jestem na półmetku – przede mną cztery, jestem przekonana cudowne części. Czas zacząć polowanie na „Ognisty krzyż”.

Cykl „Obca”:
1.Obca  /  2. Uwięziona w bursztynie  /  3. Podróżniczka  /  4. Jesienne werble  /  5. Ognisty krzyż  /  6. Tchnienie śniegu i popiołu  /  7. Kość z kości   /  8. Spisane własną krwią 

Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz